Dorota i Robert budowali swój dom pod Warszawą z myślą, że najdalej po 15 latach sprzedadzą go i powrócą w rodzinne strony. To wpłynęło na jego wygląd i wyposażenie. Dom jest zbudowany solidnie, żeby w przyszłości szybko znalazł kupca, ale nie ma w nim instalacji i urządzeń z długim okresem amortyzacji kosztów, na przykład pompy ciepła. Dom jest wygodny, ale nie przeinwestowany.
Data publikacji: 2013-08-29
Data aktualizacji: 2019-07-31
Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem i garażem; ściany z pustaka ceramicznego Max i styropianu o grub. 12 cm; dach pokryty szwedzką blachodachówką.
Powierzchnia działki 1000 m2.
Powierzchnia domu 175 m2 plus garaż.
Powierzchnia garażu 36 m2.
Roczne koszty utrzymania budynku 11 000 zł.
Dorota i Robert planowali troje dzieci, dlatego zdecydowali się zbudować dom, zamiast kupować coraz większe mieszkania w blokach. Nie żałują, że ceny działek „zepchnęły” ich prawie 30 kilometrów od Warszawy, choć początkowo szukali ziemi jak najbliżej stolicy. Wręcz przeciwnie – przy obecnej lokalizacji mają bliżej do rodzinnych stron. Ze względu na krótką perspektywę użytkowania, starali się nie przeinwestować budowy i wyposażenia. Dom z prostą bryłą postawili z dobrych materiałów i solidnie ocieplili. Nie zamontowali pompy ciepła, ponieważ obliczenia wykazały, że nie zdążyliby doczekać zwrotu tej inwestycji.
Zgrabna, nieduża działka
Małżeństwo tak określiło wielkość działki oraz domu, by opieka nad nimi nie odrywała ich od przebywania z dziećmi. Uradziło, że działka o powierzchni 1000–1200 m2 będzie mało kłopotliwa w późniejszej pielęgnacji, a jednocześnie da rodzinie pożądaną swobodę w ogrodzie. Kupno działki o takiej wielkości blisko Warszawy, w cenie nie przekraczającej 100 000 zł, w praktyce okazało się niemożliwe. Udało się to dopiero na terenie położonym dalej od stolicy i w miejscu słabiej uzbrojonym w media.
Dom stoi frontem w kierunku zachodnim i ma tylko jedną lukarnę. Dwuspadowy dach pokryto zieloną blachodachówką. Ściany otynkowano kremowym tynkiem mineralnym. Okna plastikowe z okleiną złoty dąb dopasowano do drewnianych barierek na balkonach i pergoli na tarasie
Właściciele zadbali o dobrą izolację cieplną budynku. Ściany z pustaka ceramicznego ocieplili styropianem o gr. 12 cm. Podobnie zaizolowali ławy fundamentowe (w pionie) i posadzki (w poziomie). Pod dachem ułożyli dwa razy grubszą warstwę wełny mineralnej
– Na kupno działki nie przekroczyliśmy zaplanowanego limitu – mówi Dorota. – Miejscowość bardzo się nam spodobała, bo tu nasze dzieci miały szansę poznać rówieśników i nawiązywać liczne kontakty. My zresztą też. Jedynym poważnym mankamentem była duża odległość naszej ulicy i działki do sieci mediów. Ale cena nieuzbrojonej ziemi była na tyle przystępna, że postanowiliśmy przesunąć część kosztów na przyłączenie mediów.
Robert dodaje: – Działka ma dobry kształt i wymiary do zbudowanie domu, co się dla mnie bardzo liczyło. Ta część miejscowości, do której trafiliśmy, dopiero się rozwijała, w miarę zasiedlania przez kolejnych chętnych do zbudowania domów. Spodziewaliśmy się więc, że szybko dotrą do nas media. I tak się stało! Zanim rozbudowano sieć gazu ziemnego, musieliśmy jednak ogrzewać dom gazem płynnym. Kosztowne było przyłączenie sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Ale jesteśmy szczęśliwi, że nie musieliśmy budować i korzystać z szamba.
Własny wkład twórczy w projekt
Bryłę domu oraz układ wnętrz właściciele najpierw narysowali samodzielnie, a potem jeszcze długo dopracowywali je z architekt Mirosławą Kotwicą z Radomia. Najwięcej emocji wzbudziła powierzchnia budynku. Początkowo małżeństwo było przekonane, że rodzinie wystarczy 150 m2. Później rozwinęło ją do 175 m2 oraz dodało 36 m2 na garaż. Dziś wie, że dla pięcioosobowej rodziny dom jest o 20% za mały. Przykładowo, pomieszczenie gospodarcze o powierzchni 6,72 m2, traktowane jako kotłownia i pralnia z suszarnią, powinno być 2 razy większe. Stało się za ciasne po wstawieniu automatycznej suszarki. Salon też jest za mało przestronny.
Parter po zmianach. Projekt na indywidualne zamówienie, mgr inż. arch. Mirosława Kotwica i właściciele
Dobrze się stało, że kuchnia, oddzielona od salonu, mieści wygodny stół oraz spiżarnię (właściciele zaplanowali ją w ostatnim momencie). Innym przydatnym rozwiązaniem okazał się pokój na parterze. W okresie niemowlęcym dzieci traktowany był jako dzienna sypialnia, dzięki której rodzice mieli maluchy na oku i uniknęli częstego wchodzenia na poddasze. Obecnie służy rodzicom jako gabinet do pracy. Być może za kilka lat stanie się ich sypialnią, kiedy każde z dzieci będzie potrzebować osobnego pokoju na poddaszu.
Dorota i Robert koniecznie chcieli mieć dom o prostej bryle. Bryła z małą ilością załomów, przykryta dwuspadowym dachem i blachodachówką, dała im możliwość obniżenia kosztów budowy. Ale ideałem byłoby dorzucenie okna w garderobie.
Właściciele trochę żałują, że w trosce o wygląd bryły domu obniżyli dach nad garażem, nie wykorzystując przestrzeni nad nim do celów mieszkalnych. Gdyby nie to obniżenie, dom miałby jednak potężniejszą i mniej zgrabną bryłę. Dobrze się stało, że składzik gospodarczy nad garażem doświetlili dwoma małymi oknami połaciowymi.
Taras ma wymiary 5 x 6 m. Dopiero po budowie został zadaszony i od tamtej pory, przez ciepłe miesiące rodzina traktuje go jak dodatkowy pokój. Na konstrukcji z drewna oparto przezroczyste płyty poliwęglanu. Posadzkę na gruncie wykończono kostką betonową
Ściany salonu dekorują obrazy oraz okładziny z drewna i piaskowca. Natomiast posadzkę nad wodnym ogrzewaniem podłogowym – płyty gresu. Właściciele żałują, że wybrali płyty z wgłębieniami. Zbiera się w nich brud, a pielęgnacja powierzchni z fakturą jest trudniejsza, niż zupełnie gładkiej i polerowanej
Uzbrojenie domu, instalacje i urządzenia
Zaraz po zakupie działki Dorota i Robert nie zaakceptowali kosztu rozbudowania sieci gazowej do ich posesji za 35 000 zł. To był moment, w którym poważnie zastanawiali się nad opłacalnością zastosowania pompy ciepła. Plany opuszczenia domu, zanim upłynie okres zwrotu tej inwestycji, przesądziły jednak sprawę. Do ogrzewania budynku jakiś czas używali gazu płynnego.
Sprytnie znaleźli sposób na obniżenie wydatków. Nie podpisali umowy z jednym dostawcą gazu i mieli możliwość każdorazowo wybrania najtańszego dystrybutora. Dzięki takiej metodzie kupowania paliwa, ogrzewanie domu kosztowało „tylko” 4600 zł rocznie, podczas gdy inni użytkownicy płacili 6000–8000 zł.
Niedawno lokalna gazownia rozbudowała istniejącą sieć. Małżeństwo skorzystało z tego, wydając na przyłącze 6000 zł. Po zmianie nośnika ciepła ta pozycja w budżecie domowym co prawda nie zmieniła się, ale komfort użytkowania systemu grzewczego jest większy, bo już nie trzeba organizować dostaw gazu płynnego.
System grzewczy od początku współpracuje z jednofunkcyjnym kotłem gazowym (De Dietrich) ze zbiornikiem c.w.u. o pojemności 130 l. Cały parter (oprócz gabinetu) właściciele wyposażyli w wodne ogrzewanie podłogowe.
Kocioł gazowy na początku pracował na gazie płynnym, a obecnie na gazie z sieci. Zasobnik c.w.u. o pojemności 130 l wystarcza dla pięcioosobowej rodziny. Właściciele włączyli do systemu grzewczego wodne ogrzewanie podłogowe, ułożone na całym parterze (oprócz gabinetu) oraz grzejniki na ścianach. Kominek z grawitacyjnym rozprowadzeniem ciepła działa niezależnie
Najbardziej żałują, że nie założyli wentylacji mechanicznej z rekuperatorem i gruntowym wymiennikiem ciepła. Mimo dobrej izolacji cieplnej, na poddaszu w lecie jest za gorąco! Podczas budowy Robert przezornie zlecił ułożenie instalacji centralnego odkurzacza. Na razie system czeka na wykończenie, czyli na zakup jednostki centralnej.
Budowa z ekipami z rodzinnych stron
Na budowie nie pracowała ani jedna firma „no name”, jedynie polecone przez rodzinę i znajomych ekipy z rodzinnych stron. Właściciele obliczyli, że dzięki dobrym, ale tańszym niż w Warszawie wykonawcom oraz samodzielnemu organizowaniu budowy, udało się zamknąć budowę pod klucz w zaplanowanej kwocie. Gdyby zatrudnili jednego generalnego wykonawcę, musieliby dorzucić około 50 000 zł.
Duża kuchnia jest ulubionym miejscem rodzinnych spotkań. Znajduje się w niej kącik jadalniany i nieduża, ale poręczna spiżarnia. Kolorystykę ścian i mebli właściciele zaplanowali z architektem wnętrz. Wybrali beż i brąz, bo dodają przytulności. W kuchni dla licznej rodziny zaplanowali długie robocze blaty
Pokoje dzieci na poddaszu są jasne, kolorowe i pełne zabawek. Ściany pomalowano na pastelowe kolory. Posadzki wykończono laminowanymi panelami podłogowymi. Panele wyjątkowo realistycznie naśladują naturalny parkiet. Głuchy odgłos kroków niwelują wykładziny, na których maluchy się bawią
– Niewykluczone, że zostaniemy na miejscu, bo świetnie zaadaptowaliśmy się w niedużej podwarszawskiej społeczności – mówi Robert. – Składa się w większości z takich samych napływowych ludzi, jak my. Zdążyliśmy już zapuścić korzenie i zaprzyjaźnić się z sąsiadami, więc przeprowadzka nie będzie tak łatwa, jak sądziliśmy na początku. Ale nęci nas perspektywa zbudowania kolejnego domu. To fajna przygoda w życiu rodziny.
Następny będzie parterowy, bo na poddaszu się tylko śpi, natomiast życie rodzinne toczy się na dolnej kondygnacji. W docelowym domu zamontujemy pompę ciepła, kolektory słoneczne, no i oczywiście wentylację mechaniczną. Projekt ponownie wykonamy z architektem, bo przy typowym budynku usługa nie jest droga, a pozwala zbudować dom dopasowany do zleceniodawców i bez przeróbek, których często dokonuje się, wybierając projekt z katalogu.