Renata i Darek swój dom budują 400 km od obecnego miejsca zamieszkania. Kiedy poszukiwania działki pod Warszawą nie przyniosły rezultatu, przenieśli swoje zainteresowania na okolice Trójmiasta. Agencja nieruchomości pośrednicząca w wyborze i późniejszym zakupie działki zaproponowała kilka lokalizacji. Renata i Darek oglądali je bardzo dokładnie.
Na ostatniej działce, którą odwiedzili stał dom w stanie surowym. Plac wprawdzie niewielki, bo mierzący 515 m2, za to położony na obrzeżach Nadmorskiego Parku Krajobrazowego w okolicach Wąwozu Chłapowskiego. Z okien budynku widać oddalone o 400 metrów morze. Wokół rozciąga się baśniowa dolina urzekająca bogactwem roślin. Granica Władysławowa znajduje się zaledwie 300 metrów, a dojazd do Gdyni zajmuje pół godziny. W drodze powrotnej do Warszawy zapadła decyzja o kupnie, a w kwietniu 2004 roku zawarli umowę sprzedaży. W tym roku planują zakończyć prace budowlane i przeprowadzić się do Chłapowa.
Na zakup domu i dotychczasowe prace budowlane wydali ok. 250 tys zł. Szacują, że wykończony dom będzie kosztował ok. 350-370 tys zł. Wybranie działki z domem w stanie surowym to ryzykowna decyzja. A kupno placu w innej części kraju wymaga wiele odwagi. Głównym plusem była sensowna cena i piękna lokalizacja, dzięki której przyszłe życie Renaty i Darka ma szanse wyglądać jak niekończące się wakacje. – Tak naprawdę, to jak będzie wyglądał styl życia twojej rodziny, nie zależy od tego jaki dom postawisz, tylko gdzie kupisz działkę – opuszczając stolicę małżonkowie mogą mieć pewność, że wybrali zdrowie, spokój i przyjazne warunki do wychowywania dzieci. Niestety nie ma nic za darmo.
Budowa domu krok po kroku na odległość to duże utrudnienie organizacyjne i wieczna niepewność tego, co się dzieje na placu budowy. Dlatego też decyzja o zatrudnieniu fachowców nie należała do najłatwiejszych. Firmy świadczące kompleksowe usługi budowlane były za drogie. Trzeba było zaufać okolicznym wykonawcom. Renata i Darek zorganizowali się tak, aby większość prac rozpocząć podczas wakacyjnego urlopu. Kolejne wizyty były możliwe tylko podczas weekendów, a ograniczały się do płacenia wykonawcom i planowania kolejnych etapów budowy. Przeprowadzka uzależniona jest od możliwości i terminu zmiany pracy. Oboje chcieliby, aby stało się to jak najszybciej, ale nie wcześniej, niż jedno z nich znajdzie pracę.
Darek jest konsultantem w firmie doradczej, a Renata kierownikiem ds. Wynagrodzeń. Oglądamy dom zbudowany według projektu „Gniewko” z pracowni i z lekkim niedowierzaniem dopytujemy właścicieli, jak to możliwe, że udało im się skończyć budowę bez stałego nadzoru. Wszystko jest możliwe, trzeba mieć tylko szczęście do solidnych wykonawców – mówi Darek podkreślając, że powodzenie zapewniło im kupienie domu w stanie surowym. Ominęło nas wybieranie projektu, załatwianie pozwoleń budowlanych, kupno materiałów i cały pierwszy, najmniej przyjemny etap budowy. Zostały natomiast ważne decyzje dotyczące instalacji i wykończenia.
Inspiracje i przestrogi
+Dom na surowo
Na kupno „Gniewka” najbardziej uparł się Darek. Zdawał sobie sprawę, że budowa domu od podstaw zabrałaby dużo czasu i wymagałaby częstych wizyt na placu budowy. Stanowiłoby to duże utrudnienie biorąc pod uwagę 400 km dzielących jego warszawskie mieszkanie i plac w Chłapowie.
Kupienie częściowego „gotowca” miało zaoszczędzić wiele stresów i nieprzespanych nocy. Oczywiście Darek wiedział, że w budynku postawionym przez kogoś innego mogą spotkać go różne niespodzianki w postaci błędów i niedoróbek.
Przed kupnem zapoznał się z dokumentacją i dokładnie obejrzał budynek pod kątem technologicznym. Pomagali mu w tym żona i jej ojciec. Największą usterkę znaleźli na dachu, a była nią źle ułożona karpiówka.
Jednak początkowy minus zamienił się w plus podczas negocjowania ceny, z której młodzi małżonkowie są bardzo zadowoleni. Za dom zapłacili ok. 180 tys zł – z uwzględnieniem kosztów agenta i opłat notarialnych. Za podobną nieruchomość pod Warszawą zapłaciliby ok. 260 tys zł.
-Deszcze niespokojne
Darek myślał, że jeżeli dom jest nie podpiwniczony i znajduje się na górce, wody opadowe będą spływały i nie powinny pojawić się problemy z wilgocią.
Teraz zaczyna się niepokoić, ponieważ podczas większych opadów deszczu na posadzce w pokoju dziennym, tuż przy wyjściu na taras, pojawia się plama wilgoci.
Według niego jest to wina źle wykonanej izolacji przeciwilgociowej fundamentów lub tarasu. Darek zastanawia się nad wykonaniem drenażu opaskowego wokół domu, dzięki któremu nadmiar wody zostanie usunięty a problemy z wilgocią znikną.
+-Dach w karpia
Główną zaletą projektu „Gniewko” jest ładna, spokojna, zapraszająco uniesiona nad wejściem forma dachu. Proste połacie zdobią „wole oczka”. Dom od razu wyróżnia się spośród nieciekawej, sąsiedniej architektury i świetnie pasuje do naturalnego otoczenia. Niestety – już w dniu zakupu dach budynku nadawał się jedynie do remontu. Mimo że połacie są strome – kąt nachylenia wynosi 53 stopni – żadna z dachówek nie została przymocowana do łat na stałe, poza tym całe pokrycie było nierówno ułożone. trzeba było zdjąć i ułożyć jeszcze raz.
Tym razem nie było miejsca na najmniejszy błąd. Małżonkowie znali koszt materiału na pokrycie i wiedzieli, że jeżeli zostanie zniszczony, koszt budowy domu wzrośnie o kilkadziesiąt tysięcy. Prace remontowe i zakup niezbędnych materiałów kosztowały ok. 25 tys zł. Wybór dekarzy przypominał prawdziwy konkurs. Przeprowadzili wiele rozmów, obejrzeli kilkanaście realizacji dachów. Nie pozwolili sobie na najmniejsze ryzyko.
Kiedy rozpoczynały się prace budowlane oboje wzięli dwutygodniowy urlop i nadzorowali większość działań. Leszek i Jarek okazali się bardzo solidnymi dekarzami, dlatego właściciele nie bali się później zostawić ich samych na budowie. Czując odpowiedzialność za powierzone im zadanie wykonawcy codziennie kontaktowali się telefonicznie z Darkiem, zdając mu relację z wykonanych zadań. Najbardziej ujmujące są zdjęcia dachu, które dekarze przesyłali e-mailem jako dokumentację swojej pracy.
-Właściciel też wie swoje
Nieobecność Darka na budowie skończyła się niedokładnie wykonanymi posadzkami, tarasem i czapką na kominie. Do dziś żałuje, że nie miał czasu dopilnować wykonawców wylewek. Podłogi w pomieszczeniach są nierówne, co bardzo utrudnia prace glazurnikom, którzy muszą dodatkowo wyrównać podłoże przed ułożeniem płytek.
– Jeżeli rozmawiasz z fachowcem i mówisz mu, jak coś ma być zrobione, a widzisz, że on cię wcale nie słucha, to nie zatrudniaj go pod żadnym pozorem – Darek odradza wiązanie się z wykonawcami, którzy wszystko robią według własnego uznania.
Wprawdzie to oni są budowlańcami, ale często zdarza się, że właściciel będąc bardziej zainteresowany jakością swojego domu, nowymi technologiami i śledząc prasę branżową, wie lepiej jak powinna zostać wykonana jakaś praca.
Tak niestety było w przypadku komina. Wykonana na nim czapka jest za wąska i nie spełnia swojego zadania – woda zamiast skapywać na dach ścieka po kominie. Niestety robotnicy nie uwzględnili uwag Darka i wykończyli komin po swojemu.
+Słupek, który się rusza
Zamawiając okna Darek zaplanował termin ich montażu na czas dwutygodniowego urlopu, który spędził na budowie. Prace odbyły się bez problemów. Z okien i ekipy montażystów jest zadowolony. Gdyby miał podjąć decyzję jeszcze raz, prawdopodobnie nie zdecydowałby się na okna z ruchomym słupkiem, bo są mniej stabilne.
Chociaż duże, trójskrzydłowe okno tarasowe z konstrukcją słupka ruchomego pozwala uzyskać ogromną, wolną przestrzeń łączącą salon z ogrodem. Otwarte okno wygląda bardzo efektownie – jakby wycięto duży fragment ściany i w ten sposób połączono dom z otoczeniem.
Jeżeli chodzi o stolarkę w wolim oczku, Darek wybrałby okno z węższym profilem i większą powierzchnią przeszklenia – wpuszczającą więcej światła.
+Panie majster, pan poleci...
Do ocieplenia domu Darek zatrudnił ekipę poleconą przez majstra, który wykonał u niego tynki wewnętrzne. Jego zdaniem to najlepszy i najszybszy sposób szukania wykonawców.
W dzisiejszych czasach żaden fachowiec nie zaryzykuje polecenia niesolidnego kolegi. Boi się, że ucierpi na tym jego zawodowa reputacja. Z drugiej strony dobrze zna rynek i najszybciej znajdzie poszukiwanego specjalistę.
W doglądaniu postępu prac dociepleniowych pomagali rodzice pani Renaty, a sąsiad robił zdjęcia i podsyłał Darkowi. Niezapowiedziany na placu budowy zjawił się także doradca techniczny firmy Rockwool, który nie miał zastrzeżeń co do wykonywanych prac. To utwierdziło właścicieli, że dom jest ocieplony właściwie.
+Śmiałym szczęście sprzyja
|
Swoimi doświadczeniami z placu budowy Renata i Darek postanowili podzielić się z innymi w programie telewizyjnym „Mieszkać z wyobraźnią”. Tym samym wzięli udział w konkursie na najciekawszą historię związaną z budową i wygrali wełnę mineralną do ocieplenia domu.
Małżonkowie podjęli odważną decyzję kupna domu w stanie surowym, przeniesienia się w odległe miejsce i zmiany swojego życia. Dzięki temu już niedługo zamieszkają nad morzem, ze zdrowym powietrzem, i widokiem na fale.
Z placu budowy
+Jeśli budujesz poza miejscem zamieszkania, masz większe szanse kupienia taniej działki. Z mieszkania w centrum Warszawy „nawiguję” budowę domu – dla mojej trzyosobowej rodziny – w małym miasteczku oddalonym o 220 km. Właściwie jest to remont i adaptacja wiejskiej, drewnianej szkoły, którą w roku 2001 kupiłem wraz z piękną działką za 35 tys. zł (!). Jeżdżę tam raz w tygodniu – mieszkam u zaprzyjaźnionego sąsiada, sprawdzam prace, kupuję materiały, ustalam z pracownikami co dalej. Trwa to już drugi rok i jest męczące. Na szczęście nie ma problemu z pilnowaniem domu. Zatrudniłem miejscowych wykonawców – nie dość, że wszystkiego pilnują, to mają niższe stawki od warszawskich. Rafał Kotnowski
+- Rodzina przeżyła szok, kiedy wprowadziliśmy się do domku w Krynicy Górskiej. Przez 12 lat mieszkaliśmy w łódzkim bloku. Kupiłem działkę w górach, bo bardzo lubiliśmy tam jeździć – pasował nam nie tylko klimat, ale też mentalność ludzi. Najpierw chciałem postawić niewielki domek letniskowy. Skończyło się na domu 115 m2 z podwójnym garażem. Budowę nadzorowałem z doskoku, a ważniejsze prace ustawiałem na czas mojego urlopu i pilnowałem osobiście. Na co dzień wszystkim zarządzał kierownik budowy, któremu płaciłem 1500 zł miesięcznie. Pojawiły się drobne błędy, jakie można zaobserwować na każdej budowie. Po przeprowadzce dzieci i ja zaadaptowaliśmy się dość szybko, natomiast żona do dziś nie jest zadowolona. Aleksander Drewniak
-Trudno uchronić się od kradzieży, kiedy miejsce zamieszkania i plac budowy dzieli 270 km. Zatrudniłem kierownika budowy i dwie ekipy, ale sam kupowałem i dostarczałem materiały na plac. Przez rok trwała gehenna z nocnym znikaniem wszystkiego, co nie było przymocowane na stałe. Złodziei nie zniechęcał fakt, że plac był ogrodzony. Wracałem z pracy, jechałem na budowę, dokupowałem, w domu byłem z powrotem około trzeciej rano, a o siódmej znowu do pracy. Miałem ochotę sprzedać budowę i kupić nowe mieszkanie w bloku. Żona zaproponowała naszym robotnikom troszkę większe pieniądze i samodzielne robienie zakupów. Kradzieże się skończyły, ale mimo wszystko okres budowy wspominamy jako nerwówkę. Każdy, kto decyduje się na budowę daleko od domu, powinien przede wszystkim kupić mało awaryjny, pakowny samochód. Krystian Pawłowski
- Błędy i niedoróbki zdarzają się nawet nadzorowanym fachowcom, a co dopiero robotnikom, których zostawia się samych sobie? Mieszkamy w Białymstoku, budowaliśmy dom na obrzeżach Poznania, skąd oboje pochodzimy. Była to czteroletnia droga przez mękę. Już podczas stawiania stanu surowego jeździliśmy na plac z duszą na ramieniu, zastanawiając się, co jeszcze zepsuli nasi robotnicy. Mamy za sobą dwukrotne stawianie komina i krycie dachu, wykuwanie dwóch zapomnianych okienek do piwnicy itd. Zdarzało się również tak, że przyjeżdżaliśmy po tygodniu, robotników nie było, a w domu nic nie ruszone. Żeby móc się wprowadzić, braliśmy na zmianę urlopy, prosiliśmy o pomoc naszych rodziców i koczowaliśmy w niewykończonym domu, żeby pilnować prac. Kosztowało nas to wiele zdrowia i pieniędzy. Małgorzata i Mateusz, Poznań