Dom murowany, parterowy z poddaszem oraz wolno stojąca pracownia z poddaszem; ściany z pustaka ceramicznego Porotherm P+W o gr. 25 cm i styropianu o gr. 12 cm; dach pokryty gontem bitumicznym. Powierzchnia działki: 1168 m2. Powierzchnia domu: 160 m2. Powierzchnia pracowni: 90 m2. Roczne koszty utrzymania budynku: 19 080 zł. |
To Rafał rozpoczął poszukiwania działki pod miastem, z zamiarem postawienia na niej całorocznego siedliska. Agnieszka początkowo odnosiła się do budowy z rezerwą, choć obecnie nie wyobraża sobie powrotu do mieszkania w bloku. Z rezerwą potraktowała również pomysł męża na przeniesienie i zaadaptowanie starej stodoły, bo obawiała się drewnianego domu i ograniczeń w funkcjonalnym zaplanowaniu wnętrz w narzuconym obrysie. Dla Rafała była to szansa na tanie zbudowanie rodzinnego siedliska.
Wybór działki
Na zakup działki Agnieszka i Rafał przeznaczyli kwotę do 100 000 zł. Spodziewali się, że za tę cenę nie kupią wspaniale uzbrojonej dużej parceli, na dodatek położonej blisko stolicy i w dobrze wyposażonej miejscowości. Szukali jej więc w okolicach, które dopiero prężnie się rozwijają i rokują, że w przyszłości w krótkim czasie nadgonią wszelkie zaległości. Interesowali się terenami przy trasie do rodziców, bo często nawzajem się odwiedzają.
– Odpowiadającą nam działkę znaleźliśmy we wsi oddalonej o 800 m od znanej podwarszawskiej miejscowości, od dawna wybieranej do budowania jednorodzinnych domów – mówi Agnieszka. – Ale w naszej wsi ceny ziemi były aż trzykrotnie niższe! Parcela miała dostęp tylko do sieci elektrycznej i wodociągowej, a do podmiejskiej kolejki trzeba było pokonać 2 kilometry. Ze względu na brak w okolicy sieci kanalizacyjnej i gazowej, działka kosztowała 90 000 zł. Znajdowała się na otwartym terenie, ale blisko lasu i taka lokalizacja bardziej nam odpowiadała, niż gęsto zalesione tereny ze starodrzewem w niedalekiej osadzie.
Ja do pracy miałam stąd zaledwie 15 minut jazdy samochodem, natomiast Rafał 45 minut. Męża od razu uspokoił fakt, że zaplanowano już budowę obwodnicy, w przyszłości skracającej mu czas dojazdu. W pobliżu funkcjonowały dobre przedszkola i szkoły, co rozwiązywało nam sprawę edukacji dzieci. Choć przy tej samej ulicy mogliśmy wybrać bliźniaczą działkę z odwrotnym układem w strony świata, celowo nabyliśmy parcelę skierowaną frontem na północ, żeby mieć strefę wypoczynkową od południa.
– Z góry wykluczyłem kupno zalesionej działki – wyjaśnia Rafał. – Obawiałem się w drewnianym domu wilgoci i braku światła. Nie chciałem mieć do końca życia problemów z usuwaniem z rynien liści i igieł. W tamtym okresie, jako specjalista od logistyki, na zlecenie klienta zajmowałem się przewożeniem starych drewnianych budynków z Polski do Australii i miałem pomysł, żeby przenieść i zaadaptować tego typu dom dla naszej rodziny. W Biłgoraju kupiłem sześćdziesięcioletnią stodołę z bali w konstrukcji sumikowo-jętkowej, z zakończeniem na jaskółczy ogon. Była w doskonałym stanie. O jej zaadaptowanie do celów mieszkalnych oraz zaprojektowanie funkcjonalnej współczesnej zagrody poprosiłem architekta, Piotra Waleczeka.
Parter |
Projekt: inż. arch. Piotr Waleczek, Format Studio Architektoniczne |
Adaptacja stodoły i tworzenie siedliska
Stodoła miała szerokość 12 m, ale jedynie 7,70 m głębokości. Architekt od strony wschodniego boku dodał do jej obrysu wiatrołap oraz pomieszczenie gospodarczo-techniczne. Na froncie „dokleił” zewnętrzny podcień, a z tyłu – duży taras. W jadalni zaplanował wykusz, zwiększający głębokość budynku.
Na parterze umieścił połączone ze sobą salon i jadalnię oraz częściowo oddzieloną kuchnię, a ponadto gabinet i łazienkę. Pośrodku domu ulokował komin do obsługi kominka oraz wejście na poddasze, które obejmuje 3 sypialnie oraz wspólną łazienkę. Połączył dach z dachem wolno stojącego garażu, formując rozległy podcień. Dom z garażem zajął niemal całą szerokość działki o wymiarach 30 x 40 m. Przed nim zmieścił się podjazd do parkowania kilku samochodów, a przy nim drewutnia i śmietnik. W ogródku frontalnym przewidziano również miejsce na zbiornik na gaz płynny.
Ponieważ za budynkami pozostała spora powierzchnia rekreacyjna, w południowo-wschodnim narożniku posesji architekt zaprojektował zadaszoną altanę z placem zabaw. Rozrysował też ogrodzenie – przed domostwem i po bokach parkan z murkami, za nim lity mur. Mając tak przygotowany projekt domu i jego otoczenia, właściciele zlecili przygotowanie fundamentów pod budynki.
Murowany zamiast drewnianego
W trakcie tych prac nastąpił zaskakujący zwrot.
– Po analizie pierwotnych zamierzeń, nagle zacząłem się obawiać, że nie zdołam skutecznie zaizolować drewnianego budynku, oraz że nie unikniemy systematycznego impregnowania drewna – opowiada Rafał. – W fazie projektowania siedliska nadal nie zdołałem całkowicie przekonać żony do drewnianej konstrukcji, co też gdzieś we mnie tkwiło. Murarze, zajmujący się wznoszeniem fundamentów, jeszcze bardziej poderwali jej zaufanie do tej technologii.
Tuż przez rozpoczęciem wznoszenia ścian, zdecydowałem się na zmianę technologii z drewnianej na murowaną. Odsprzedałem stodołę znajomym po cenie zakupu, czyli za 12 000 zł. Przekształcili ją w piękny całoroczny dom! Tymczasem my do wzniesienia ścian użyliśmy pustaków ceramicznych. Nie oznacza to, że kompletnie zrezygnowaliśmy z drewna. Zachowaliśmy taki strop oraz wybraliśmy ten materiał na elementy elewacji.
Podczas budowy opieraliśmy się na sporządzonym wcześniej projekcie, bo nie chcieliśmy skuwać gotowych fundamentów, ale wprowadziliśmy zmiany. Dodaliśmy taras, który obecnie jest oszkloną werandą. Garaż zaadaptowaliśmy na pracownię z aneksem gościnnym na stryszku. Ma łazienkę i malutką kuchnię, bo w przyszłości zamierzamy sprowadzić do siebie rodziców. Za postawienie obu budynków i zagospodarowanie całej działki do stanu obecnego zapłaciliśmy już 1 000 000 zł.
Instalacje i urządzenia
Rafał żałuje, że wysokie koszty inwestycyjne uniemożliwiły mu założenie pompy ciepła. Na początku chciał ogrzewać dom kotłem na paliwa stałe i groszkiem węglowym. Po zebraniu opinii, że tego rodzaju ogrzewanie wymaga od użytkowników pracy, miejsca na składowanie opału i nie jest czyste, jako paliwo zastosował gaz płynny. Decyzję podjął z myślą o odciążeniu żony, która podczas jego służbowych wyjazdów pozostaje sama z małymi dziećmi. Skonfigurowanie urządzeń grzewczych oddał w ręce specjalistycznej firmy. Jej pracownicy, po oględzinach budynku i poznaniu warunków środowiskowych, zaproponowali włączenie do systemu grzewczego kolektorów słonecznych.
Dom ogrzewa dwufunkcyjny kondensacyjny kocioł gazowy. Współpracuje z grzejnikami na ścianach oraz z wodnym ogrzewaniem podłogowym, zajmującym 30% powierzchni obiektu (ułożonym na parterze w kuchni, przedpokoju, łazience oraz przy kominku i na werandzie). Rafał wybrał płaskie kolektory słoneczne, które od marca do października przygotowują c.w.u. w buforze o pojemności 300 l. W celu obniżenia wysokich kosztów użytkowania gazu płynnego, w salonie zamontował norweski wkład kominkowy o mocy 10 kW, z komorą wyłożoną wermikulitem.
Właściciele zdecydowali się również uzdatniać wodę z wodociągu. Dwa filtry sedymentacyjne, zainstalowane za wodomierzem, chronią wodę z wodociągu przed zanieczyszczeniami mechanicznymi.
Jesteśmy zadowoleni ze zmiany technologii budowy, bo dom murowany łatwiej się ociepla, niż drewniany. A my wiedząc, że będzie ogrzewany drogim gazem płynnym i kominkiem, musieliśmy się naprawdę przyłożyć do starannej termoizolacji. Ławy fundamentowe ociepliliśmy w pionie i w poziomie grubymi warstwami styropianu – odpowiednio 10 cm i 20 cm. Na elewacjach z pustaka ceramicznego P+W ułożyliśmy 12 cm styropianu. W drewnianym stropie nad parterem i poddaszem na deskach i kontrłatach – specjalną wełnę akustyczną o grubości 10 cm, którą „zamknęliśmy” płytami OSB. Pod dachem nad strychem wełna mineralna ma gr. 15 cm, w lukarnach i skośnych ścianach poddasza – do 30 cm. Wstawiliśmy okna z Uw = 0,9, które mają plastikowe ramy i dwie szyby. Dziś na pewno zastosowalibyśmy trzy szyby i rolety zewnętrzne, jako dodatkowe ocieplenie i zabezpieczenie dużych przeszkleń |