Jagoda i Marek od kilku miesięcy mieszkają w Skwierzynce – niewielkiej miejscowości leżącej tuż przy granicy administracyjnej Koszalina. Lokatorami domu są jeszcze córka Joanna oraz kotka Tequila. Syn Michał usamodzielnił się już i mieszka w Poznaniu.
Znajomi często pytają nas, skąd właściwie przyszedł nam do głowy pomysł, aby budować dom? Skąd wzięliśmy się na tej wsi? A ja odpowiadam wówczas – z marzeń! Z marzeń mojego męża i… i z gwiazd!
Trzeba mieć zapał
Od wielu lat plątał się nam po głowie pomysł, aby "się wybudować" – mówi Marek. – Ale jakoś nigdy nie podchodziliśmy do tych pomysłów w sposób konkretny. Nie szukaliśmy działki ani konkretnego projektu. To było takie marzenie w formie czystej. Podobnie jak miliony ludzi, oglądaliśmy różne domy i wzdychaliśmy. "A może byłoby warto…?" Ale ciągu dalszego nie było.
Miałam oczywiście wątpliwości – Czy pięćdziesięciolatki powinny budować dom? Dużo myślałam na ten temat. Były chwile, w których sądziłam, iż jest już za późno. Innym razem dochodziłam do wniosku: "a właściwie, dlaczego nie?". Szukałam ludzi w podobnym wieku, którzy również podjęli takie wyzwanie. Nie było łatwo ich znaleźć. Budujących w okolicach trzydziestki jest cała masa. Ale inwestorów w naszym wieku… jest już znacznie mniej.
A tak na marginesie... Coś sobie przypomniałam! Chyba ten prawdziwy początek naszej decyzji był jeszcze inny. Kilka lat temu mój mąż wstał pewnego ranka... A mieliśmy wówczas przepiękne, duże czteropokojowe mieszkanie w Koszalinie. Mąż wstał i stwierdził: "Kawy bym się napił". "Nie widzę problemu – odpowiedziałam. – Już robimy!" "Tak, ale ja bym napił się tej kawy na tarasie" – usłyszałam. To zdarzenie zostało pewnie gdzieś w naszej podświadomości.
W salonie na parterze zainstalowano nowoczesne źródła światła – oprawy LED-owe |
Jak znaleźć projekt?
Zaliczkę za działkę zapłaciliśmy dosłownie z ostatnich pieniędzy – mówi Marek. – Nie byliśmy przygotowani na budowę domu, nie mieliśmy odłożonego grosza … Trzeba było zatem postarać się o kredyt. Ale, żeby dostać kredyt, trzeba mieć w ręku projekt. Zaczęliśmy więc szukać jakiegoś odpowiedniego. Każdy, kto to w życiu robił... wie, że nie jest to sprawa łatwa. A kto nie robił, musi uwierzyć na słowo.
A jeśli mówimy już o poszukiwaniach projektu, to muszę wspomnieć o jeszcze jednej metodzie – śmieje się Jagoda. – Mój mąż jest bardzo otwartym człowiekiem i uważa, że można zapukać do każdych drzwi. Jeździliśmy więc po okolicach Koszalina i szukaliśmy również w realu domów, które pasowałyby na naszą działkę.
A wracając jeszcze do dylematu – dom parterowy, czy piętrowy. Wielu ludzi planuje domy parterowe z obawy przed tym, że kiedyś ciężko będzie im wejść na górę. Pomimo że nasz dom jest piętrowy, to jeszcze do niedawna myślałem dokładnie tak samo.
Ostatnio byliśmy jednak u znajomych i usłyszałam od nich: "Nie można budować domu i bać się, że kiedyś nie wejdziesz do góry! To zły sposób myślenia! Przecież miliony ludzi mieszkają na pierwszym, drugim, trzecim i wyższych piętrach. Duża część z nich ma już ponad sześćdziesiąt lat. To, że muszą dać radę, często utrzymuje ich w dobrej kondycji". Można zatem zupełnie odwrócić myślenie. To co budziło nasze obawy, okazuje się wtedy czymś, co nas wzmacnia.
Amber
Kiedy przystępowaliśmy do szukania projektu, byłem kompletnie "zielony", jeśli chodzi o budownictwo – wspomina Marek. – Jedyna rzecz, jaką naprawdę wiedziałem, to ta, że dach dwuspadowy jest stosunkowo tani w wykonaniu. Szukałem zatem domu z takim właśnie dachem. A tak na marginesie... Mamy znajomych, u których wykonanie dachu kosztowało więcej niż wybudowanie naszego domu! W projekcie "Amber" ujął nas tradycyjny charakter domu, umiejętnie połączony z elementami nowoczesnej architektury. Oprócz wyglądu zewnętrznego, ważne były dla nas również powierzchnie pokoi na piętrze.
W bardzo wielu projektach na poddaszu przewidziane są małe pokoiczki, mogące wywołać napad klaustrofobii. W "Amberze" pokoje na piętrze są naprawdę duże. Nasza sypialnia ma na przykład aż 23 m2. W projekcie zachwyciła nas również klatka schodowa. Jest szeroka... Wszystkim się to podoba, a już najbardziej zadowoleni byli panowie od przeprowadzek.
Przejście z salonu do jadalni zostało poszerzone w stosunku do oryginalnego projektu | W jadalni drzwi tarasowe zastąpiono dużym oknem |
Tym, co przeważyło szalę na rzecz projektu "Amber", była jednak wizyta w Warszawie – mówi Jagoda. – Zaprosili nas "ania&alek", poznani na . Przesympatyczni ludzie, którzy utwierdzili nas w dokonanym wyborze. Alek podpowiedział nam również wiele przeróbek i pokazał, że można je wykonać przy użyciu stosunkowo prostych rozwiązań.
Wybierać projekt, tak jak już mówiliśmy, trzeba było dosyć szybko, gdyż należało zdobyć kredyt – podkreśla Marek. – Poszliśmy po linii najmniejszego oporu... Nie chodziliśmy do banków, tylko skontaktowaliśmy się z doradcą kredytowym. To on załatwiał za nas większość formalności i wystąpił w naszym imieniu do kilku banków jednocześnie. Nie ponosiliśmy też żadnych kosztów z tym związanych, gdyż to banki opłacają doradców. Zaoszczędziliśmy zatem sporo czasu, nie narażaliśmy się na stresy... Warto więc skorzystać z usług fachowca. A kredyt udało nam się uzyskać w grudniu 2009 r.
Budowa
Wynajęty przez nas wykonawca okazał się bardzo solidny i terminowy – mówi Marek. – Potrafił również utrzymać wysokie tempo prac budowlanych. A owo tempo narzucił nam właściwie bank. Wyznaczył takie terminy przekazywania kolejnych transzy kredytu, że trzeba było naprawdę dobrze się uwijać.
Łazienkę na piętrze urządzono w miejscu przewidzianym w projekcie na otwartą bibliotekę |
Ale może w sumie... Może dobrze się stało – stwierdza Jagoda. – Dzięki temu nasz wymarzony dom stanął szybciej. Prace ruszyły w kwietniu 2010 r. A wprowadziliśmy się już w listopadzie 2011 r. Wcześniej pomieszkiwaliśmy w nowym domu w czasie weekendów.
Chodziło o to, aby nasz kot przyzwyczaił się do nowych warunków. Tequila to kot "po przejściach", którego wzięliśmy dosłownie ze śmietnika. Od tamtego czasu nie bywał na dworze. Już przeprowadzka do mojej mamy, u której czekaliśmy na wykończenie domu – po tym, jak sprzedaliśmy mieszkanie – spowodowała, że kot z ośmiu kilo schudł do pięciu. Baliśmy się zatem, jak zaaklimatyzuje się w Skwierzynce. Okazało się, że Tequila dosyć szybko doszła do wniosku, że jest u siebie.
Jest taki wiek, że człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, że czas jest rzeczą bezcenną i że już zawsze będzie go brakować – mówi Marek. – Pewnie dlatego tak zależy mi, aby teraz jak najszybciej urządzić ogród wokół domu. Właściwie chciałbym, aby był już teraz, zaraz. A jednocześnie zdaję sobie przecież sprawę, że piękny ogród wymaga bardzo wielu prac i nie da się go urządzić w błyskawiczny sposób. No... chyba, że ktoś dysponuje nadmiarem pieniędzy. Nam, ludziom z kredytem, nadmiar gotówki na razie nie grozi. Dlaczego o tym mówię? Ten brak czasu to również jeden z powodów, że szybkie tempo powstawania domu nawet nam odpowiadało.
Dom wzrastał błyskawicznie, ale wiedzieliśmy, że nie stać nas na materiały marnej jakości – stwierdza Jagoda. – Z byle czego mogą budować ludzie naprawdę zamożni. Z kredytu powinno się wznosić taki budynek, którego nie trzeba będzie po kilku latach gruntownie remontować.
Dom i instalacje
Centrala wentylacyjna z odzyskiem ciepła została zainstalowana na strychu (nad sypialnią) |
Ściany zewnętrzne domu wzniesione są z betonu komórkowego, ocieplone styropianem i wykończone tynkiem cienkowarstwowym.
Zrezygnowaliśmy z cegły klinkierowej w niektórych fragmentach elewacji – mówi Marek. – A powody były prozaiczne – koszty! Stropy i schody są wylewane. Szczególnie ważne jest to w drugim przypadku. W wielu domach trzeba budować schody prowizoryczne, tymczasowe, aby można swobodnie prowadzić prace wykończeniowe na piętrze. U nas solidne wejście na poddasze było od początku. Na dachu leży tradycyjna dachówka ceramiczna, a połać jest ocieplona dwiema warstwami wełny mineralnej.
Dom jest ogrzewany kotłem gazowym kondensacyjnym z zasobnikiem ciepłej wody użytkowej o pojemności 120 litrów. Świeże powietrze w budynku zapewnia wentylacja z rekuperacją, zainstalowana na strychu.
Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, aby pomniejszyć koszty eksploatacyjne – stwierdza Marek. – Chcę jednak powiedzieć, że decydując się na instalację z odzyskiem ciepła, nie warto wierzyć ulotkom, które gwarantują jakieś wyśrubowane wartości. Widziałem nawet 80–90%! Moim zdaniem – nadinterpretacja albo dezinformacja! Usatysfakcjonuje mnie wynik na poziomie 40–50%, a to moim zdaniem jest bardziej realne. Oszczędności i tak są duże.
Kominek w salonie wyposażony jest w płaszcz wodny. Doszliśmy do wniosku, że ta inwestycja przyniesie korzyści. Oba systemy grzania są spięte w całość. Kominek sprawdza się szczególnie dobrze w okresach przejściowych – wiosną, jesienią. Na całym parterze ułożone jest ogrzewanie podłogowe, natomiast na piętrze, z wyjątkiem łazienki, zdecydowaliśmy się na grzejniki.
Jeśli mowa o instalacjach, to warto podkreślić, że postawiliśmy w domu na oświetlenie LED-owe – podkreśla Jagoda. – Minus jest taki, że w Polsce, jeśli mają być to źródła światła dobrej jakości, to jest to pokaźna inwestycja. Ale oszczędności są znaczące, a przy tym dom jest dobrze oświetlony... Oprawy LED-owe mają ponadto bardzo atrakcyjny, nowoczesny design, który podkreśla nowoczesny charakter wnętrz.
Spacer po domu
W oryginalnym projekcie "Amber" do pomieszczeń mieszkalnych wchodzi się przez przeszklony wiatrołap – mówi Marek. – Od początku nie podobało mi się takie rozwiązanie. Wiatrołap miał zbyt małą powierzchnię... trzy osoby odwiedzające dom, to byłby już tłok. Zlikwidowaliśmy zatem drugie wewnętrzne drzwi. Nie ma wiatrołapu. Jest korytarzyk. Ale ponieważ w naszej okolicy wiatr hula mocno i często, musieliśmy zainwestować w bardzo porządne, szczelne drzwi wejściowe.
Korytarz na piętrze |
Ważną przeróbką było zmniejszenie pokoju na parterze, który znajduje się na prawo od wejścia – podkreśla Jagoda. – Jego kosztem wygospodarowaliśmy łazienkę. W przyszłości, kiedy zaistnieje potrzeba, aby rodzice zamieszkali z nami, takie rozwiązanie będzie z pewnością bardzo wygodne.
Jeśli chodzi o parter, to znaczącej przeróbki dokonaliśmy w jadalni – stwierdza Jagoda. – Pierwotnie znajdowało się w niej wyjście na drugi taras, którego nie potrzebowaliśmy. W miejscu drzwi pojawiło się zatem duże okno witrynowe. Poszerzyliśmy również przejście pomiędzy jadalnią a salonem.
Ostatnią ważną przeróbką na dolnej kondygnacji było zastąpienie wewnętrznego filaru w narożniku salonu zwykłym słupkiem, wylanym z betonu – mówi Marek. – Natomiast na klatce schodowej trójkątne okno zastąpiliśmy prostokątnym, które jest bardziej funkcjonalne. Na poddaszu, po lewej stronie patrząc od schodów, znajduje się nasza sypialnia. Zrezygnowaliśmy z dodatkowej, trzeciej łazienki, która była tu zaplanowana. Jej kosztem powiększyliśmy garderobę.
Naprzeciw schodów, w oryginalnym projekcie znajdowało się otwarte pomieszczenie, zwane biblioteką. U nas w domu urządziliśmy tam dużą, dziewięciometrową łazienkę. Natomiast w miejscu, w którym łazienkę przewidział projektant, my urządziliśmy garderobę ogólną.
Marek Żelkowski