Dom ze szklaną ścianą

Dom ze szklaną ścianą

Naprawdę trudnym klientem nie jest ta osoba, która ma swoje koncepcje i wizje. Największym wyzwaniem projektowym jest dostać od inwestora pełną swobodę w kształtowaniu budynku! Z architektami Piotrem Jankowskim i Michałem Piechnikiem rozmawia Marek Żelkowski.

Piotr Jankowski Piotr Jankowski: Studiował architekturę i urbanistykę na Politechnice Poznańskiej. W trakcie studiów wyjechał na stypendium do Vitus Bering Centre for Higher Education w Horsens w Danii. Tam na kierunku Constructing Architect miał okazję zapoznać się ze skandynawskimi sposobami budowania i myślenia o architekturze.

 

W latach 2005–2007 był zatrudniony w poznańskich biurach Cerprojekt oraz Pracowni Usług Projektowych AG. Pracował między innymi przy projektach obiektów mieszkaniowych, usługowych, użyteczności publicznej oraz stacji paliw. Obecnie współtworzy biuro Wyspa-Architekci.

 

Architekturę łączy z zainteresowaniem naukami ścisłymi, a w szczególności fizyką, stąd chętnie zgłębia temat fizyki budowli, energooszczędności w budownictwie, domów pasywnych oraz najnowszych technologii, nie tylko w architekturze.
 
Michał Piechnik Michał Piechnik: Pracę dyplomową obronił na Wydziale Architektury Politechniki Poznańskiej. Studia ukończył, otrzymując Nagrodę Rektora Politechniki Poznańskiej, prof. dr hab. inż. Adama Hamrola za osiągnięcie doskonałych wyników w trakcie studiów.

 

W latach 2001–2008 pracował w Pracowni Projektowej Piechnik, a następnie w Pracowni Architektonicznej Ewy i Stanisława Sipińskich, współpracując między innymi przy projektach: wieżowca Andersia przy Placu Andersa; Galerii Malta w Poznaniu; osiedli mieszkaniowych Żurawiniec III i Żurawiniec IV. Obecnie współtworzy biuro Wyspa-Architekci. Od 2009 roku jest asystentem na Wydziale Architektury Politechniki Poznańskiej w Katedrze Architektury Usługowej i Mieszkaniowej.

 

W sferze jego badań i zainteresowań znajduje się architektura dla najmłodszych (m.in. architektura przedszkoli), a w szczególności jej aspekt pedagogiczny.

Marek Żelkowski: Dom doskonale wpasowany w otoczenie. Nawiązujący bryłą do lokalnej architektury. Niby tradycyjny, a jednak nowoczesny. Kto zamówił u panów ten projekt?

Michał Piechnik: Inwestor, który pojawił się u nas, był trzydziestokilkulatkiem o dosyć ekspresyjnej, żywiołowej naturze. Wspólnie z żoną zapragnęli zamieszkać z dala od zgiełku miasta. Kupili więc działkę w okolicach Poznania. Kiedy zgłosił się do nas, nie miał sprecyzowanych oczekiwań odnośnie domu. Więcej… Nie miał nawet przybliżonej wizji.

 

Dla każdego architekta traktującego poważnie swój zawód, taki klient nie jest klientem łatwym. Wybrał nas dlatego, iż nasze realizacje i projekty, które mógł prześledzić na stronie internetowej, wpisywały się w koloryt architektury charakterystycznej dla obszarów niezurbanizowanych.

 

Piotr Jankowski: Wspominając początki, warto również podkreślić, że o ile oczekiwania dotyczące bryły budynku oraz szczegółów związanych z jego funkcjonalnością nie były przez inwestora konkretnie sprecyzowane, to spraw formalno-prawnych pilnował bardzo drobiazgowo. Już na pierwsze spotkanie przyszedł dobrze przygotowany. Przede wszystkim doskonale orientował się, jakie problemy mogą wyniknąć ze współpracy pomiędzy inwestorem a architektem.

 

Negocjacje dotyczące poszczególnych punktów umowy trwały bardzo długo. Chwilami odnosiliśmy wrażenie, że mamy do czynienia ze zbyt szczegółowym analizowaniem warunków potencjalnej współpracy. A momentami przestawałem w ogóle wierzyć, że uda się nam podpisać umowę.

 

M.P.: Inwestor skupił się przede wszystkim na terminach. Szczegółowo określał na przykład – po ilu dniach dostanie kolejne poprawione wersje projektu, jaka będzie częstotliwość kontaktów...

 

 Plan parteru
Paln parteru 1. Przedsionek
2. Hol
3. Pokój dzienny
4. Jadalnia
5. Kuchnia + spiżarnia
6. Łazienka
7. Łazienka
8. Komunikacja
9. Sypialnia
10. Garderoba
11. Łazienka
12. Pokój
13. Pokój
14. Gabinet
15. Komunikacja
16. Pralnia
17. Kotłownia
18. Garaż

Czy takie dopinanie umowy na ostatni guzik nie było męczące? Przez cały czas para szła właściwie w gwizdek!

M.P.: Tak mogłoby się wydawać, ale nam postawa inwestora bardzo odpowiadała. Wszystko było doprecyzowane, jasno określone. Poza tym umowa, która była wynikiem negocjacji, miała charakter symetryczny.

 

P.J.: Podeszliśmy do tego etapu kontaktu z inwestorem w sposób asertywny i jasno oraz klarownie określiliśmy, co możemy mu zagwarantować, a które z jego oczekiwań są z naszego punktu widzenia nie do spełnienia. No i udało nam się spotkać niejako w połowie drogi.

 

Dom ze szklaną ścianą
(fot. www.wyspa-architekci.pl)

Po etapie formalno-prawnych ustaleń nadszedł czas projektowania.

M.P.: Dostaliśmy wolną rękę. Pracę rozpoczęliśmy od wizyty w miejscu, w którym miał powstać dom. Myślę, że jest to najprostszy sposób wczucia się w klimat danego terenu. Łatwiej również złapać inspirację. W każdym razie mnie się udało.

 

P.J.: Działka leży około 25 km od centrum Poznania i ma powierzchnię około 3 tys. m2. Niestety, moment do odwiedzin w miejscu planowanej inwestycji był nie najlepszy. Był śnieżny i mroźny styczeń. A wizyta skończyła się... mniej więcej kilometr przed działką, nasz samochód terenowy utknął w zaspie. Obszar był rzeczywiście słabo zurbanizowany. Ale bardzo piękny. Tuż obok działki inwestora rozciągała się rozległa opadająca w dół skarpa i malowniczy widok na dolinę.

 

M.P.: W pobliżu znajdowały się niewielkie skupiska zabudowy kalenicowej o charakterze zagrodowym. Specjalnie to podkreślam, gdyż był to element, który odegrał istotną rolę podczas prac projektowych. Był po prostu inspiracją! Ale o tym za chwilę... Po powrocie z rekonesansu skupiliśmy się na zbadaniu oczekiwań inwestora związanych z przyszłym domem. To były dość ogólne rozmowy, które bardziej miały nam uświadomić kierunek naszych prac niż szczegółowe rozwiązania.

 

P.J.: Przede wszystkim chcieliśmy poznać zarys funkcjonalny domu, a zatem liczbę pokoi, rodzaje pomieszczeń...

 

M.P.: Warto jednak podkreślić, że sam inwestor stwierdził, iż nie powinniśmy zgłaszanych przez niego oczekiwań traktować w sposób wiążący. Powiedział, że daje nam worek, z którego musimy wybrać to, co będzie potrzebne. Jeśli chodzi o układ funkcjonalny i powiązanie poszczególnych pomieszczeń wewnątrz budynku, to tak, jak powiedziałem wcześniej, mieliśmy wolną rękę.

 

P.J.: Inwestor życzył sobie tylko, aby budynek był parterowy, ale to my musieliśmy zdecydować, czy postawimy na przykład na wnętrza otwarte, czy też może na zamknięte... Niemal od początku wiedzieliśmy, iż trzeba będzie rozbić bryłę parterowego domu na kilka mniejszych brył.

 

M.P.: Trzeba było podejść do projektu w sposób kreatywny. Nasz inwestor, w chwili rozpoczęcia prac, był na tym terenie pionierem. Obecnie sytuacja już się zmieniła... Ale wówczas najbliższym budynkiem był dom sołtysa... Sołtysa, który – notabene – wyciągał nas traktorem z zaspy. To właśnie sylwetka jego domu, była dla mnie inspiracją, o której wspominałem wcześniej.

I tak powstał kilkubryłowy budynek, nawiązujący wyglądem do zabudowań gospodarskich?

P.J.: Tak! Decyzja projektowa była taka, że podzielimy ten budynek na kilka brył, które zawierać będą różne części funkcjonalne. W oparciu o to właśnie założenie powstały dwa wstępne projekty. Ich wspólnymi cechami było to, że jedna z brył mieściła trzystanowiskowy garaż – takie nietypowe wymaganie inwestora, druga – część sypialną, a trzecia – dzienną i reprezentacyjną.

 

Oba projekty różniły się układem kalenic w poszczególnych bryłach, składających się na dom. Pierwszy zakładał, że dwie kalenice będą do siebie równoległe, a trzecia przeciwstawna, drugi – wszystkie kalenice w stosunku do siebie równoległe.

 

Makieta projektu zaakceptowanego przez inwestora Makieta projektu, który nie został zrealizowany
Makieta projektu zaakceptowanego przez inwestora (fot. www.wyspa-architekci.pl) Makieta projektu, który nie został zrealizowany (fot. www.wyspa-architekci.pl)


M.P.: Inwestorowi spodobały się nasze wstępne projekty, ale miał kłopoty z podjęciem decyzji, który z nich wybrać. W ramach dodatkowego zlecenia poprosił zatem o wykonanie dwóch makiet.

 

P.J.: Przyznam, że trochę nas to zaskoczyło, bo większość inwestorów podejmuje zazwyczaj decyzje na podstawie wizualizacji. Przy takiej, stosunkowo niewielkiej, skali projektu makiety są naprawdę rzadkością, gdyż ich wykonanie podnosi koszty, a tendencja jest taka, aby je raczej obcinać.

 

Makiety najczęściej wykonuje się dla developerów w przypadku większych założeń. Po wykonaniu makiet inwestor podjął decyzję stosunkowo szybko. Zdecydował się na pierwszy wariant, to znaczy dwie kalenice równoległe i trzecia przeciwstawna. Przy okazji warto podkreślić, że makiety nie miały charakteru... że tak to ujmę marketingowego. Nie służyły do sprzedania inwestorowi gotowego domu. Nie były kompletnymi koncepcjami, a jedynie ich zarysem. Swoistym narzędziem do dalszych prac projektowych.

 

M.P.: Przyznam się, że owo doświadczenie z makietami dało mi sporo do myślenia. Staram się je również wykorzystać w swojej pracy akademickiej. Próbuję wpoić studentom przekonanie, iż dla inwestora ma czasami znaczenie to, aby zobaczyć bryłę w przestrzeni, a nie tylko na rysunku lub komputerowej wizualizacji.

W budynku, o którym rozmawiamy, zwraca uwagę przeszklona fasada...

P.J.: Nasza praca nad tym domem obfitowała w ciekawe doświadczenia. W pewnym momencie inwestor dostarczył nam zdjęcie budynku, w którym cała ściana szczytowa była wykonana ze szkła. Oczywiście z sugestią, że chciałby, aby w nowo projektowanym domu znalazło się podobne rozwiązanie. I pomyśleć, że to architekci podejrzewani są przeważnie o przemycanie ekstrawaganckich, kosztownych rozwiązań...

 

W tym przypadku było dokładnie odwrotnie. Próbowaliśmy zracjonalizować propozycję klienta i pomniejszyć jego koszty, proponując ogromne prostokątne okno w salonie. Naszym zdaniem 12 m2 szklanej powierzchni to i tak musiałby być spory wydatek. Inwestor nalegał jednak, aby cała ściana szczytowa wykonana była ze szkła. Nie było to wcale takie proste, gdyż wymagało zmian w konstrukcji budynku. Muszę jednak powiedzieć, że dobrze się stało.

 

Przeszklenie usytuowane od strony południowej robi naprawdę duże wrażenie. Jego poprawne wykonanie wymagało jednak głębokiego przemyślenia. I nie chodzi mi wyłącznie o strukturę czysto budowlaną. Trzeba było wziąć pod uwagę takie elementy, jak nagrzewanie i wychładzanie się budynku. Dzięki przedłużeniu połaci dachowej, uzyskaliśmy efekt ochrony przed wysokim słońcem w okresie letnim. Jednocześnie zimą straty budynku nie są duże, gdyż niskie słońce o tej porze roku zapewnia zyski energetyczne. W przeszkleniach zastosowano szkło niskoemisyjne o korzystnym współczynniku przenikania ciepła U.

Wybierzmy się zatem na wirtualny spacer po domu.

M.P.: Jak już mówiliśmy, dom o łącznej powierzchni 270 m2 składa się z trzech niezależnych funkcjonalnie brył. Przez drzwi wejściowe dostajemy się do obszernego przedsionka, z którego możemy przejść zarówno do części garażowo-technicznej, jak i do części dziennej budynku. W części techniczno-garażowej oprócz pomieszczenia z trzema stanowiskami dla samochodów, znajdują się również pralnia i kotłownia. Z przedsionka można dostać się do tej części domu, która łączy strefę dzienną-oficjalną i nocną-prywatną.

 

Znajduje się tam trzon złożony z dwóch łazienek. Wejście do pierwszej z nich zlokalizowane jest w bezpośredniej bliskości salonu, natomiast do drugiej można dostać się już tylko z części prywatnej budynku. Aby ułatwić komunikację wewnątrz domu, zastosowaliśmy dwa przejścia. Trzon da się obejść dookoła.

 

Są zatem dwie niezależne drogi – pierwszą z nich można dostać się do kuchni i jadalni, natomiast drugą bezpośrednio do salonu. Przy licznej rodzinie, a taką planuje inwestor, to spore ułatwienie. Z dużego, czterdziestometrowego salonu o wysokości około 5 m, przez przeszkloną ścianę, widać bezkres pól.

 

Aranżacja pokoju dziennego
Aranżacja pokoju dziennego (fot. www.wyspa-architekci.pl)


Robi to spore wrażenie na odwiedzających. Warto dodać, że linia zabudowy znajduje się około 20 m od drogi. To sporo. Duże przeszklenie nie narusza zatem prywatności domowników. Pokój dzienny jest połączony z jadalnią i dalej z kuchnią, ale nie jest to pełne otwarcie. Pomieszczenia są częściowo oddzielone ścianą z kominkiem. Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to, że ciąg komunikacyjny z kuchnią, który znajduje się po prawej stronie kominka, jest zamknięty dużym oknem z widokiem na ogród. Zależało nam, aby przeszyć ten dom różnymi widokami. Jadalnia jest dogodnie połączona z kuchnią, ale jednocześnie oddzielona od niej w taki sposób, że ma kameralny charakter.

 

P.J.: W części nocnej znajdują się cztery pokoje. Trzy z nich to sypialnie, czwarty to gabinet, który położony jest najbliżej garażu. Znajdująca się najdalej od niego sypialnia rodziców jest wyposażona w sporą garderobę oraz niezależną łazienkę. Udało się to bardzo ładnie zakomponować. Kolejne dwa pomieszczenia części nocnej to pokoje dziecięce. Ważnym założeniem projektowym było zapewnienie domownikom możliwości wyjścia z większości pomieszczeń na zewnątrz budynku. Okolica jest zabudowana dosyć luźno, wokół jest sporo przestrzeni... aż prosi się, żeby wyjść rano z domu i bosą stopą dotknąć zroszonej trawy.

A z jakich materiałów wzniesiono ten dom na odludziu?

P.J.: Ściany powstały z pustaków ceramicznych. Natomiast ocieplenie to 18 cm wełny mineralnej. Trzecią warstwę stanowi cegła licówka. W salonie, w związku z życzeniem inwestora dotyczącym przeszklenia, musieliśmy natomiast użyć elementów żelbetowych. Rezygnacja ze ściany szczytowej spowodowała utratę tradycyjnego wieńca. Zachodziła zatem konieczność odpowiedniego stężenia konstrukcji. Wytyczną inwestora było zastosowanie czystej ramy bez jętek spinających, stąd taka nieco wyszukana zbrojona konstrukcja z betonu, odlewana pod kątem połaci dachowej.

 

Widok elewacji zachodniej
Widok elewacji zachodniej (fot. www.wyspa-architekci.pl)


M.P.: A skoro już jesteśmy przy dachu, to pokryty jest on prostą, płaską dachówką ceramiczną. Jeśli natomiast chodzi o jego ocieplenie... Konstrukcja dachowa ma charakter mieszany. Nad wysokim salonem zdecydowaliśmy się na więźbę krokwiowo-jętkową, bez podpór pośrednich. W tej części domu ocieplenie znajduje się w połaci dachu. Części garażowa i sypialna są natomiast przykryte wiązarami kratowymi i tam ocieplenie znajduje się na suficie podwieszonym. W obu wypadkach jest to po 30 cm wełny mineralnej.

 

Widok części dziennej domu
Widok części dziennej domu (fot. www.wyspa-architekci.pl)

Jak się tworzy się projekty domów w duecie?

M.P.: Trzeba mieć trochę szczęścia, aby poznać wspólnika w odpowiednim momencie życia. My z Piotrem nie znamy się wcale aż tak długo.

 

P.J.: Poznaliśmy się lepiej dopiero pod koniec studiów. A właściwie to już po... Co jest dosyć zabawne, zważywszy że studiowaliśmy razem.

 

M.P.: Uważam, iż potrzebny jest zestaw cech, które się uzupełniają i pozwalają tworzyć nową jakość. Każdy z nas ma odmienny charakter. Ja jestem żywiołowy, Piotr bardziej stonowany. Już tylko te cechy przekładają się później na proces projektowania. Naczelną zasadą naszej współpracy jest to, że ustalamy, który z nas odpowiada za koordynację prac nad danym projektem, jednocześnie konsultując ze sobą wszelkie rozwiązania.

 

P.J.: Te konsultacje służą pokazaniu sobie nawzajem, że można na dany problem spojrzeć inaczej. To ważne! Do każdego projektu wyznaczamy projektanta prowadzącego, to pozwala na sprawniejszą pracę. W przypadku projektu, o którym rozmawiamy, głównym projektantem był Michał.

 

M.P.: Ale i tak proces projektowania to częste burze mózgów pod hasłem: jak można zrobić to jeszcze lepiej. Udaje nam się unikać eksponowania osobistych ambicji, które niszczą wiele zespołów. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że każdy z nas mógłby zaprojektować dom dla inwestora osobno, ale jako zespół tworzymy wartość dodaną. Projekt, który powstaje, nie jest w związku z tym mój albo Piotra. W zdecydowany sposób jest nasz. Każdy wnosi do niego to, co istotne w jego charakterze i wiedzy.

 

P.J.: Działanie w duecie pozwala również szybciej wychodzić z kryzysów spowodowanych tym, że ludzki umysł ma naturalną tendencję podążania pewnymi utartymi drogami. A to prowadzi czasami w ślepą uliczkę. Łatwiej z niej wyjść, gdy na projekt spojrzy ktoś inny, kto nie zafiksował się na pewnym sposobie myślenia i ma świeże podejście. Podobnie jak w sztafecie. Raz jeden z nas trzyma pałeczkę, raz drugi.

Czy macie panowie jakieś zasady, którymi kierujecie się podczas kontaktów z inwestorami?

Naprawdę trudnym klientem nie jest ta osoba, która ma swoje koncepcje i wizje. Największym wyzwaniem projektowym jest dostać od inwestora pełną swobodę w kształtowaniu formy i funkcji budynku.
P.J.: Jeśli chodzi o pierwsze kontakty, to staramy się nie ustalać niczego telefonicznie. Zawsze zapraszamy naszego potencjalnego klienta na niezobowiązującą rozmowę. Staramy się w czasie jej trwania określić główne oczekiwania inwestora.

 

Czasami w czasie rozmowy okazuje się, że ma on już jakieś wstępne przemyślenia, a nawet podane w najróżniejszej formie szkice przyszłego domu. Podczas pierwszego spotkania staramy się także jasno przedstawić zasady współpracy i jej poszczególne etapy. Nauczyliśmy się, że najważniejsze, aby nie pojawiały się niedomówienia.

 

M.P.: Ważne, żeby klient wychodził z rozmowy z nami z głębokim przekonaniem oraz wiedzą, dlaczego chce nam powierzyć wykonanie projektu, albo też dlaczego nie chce tego zrobić.

 

P.J.: Zdarza się, że wstępne szkice, które przynosi klient, są krokiem w dobrą stronę, ale bywa również i tak, że od początku widzimy, że jesteśmy wstanie rozwiązać coś lepiej, bardziej funkcjonalnie. Jeśli już tak się zdarza, to zawsze przedstawiamy alternatywne rozwiązania. To taki element edukacyjny. Oczywiście nic nie robimy na siłę.

 

M.P.: Cały czas pamiętamy o tym, że architekt jest jednak zawodem służebnym, profesją zaufania publicznego i nie możemy nic robić na siłę. Ale mówiąc szczerze, naprawdę trudnym klientem nie jest ta osoba, która ma swoje koncepcje i wizje. Największym wyzwaniem projektowym jest dostać od inwestora pełną swobodę w kształtowaniu formy i funkcji budynku. Zdarzyło się nam również pracować z klientem, który wiedział o swoim przyszłym domu tylko jedną rzecz – jak ma wyglądać kuchnia. Wszystkie inne pomieszczenia miały być podporządkowane tej wizji. Trudno było! Trudno, ale również zabawnie i sympatycznie. Udało się nam zaspokoić tak nietypowo ustawione oczekiwania.

A co powiecie panowie o przestrzeni architektonicznej w Polsce?

M.P.: Jest ona zupełnie inna niż ta, którą możemy obserwować, spędzając wakacje nad Morzem Śródziemnym lub w Skandynawii. To jest rezultat... między innymi tego, że nasi rodacy w przyspieszonym tempie zaspokajają swoje potrzeby. Przerabiamy kurs praktycznego kapitalizm w przyśpieszonym tempie. I tu można odwołać się do klasycznej piramidy potrzeb Maslowa.

 

Polacy zaspokajają, póki co, te najbardziej podstawowe. Liczy się to, aby mieć własny dach nad głową. Potrzeby estetyczne, jako potrzeby wyższego rzędu, przez niektórych w ogóle nie są dostrzegane. Jednak coraz częściej spotykamy ludzi, którzy zaczynają zauważać, że coś z przestrzenią wokół nich nie jest w porządku.

 

P.J.: Przecież rok po roku przestrzeń wokół nas staje się coraz bardziej wypełniona. To paradoks, ale... w Polsce jest cała masa doskonałych architektów, którzy czują kontekst, w jakim powstają budynki. Ale co zrobić, jeśli ich sugestie bywają odrzucane. Inwestorzy kierują się często zupełnie innymi wartościami i potrzebami.

 

Na szczęście, coraz częściej zdarza się, że klienci decydują się zaufać fachowcom. Nie forsują gotowych rozwiązań, ale oczekują koncepcji zaproponowanych przez architekta uznając, że ktoś może wiedzieć więcej i w bardziej właściwy sposób wkomponować ich dom w otoczenie. To w gruncie rzeczy bardzo pozytywne zjawisko. Ma bowiem w sobie walor edukacyjny. A człowiek uwrażliwiony, obcujący z harmonią i pięknem staje się również bardziej wrażliwy oraz empatyczny. Otwarty na drugiego człowieka.

 

Komentarze

Gość menazka
15-11-2018 17:18
Świetny projekt. Jedynie przyczepił bym się do do cegły która wygląda dość plastikowo (może wina zdjęć). Cegła o zróżnicowanej fakturze chyba wydałaby się lepsza.
Gość qwerty
05-10-2018 16:38
Ten dom na fotkach wygląda tak jakby architekt adaptował na zabudowania mieszkalne jakies budynki gospodarcze typu stodoła. Patrząc na zdjecia trzeba przyznać że w sumie udała sie architektowi przeróbka stodoły i chlewni na dom mieszkalny. Mógłby tylko przedłużyć krokwie aby deszcz ...
Gość lirafan
10-08-2012 22:27
jest wieś to jest i stodoła:) byłem w okolicy i domek ciekawie wygląda. I w sumie to trzy budynki. Warto spojrzeć na obrazki z makietą.
Wiecej na Forum BudujemyDom.pl
Czytaj tak, jak lubisz
W wersji cyfrowej lub papierowej
Moduł czytaj tak jak lubisz