Otrzymanie "dziadowizny", czyli działki
po dziadkach, przyspieszyło start
budowy domu Uli i Rafała. Ale kredytu
hipotecznego wystarczyło im tylko
na wzniesienie domu, zamontowanie
instalacji oraz częściowe wykończenie
parteru. Sporo środków "pożarły"
drogie przyłącza do budynku i wadliwe
wykonanie instalacji grzewczej. Po dobrze
zapowiadającym się początku,
budowa nie była kolorową sielanką.
Data publikacji: 2012-04-27
Data aktualizacji: 2012-05-02
Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem
i garażem; ściany z bloczków z betonu komórkowego
o grubości 24 cm, ocieplone na zewnątrz styropianem
o grubości 12 cm; dach pokryty blachodachówką
Powierzchnia działki: 1400 m2
Powierzchnia domu: 146 m2 plus garaż
Powierzchnia garażu: 24 m2
Roczne koszty utrzymania domu: 9930 zł
Korzystanie z mieszkania siostry nie mogło trwać wiecznie,
dlatego Ula i Rafał zaczęli nieśmiało przymierzać się do budowy
domu. I tak, na jakąkolwiek inwestycję, musieli zaciągnąć kredyt
hipoteczny.
Na działce po dziadkach
Ula miała zaledwie 23 lata, a Rafał 27, dlatego na początku szukali
działki w Ożarowie Mazowieckim, bo mieszkał tam ojciec pana
Rafała i mógł wesprzeć ich w budowie. Znaleźli nawet świetną
działkę, ale ostatecznie jej nie nabyli.
– Na kupno tej działki, a potem na budowę domu musielibyśmy
zaciągnąć dużo większy kredyt niż zaplanowaliśmy. – mówi pan
Rafał. – Dlatego rezygnowaliśmy, ale dobrze się stało. Przy obecnym
niekorzystnym kursie franka szwajcarskiego spłata większego
kredytu strasznie by nas obciążała.
Kiedy mama pani Uli dowiedziała się, że małżeństwo szuka
miejsca na dom, zaoferowała im działkę po rodzicach, która była
w rękach rodziny od 50 lat. Pani Ula w dzieciństwie przyjeżdżała
na nią na wypoczynek, ale nie spodziewała się, że właśnie jej
może przypaść w udziale. Pan Rafał nawet nie wiedział o jej
istnieniu. Choć działka leżała nieco dalej niż ta wypatrzona
w Ożarowie i miała gorszy dojazd, małżeństwo przyjęło ją z radością
i z dobrodziejstwem inwentarza.
Działka ma wymiary 21 × 70 m. Właściciele mogli zabudować jedynie 20%
powierzchni. Dom zbudowali w centrum posesji, by zyskać na jej zieleni i ciszy.
Są z tego zadowoleni, choć utwardzenie drogi do garażu i wyłożenie jej kostką
kosztowało 25 000 zł. Na okresowo mokrym gruncie było to niezbędne!
W projekcie taras znajdował się we wnęce w zachodnim narożniku budynku.
Właściciele zabudowali wnękę murami powiększając jadalnię, a taras umieścili
przy frontowej elewacji, w miejscu okna. Ze względów bezpieczeństwa i dla izolacji
cieplnej zamontowali zewnętrzne rolety
Drogie przyłącza
Dla ludzi pracujących zawodowo i planujących dwoje dzieci,
działka miała idealną wielkość. Ula i Rafał nie narzekali, że jest
wąska (21 m) wiedząc, że przyszły dom ma być mały i zwarty.
Nie planowali piwnicy, więc nie przerażał ich grunt z wysoko
zawieszonymi wodami. Od razu nastawili się na solidne zaizolowanie
przeciwwilgociowe ław fundamentowych (co potem
wykonali).
Najbardziej doceniali fakt, że miejscowość zaopatrzona jest
w komplet mediów (łącznie z kanalizacją) i komunikację autobusową.
To się nieczęsto zdarza we wsiach oddalonych 25 km od
miast. Cieszyli się, że media biegną wzdłuż ulicy przy ich posesji,
a długość przyłączy nie przekroczy 35 m. Ich radość okazała
się jednak przedwczesna.
Obowiązek podłączania budynku do
publicznych mediów okazał się zgubny. Nie mogli zastosować alternatywnych
tańszych rozwiązań, np. zbudować własnej studni
i oczyszczalni ścieków. Kosztowne okazało się już przyłączenie
elektryczności. Wydali na to aż 10 000 zł, ponieważ trzeba było
zlikwidować naziemne słupy i pociągnąć przyłącze pod ziemią.
Potem dosłownie poraziły ich koszty przyłączenia do sieci
wodociągowej i kanalizacyjnej. Mimo wzmożonych negocjacji,
sięgnęły kwoty 23 500 zł.
– Podczas budowy, 3–4 lata temu, nie wiedzieliśmy o możliwości
dofinansowania takich inwestycji z funduszy unijnych. – mówi
właściciel. – Źle się stało, bo ci którzy o tym wiedzieli, zaoszczędzili
do 80% kosztów! A my liczyliśmy wtedy i nadal liczymy każdy
grosz.
Dom na wąską działkę
Ponad 95% projektów katalogowych małżeństwo musiało od
razu odrzucić z powodu małej szerokości działki. Ich preferencje
odnośnie układu wnętrz też utrudniały zadanie. Chcieli mieć
połączone pomieszczenia dzienne, a przy nich oddzielony pokój
gościnny, łazienkę, kotłownię z pralnią i wyjściem do ogrodu.
Garaż, mieszczący się w obrysie domu, miał mieć wewnętrzne
przejście do części mieszkalnej. Na poddaszu właściciele potrzebowali
trzech sypialni oraz łazienki z wanną.
Tylna elewacja jest prostsza od frontowej. Marzeniem Uli i Rafała był dom
z brązowym dachem i zielonymi elewacjami. Twarde warunki zabudowy zmusiły
ich do wykonania dachu w czerwonym kolorze. Pokryli go blachodachówką.
Na ścianach zastosowali tynk akrylowy w kolorze brzoskwiniowym
W wyjściowym projekcie garaż miał tylko 16 m2 powierzchni. Właściciele
powiększyli go kosztem kotłowni. Przesunęli jedną ze ścian i uzyskali w garażu
powierzchnię 24 m2. Bardzo się to przydaje. Podcień i długi okap dachu osłaniają
drzwi wejściowe i garażowe przed deszczem
– Po małych przeróbkach jednego z projektów mamy to, na czym
nam zależało. – mówi pani Ula. – Zmieniliśmy miejsce tarasu
i układ okien z uwagi na bliskość domów sąsiadów. Przesunęliśmy
ściankę w garażu i pod schodami na poddasze, wstawiliśmy
dodatkowe "ogrodowe" drzwi w kotłowni. I to wszystko! Ale dziś już
nie wybralibyśmy dwukondygnacyjnego domu z łamanym dachem.
Fajniejsze i tańsze w budowie są domy parterowe, z czterospadowym
dachem bez lukarn!
Niewykończony, ale własny!
Budowa ruszyła w czerwcu 2008 r. i trwała półtora roku. W listopadzie
2009 roku właściciele wprowadzili się do niewykończonego domu, ponieważ skończyły się pieniądze z kredytu i wiadomo
było, że część prac trzeba będzie odłożyć na później, m.in. wykończenie
poddasza, ogrodzenia. Na dom już wydali 450 000 zł,
a potrzebne było jeszcze 150 000 zł.
Ula i Rafał nie mają do siebie pretensji, że pierwotny kosztorys
przekroczyli o 30%. Stało się tak, ponieważ w okresie ich budowy
ceny materiałów i usług budowlanych gwałtownie wzrosły.
Pracując zawodowo i mieszkając daleko od budowy, nie byli
w stanie samodzielnie jej organizować. Wynajęta firma (z polecenia),
która wykonała najwięcej prac oraz koordynowała prace
podwykonawców, wzięła za to wysoką (jak się potem okazało)
prowizję.
Niektórzy wykonawcy, widząc młody wiek i brak
doświadczenia budowlanego Uli i Rafała, traktowali ich z góry.
Zmagania z pracownikami przypominała niekiedy walkę z wiatrakami.
Tuż przed przeprowadzką, dzięki pomocy finansowej
rodziny, udało się wykończyć podłogi na parterze oraz łazienkę.
Zamieszkali w surowych warunkach.
Żeliwny wkład na parterze wspomaga ogrzewanie gazowe. Otwarta kuchnia i połączone
pomieszczenia dzienne pozwalają na przebywanie w rodzinnym gronie
– mówią właściciele. – Kamienne podgrzewane podłogi sprawdzają się na wsi.
Powinny być jednak gładkie, a nie chropowate, gdyż inaczej brud trudniej jest usunąć
Ula i Rafał z Zuzią. – Uczymy się utrzymywać dom. Kiedy w zimie rachunek
za gaz wynosi 1600 zł, prosimy gazownię o rozłożenie płatności na raty.
Obciążają nas raty kredytu i drogie koszty dojazdu. Przed powrotem do miasta
powstrzymuje nas możliwość wypoczynku po pracy w ciszy, w ogrodzie
Kłopoty z systemem ogrzewania
Instalacja c.o. z wodnym ogrzewaniem podłogowym na parterze
(na poddaszu jeszcze nie powstała), kondensacyjnym kotłem
gazowym i zbiornikiem na ciepłą wodę kosztowała 10 000 zł.
Mimo że kocioł grzewczy ma moc 24 kW i ogrzewa tylko dolną
kondygnację, podczas pierwszej zimy we wnętrzach udawało się
osiągnąć temperaturę zaledwie 16–18°C. Małżeństwo musiało
włączać olejowe piecyki elektryczne, ponieważ córeczka miała
wtedy 4 miesiące. Miesięczne rachunki za elektryczność opiewały
na 600 zł. Do tego dochodziły opłaty za ogrzewanie gazem.
Dlatego po przebrnięciu przez feralną zimę pan Rafał kupił żeliwny
wkład, który zamontował w centrum parteru. Zdobył się na tę
nieplanowaną inwestycję za 6000 zł, rozpoczynając dochodzenie,
dlaczego ogrzewanie gazowe nie jest wydajne.
Zawezwani wykonawcy
brali pod uwagę, że budynek jest nowy i niewygrzany. Uwzględniali kilkugodzinne przerwy w dostawie prądu, na które
źle reaguje instalacja podłogowa o dużej bezwładności. Oglądali
zdjęcia dokumentujące położenie rur grzewczych. Sprawdzili
podłączenie i działanie kotła. Żaden nie znalazł przyczyny.
– Instalację podłogową wykonywał inny fachowiec, a inny montował
kocioł, który kupiłem przez Internet. – mówi pan domu.
– To był błąd! Po dodaniu pomp za 4500 zł instalacja gazowa działa
lepiej, ale nadal nie jest wystarczająca dla całego domu. Wniosek
dla innych użytkowników jest następujący – na ogrzewaniu budynku
nie wolno oszczędzać. Ani na materiałach i urządzeniach, ani
na doświadczonych monterach! Dziś zatrudniłbym do instalacji c.o.
jedną firmę i zażądałbym gwarancji na wykonane prace i montaż
urządzeń.