Do miasta będą jeździć raz, góra dwa razy w tygodniu i raczej nie w godzinach szczytu. Lekarza mają w sąsiedztwie, a nic ich nie cieszy tak, jak praca we własnym ogródku.
Dla małżeństwa z dziećmi w wieku szkolnym konieczność codziennego pokonywania tej samej drogi może być jednak katorgą. Bo choć dojazd do granic miasta zajmuje tylko dwadzieścia minut, to kolejne trzydzieści kilka trzeba postać w korkach w mieście. Rano. Po południu to samo, ale w odwrotnej kolejności. I tak przez dwa dni w tygodniu, bo w pozostałe ktoś musi jeszcze zawieźć syna na karate, a córkę na zajęcia taneczne i do koleżanki.
W ciągu tygodnia spędzamy w aucie więcej niż jeden dzień. Płacimy za paliwo i ubezpieczenie dwóch samochodów. Na wszystko brakuje nam czasu. Może zatem lepiej wybrać brzydszą i mniejszą działkę bliżej pracy i szkoły?
Z dużą odległością od miasta wiąże się także dostęp do komunikacji publicznej. Nawet jeśli codziennie podróżujemy własnym autem, to w końcu i najbardziej niezawodny samochód może się zepsuć. Jeżeli w pobliżu domu (naszej wymarzonej działki) nie ma przystanku autobusowego lub stacji kolejowej, to mamy problem. Warto też sprawdzić, jak często kursuje publiczna komunikacja. Poza tym jej obecność uwolni nas od uciążliwego dla obu stron obowiązku bycia szoferem nastoletniego dziecka.
Redaktor: Janusz Werner
fot. otwierająca: J. Werner