W ostatnich latach coraz więcej inwestorów decyduje się na warstwowy montaż okien. Jego najważniejszym elementem są taśmy – paroszczelna i paroprzepuszczalna - którymi osłania się piankę montażową. Metoda ta jest bardziej wymagająca od tradycyjnej, ale pozwala lepiej chronić okolice okien przed ucieczkami ciepła.
Okna stanowią istotny element domu – nie tylko zapewniają dopływ do wnętrz naturalnego światła, ale pełnią też ważną funkcję architektoniczną. Dobrze dobrane i zamontowane mogą znacząco wpłynąć na komfort mieszkania oraz koszty eksploatacji budynku.
Niestety, wielu inwestorów skupia się wyłącznie na parametrach okien: termoizolacyjności, odporności na włamanie czy zdolności do tłumienia hałasów. Oczywiście, cechy te są bardzo ważne, ale na nic zda się zakup nawet najlepszej stolarki, jeśli nie będzie ona prawidłowo zamontowana. Prawidłowo, czyli jak? Postaramy się to wyjaśnić w niniejszym artykule.
Montaż na samą piankę
Praktykowany przez znaczną część ekip monterskich sposób osadzania okien wygląda następująco. Prace zaczynają się od umieszczenia w narożnikach klinów montażowych i ustawienia profili, a potem sprawdzenia, czy trzymają one piony i poziomy. W kolejnym etapie rozmieszcza się - proporcjonalnie - elementy mocujące. Następnym krokiem jest uszczelnienie przestrzeni pomiędzy ramą okna a murem pianką montażową. Ostatni etap to prace wykończeniowe – obróbka ościeża, montaż parapetów itp.
Od pewnego czasu specjaliści dowodzą, że taka metoda jest niedoskonała. A to dlatego, że niezabezpieczona pianka poliuretanowa narażona jest na zawilgocenie przez wodę opadową oraz parę wodną przenikającą z wnętrz mieszkalnych. Skutkiem może być pojawienie się na obrzeżach otworu okiennego grzyba. O tym, że takie przypadki nie są jednostkowe, można przekonać się choćby dzięki lekturze forów internetowych, na których użytkownicy domów bardzo często dzielą się takimi doświadczeniami.
Zagrzybienie miejsc wokół okien, negatywnie odbijające się na zdrowiu domowników, to tylko jeden z problemów. Zawilgocona warstwa pianki oznacza też duże straty energii, co przekłada się na wyższe rachunki za ogrzewanie.