Architekt w rodzinie to dla budujących dom ogromny bonus, chociażby dlatego, że dogłębnie zna gust i upodobania zleceniodawców. Celem Moniki i Sławka od początku był parterowy budynek z płaskim dachem, o minimalistycznej bryle w kolorach bieli i szarości z dodatkiem naturalnego drewna. W żadnym przypadku nie mógł kosztować fortuny (małżonkowie chcieli przeznaczyć na budowę 400 tys. zł), dlatego siostra architektka pomogła sprytnymi zabiegami architektonicznymi i materiałowymi ustalić koszty budowy na godziwym poziomie. Można śmiało powiedzieć, że z takimi nowoczesnymi rozwiązaniami jest to dom przyszłości.
DZIAŁKA W ODLEGŁOŚCI 200 M OD GŁÓWNEJ DROGI
Poprzednio Monika i Sławek mieszkali w wynajętym mieszkanku o pow. 18 m2 i siłą rzeczy musieli je traktować jako tymczasowe. Działkę kupili w 2011 r. bardzo tanio (za 100 000 zł). Spodobała się im nawet w listopadowym zamglonym zmierzchu.
– Na początku szukaliśmy ziemi przy trasie kolejowej, ułatwiającej dojazd do pracy – opowiada Monika. – Ale tamte wsie nie były ładne i dopiero wtedy Sławek przypomniał sobie o działkach blisko przyjaciela. Wcześniej nie brał ich pod uwagę z powodu kompletnie innej lokalizacji i niepełnego uzbrojenia. Brakowało im wszystkich mediów, oprócz prądu. Już zmierzchało, kiedy do nich dojechaliśmy, mimo to miejsce wydało się nam o wiele ładniejsze ze względu na sad i swobodną zabudowę. Znajdowało się w odległości 200 m od głównej asfaltowej drogi i było bardzo ciche. To nam super odpowiadało. Na tym, że kupiliśmy tu jedną z działek, zaważyły dobra komunikacja autobusami podmiejskimi – poprawi się jeszcze, jeśli w przyszłości powstanie niedaleko od nas szybka trasa – oraz bliskość żłobka, przedszkola i szkoły, bo już wtedy byłam w ciąży. Żeby rozpocząć budowę, wykopaliśmy studnię, a potem wyposażyliśmy dom w szambo. Szkoda, że wodociąg i kanalizację doprowadzono do nas dopiero po roku od przeprowadzki w lipcu 2014 r., bo mogliśmy zaoszczędzić dobrych kilka tysięcy złotych. Sprawę rozszerzenia sieci gazowej przeforsowaliśmy wspólnie z kilkoma sąsiadami, którzy ogrzewali domy drogim gazem płynnym. Gazownia uznała, że nowa nitka ma cechy dystrybucyjne i taka ocena poskutkowała tym, że sama pokryła koszty jej wykonania jeszcze podczas naszej budowy. Inaczej musielibyśmy na nią wyłożyć po 20 000 zł.
Lilianna Jampolska