Po co właściwie nam automatyka w instalacji grzewczej? Dawniej przecież jej nie było, a ogrzewanie jakoś funkcjonowało. To prawda, lecz słowem kluczowym jest właśnie „jakoś”. Nawet najprostszy kocioł i grzejniki bez zaworów regulacyjnych są w stanie zapewnić ciepło w domu. Jednak palenie w takim kotle w sposób zapewniający utrzymanie właściwej temperatury we wnętrzach to zajęcie bardzo absorbujące i raczej mało przyjemne. Chyba że lubimy częste wizyty w kotłowni.
Aby tego uniknąć, wymyślono nie tylko niewymagające ciągłej obsługi kotły (np. gazowe), ale i automatykę nadzorującą ich pracę, przede wszystkim regulatory temperatury. Bo cóż nam przyjdzie z tego, że kocioł będzie pracował dobrze, jeżeli w domu będziemy mieć na zmianę raz zbyt gorąco, raz zbyt zimno?
Wiele osób wciąż boi się, że ustawienie właściwego trybu pracy regulatora ich przerośnie, będzie wymagało jakiejś specjalistycznej wiedzy, a za sam sprzęt trzeba będzie słono zapłacić. Zupełnie niesłusznie.
Automatyka w instalacji grzewczej wcale nie musi być skomplikowana, droga i trudna w użyciu. Wręcz przeciwnie, skoro ma ułatwiać nam życie, korzystanie z niej powinno być proste i intuicyjne. Z punktu widzenia użytkownika – interakcja z automatyką ma ograniczyć się do ustawienia, jaką temperaturę chce mieć w domu określonego dnia i o danej godzinie. W praktyce, okazuje się ponadto, że bardzo złożone systemy rzadko kiedy są faktycznie potrzebne. To trochę tak jak z pralką lub zmywarką, które mają po kilkanaście programów pracy, a mało kto używa więcej niż 3.
fot. Immergas