Projektowanie domu energooszczędnego to przede wszystkim szukanie, gdzie można zmniejszyć zużycie energii. Podpowiadamy, jakim obszarom trzeba się w związku z tym przyjrzeć. Ale równocześnie przestrzegamy, kiedy dążenie do poprawy bilansu energetycznego przestaje mieć sens. Nigdy nie zapominajmy też, że jeśli wielkość domu i jego układ nie będzie dopasowany do liczby mieszkańców oraz ich sposobu życia, to nigdy nie będziemy z niego zadowoleni. Nawet, jeśli za ogrzewanie zapłacimy niewiele.
Energooszczędne projekty mogą być bardzo różne. Najważniejsze, żeby od początku były tworzone pod kątem osiągnięcia odpowiedniego standardu energetycznego. Inaczej mamy budynki, które nie są może złe pod względem ciepłochronności, ale daleko im do pełnego wykorzystania potencjalnych możliwości. Dlatego w naprawdę energooszczędnych budynkach zwykle da się wskazać pewne wspólne, podstawowe cechy.
Im mniejsza jest powierzchnia przegród zewnętrznych, przez które dom traci ciepło, tym lepiej. W praktyce trzeba uwzględniać także wielkość budynku – duży dom będzie miał proporcjonalnie mniejszą powierzchnię ścian w stosunku do kubatury i powierzchni użytkowej, niż mały. To zagadnienie omówiliśmy szczegółowo w poprzednim artykule. Przypomnijmy tylko, że liczy się kubatura ogrzewana, a nie całkowita. W efekcie dom z nieużytkowym poddaszem, przykryty dwuspadowym dachem wcale nie jest mniej korzystny energetycznie, niż „kostka” z dachem płaskim. Wręcz przeciwnie, strych jest strefą buforową pomiędzy izolowanym cieplnie stropem a środowiskiem zewnętrznym. Zimą zmniejsza ucieczkę ciepła, latem zaś – nagrzewanie się niższej kondygnacji.
Stereotypowe wyobrażenie energooszczędnego domu to sześcienny klocek o urodzie bunkra. Jednak to fałszywy obraz. Bardzo wiele budowanych obecnie, nawet pasywnych domów (o skrajnie niskim zapotrzebowaniu na ciepło) jest z zewnątrz nie do odróżnienia od tradycyjnych. Choć trzeba przyznać, że to pierwsze z nich, budowane ponad 20 lat temu, zapracowały na ten stereotyp.
Dążenie do uproszczenia bryły oznacza, że w domach energooszczędnych nie ma skomplikowanych, wielopołaciowych dachów, licznych lukarn, unika się też balkonów (tak popularnych we wciąż dominującym stylu pseudo-dworkowym). Te ostatnie, jeśli już są, to najczęściej jako samonośne konstrukcje, dostawione do zasadniczej bryły budynku. Chodzi nie tylko o to, by zmniejszyć powierzchnię przegród zewnętrznych. Równie ważna jest łatwość wykonania i dobrego ocieplenia prostego w formie budynku. A to najlepszy sposób na uniknięcie błędów wykonawczych oraz mostków termicznych, które potrafią zniweczyć energooszczędny zamysł projektanta.
Oczywiście również skomplikowany dom o rozczłonkowanej bryle może być mniej lub bardziej energochłonny. Jednak nigdy nie osiągniemy naprawdę dobrych wyników. Ważne jest zużycie energii w liczbach bezwzględnych, a nie w przeliczeniu na 1 m2. W dużym domu zawsze łatwiej uzyskać korzystniejszy wskaźnik względem powierzchni. Ostatecznie dla większości użytkowników ważne są koszty utrzymania, a nie samo zużycie energii. Cena energii z różnych źródeł może zaś różnić się nawet 4-krotnie.