W jakich domach chcą mieszkać Polacy?
Własny dom zawsze był spełnieniem marzeń Polaków. Posiadanie willi znalazło się na trzecim miejscu polskiej listy „Top marzeń”, tuż za marzeniem o zdrowiu i wygraniu dużej sumy pieniędzy (Badanie Indicator, 2018).
Wielu z nas te pragnienia realizuje. Już ponad połowa Polaków mieszka w domach jednorodzinnych - na 38 mln mieszkańców ok. 19,5 mln, z tego prawie 6,5 mln w miastach i ponad 13 mln na wsi. Jeśli spróbujemy ubrać marzenia o własnym domu w statystykę - wyniki nie będą zbyt zaskakujące.
Większość z nas chciałaby wybudować dom stosunkowo niewielki - między 100 a 150 m2, najchętniej na wsi. Chcielibyśmy wydać na niego między 100 a 500 tys. zł, ale rzeczywistość koryguje plany i wydajemy więcej - między 300 a 500 tys. zł.
Pośpiech czy roztropność? Ważny jest czas budowy
Zwykle marzenia o własnym dachu nad głową finansujemy z kredytu. To, ile trwa budowa ma więc ogromne znaczenie finansowe. Co czwarty domowy inwestor planuje zamknąć cały proces budowlany (od zakupu działki) w jednym zaledwie roku.
Kolejne 38% chciałoby wprowadzić się do nowego domu przed upływem dwóch lat. W sumie, ponad 60% budujących i rozważających budowę domu marzy o szybkim zasiedleniu własnych czterech kątów.
Jednak czy warto budować dom w ekspresowym tempie, po to by cieszyć się z szybkiej przeprowadzki? W końcu dom ma nam służyć na wiele lat, a pośpiech nie zawsze jest dobrym doradcą. Odpowiedz brzmi: tak, ale wyłącznie wtedy, gdy dobierzemy odpowiednie materiały budowlane.
Szybkie tempo budowy domu ma wiele zalet, ale...
Zyskujemy oszczędności finansowe (nie musimy płacić za utrzymanie czy wynajem innego lokum), ponosimy mniejsze koszty związane z logistyką budowy. Ważny jest także spokój - każdy wie, jak stresujące może być nadzorowanie ekipy budowlanej.
Z jednej strony warto więc budować i zasiedlać nowo wybudowany dom jak najszybciej. Z drugiej - musimy brać pod uwagę późniejsze koszty utrzymania obiektu, które zależą głównie od kosztów ogrzewania czyli od parametrów termicznych naszego budynku.
To ważne, ponieważ na ogrzewanie przypada nawet ponad połowa kosztów utrzymania „dachu nad głową” - sugerują statystyki Eurostatu.
To, ile wydamy na ogrzewane naszego domu zależy głównie od przyjętych rozwiązań projektowych - czyli przede wszystkim systemu grzewczego i wentylacyjnego oraz parametrów cieplnych przegród. I tu pojawia się nam ważny termin: wilgoć technologiczna, kryjąca się w ścianach nowo wzniesionego obiektu.
Wilgoć technologiczna - co to takiego?
Wilgoć technologiczna to w najprostszym ujęciu nadmiar wilgoci w budynkach, spowodowanej pracami budowlanymi i wykończeniowymi. Jej ilość zależy od materiałów budowlanych, jakich użyjemy do budowy domu.
W przypadku standardowego budynku o wielkości około 130 m² budowanego technologią tradycyjną za pomocą mokrej zaprawy cementowo-wapiennej w murach naszego domu może znaleźć się aż do 10 tys. litrów wody. To tyle, ile mieści się w średniej wielkości basenie ogrodowym.
Tak duża ilość wody w murach wymaga długiego czasu schnięcia do poziomu, w którym mury osiągają zakładaną w projekcie izolacyjność cieplną. W przypadku tzw. mokrych technologii czas schnięcia ścian naszego domu może wynosić nawet 3,5 roku!
Jeśli jednak do budowy ścian użyjemy pustaków z ceramiki poryzowanej, wody technologicznej zawartej w murach będzie tylko około 680 litrów! Stabilizacja wilgotności na poziomie zgodnym z projektem następuje więc znacznie szybciej, bo maksymalnie w ciągu pół roku od wybudowania.
Skąd różnica w ilość wody technologicznej w różnych materiałach ściennych?
- Bierze się ona głównie z różnych procesów produkcji materiałów budowlanych. Ceramika to materiał wypalany w temperaturze ponad 900˚C, podczas gdy niektóre/inne elementy murowe powstają w procesie autoklawizacji. To powoduje, że ceramika w przeciwieństwie do innych murowych materiałów budowlanych, jest zupełnie sucha. W procesie jej wypalania w wymieszanej z trocinami, w glinie tworzą się zamknięte, wypełnione powietrzem maleńkie pory, które odpowiadają za wysokie parametry izolacyjności termicznej pustaków ceramicznych.
Współczesne pustaki ceramiczne, np. Porotherm 44 T Dryfix różnią się diametralnie od choćby tych z lat 90. Integrują najlepsze materiały naturalne – ceramikę i wełnę mineralną, tworząc produkt trwały, ciepły i pozwalający na swobodną dyfuzję pary wodnej. To właśnie nazywamy „oddychaniem ściany” - mówi Mirosław Rzeszutko, ekspert firmy Wienerberger.
Zaletą technologii Dryfix jest to, że ze względu na brak wody w składzie zaprawy można jej używać w niższych temperaturach niż w przypadku zaprawy tradycyjnej, nawet przy -5˚C. Zważywszy na łagodne polskie zimy, sezon budowlany może więc dla inwestorów potrwać do później jesieni a czasem i cały rok.
Kolejna zaleta - technologia Porotherm Dryfix umożliwia murowanie ścian dwa razy szybciej niż w przypadku „zwykłej” zaprawy. To dlatego, że ściany domu uzyskują wytrzymałość już po 24 godzinach, podczas gdy w czasie tradycyjnego murowania pełną wytrzymałość ściany można uzyskać dopiero po wyschnięciu zaprawy czyli po 28 dniach.
Pojawia się jednak pytanie, czy taki szybki tryb budowy nie będzie mieć negatywnego wpływu na parametry cieplne ściany? Im więcej wilgoci w murach, tym dłużej trwa proces wysychania a więc uzyskiwania wymaganej przez prawo izolacyjności termicznej budynku.
W przypadku ściany z pustaków z ceramiki poryzowanej sytuacja jest prosta - ściany zdążą wyschnąć całkowicie przed okresem grzewczym - a więc wilgoć technologiczna nie będzie mieć wpływu na współczynnik izolacyjności termicznej budynku.
W wypadku pozostałych materiałów wygląda to zgoła inaczej. Materiały mokre zanim osiągną wilgotność przewodzą ciepło znacznie intensywniej i nawet docieplanie nie może całkowicie zniwelować pogorszonych parametrów termicznych. A te są bardzo ważne. Normy dotyczące energooszczędności budynku są coraz surowsze.
Od stycznia 2021 r. obowiązują nowe zaostrzone przepisy dotyczące maksymalnego rocznego zapotrzebowania na energię oraz normy parametrów cieplnych budynku, w tym również ścian.
Jakim kosztem można usunąć wodę technologiczną ze ścian?
Do usunięcia wody technologicznej ze ścian potrzebna jest ściśle określona ilość energii. W przypadku domu o wielkości 130 m2 osuszenie murów zbudowanych z ceramiki poryzowanej z 680 l wody wymaga 462 kWh energii. A ponieważ proces schnięcia będzie trwał zaledwie pół roku, możemy założyć, że całą pracę wykona za nas słońce.
W wypadku innych materiałów nie jest już tak dobrze. Ilość potrzebnej energii waha się w zależności od materiału od 2765 kWh do nawet 7340 kWh, czyli nawet 16 razy więcej. Biorąc pod uwagę, że proces schnięcia może w tych wypadkach trwać około 3,5 roku, przynajmniej połowę z tych nakładów energetycznych unieść będzie musiał domowy system grzewczy - a więc kieszeń inwestora.
- To oznacza, że ceramika, która jako jedyna pozostaje dostępna w technologii murowania na suchą zaprawę, w połączeniu ze znakomitymi właściwościami paroprzepuszczalnymi pozwala osiągnąć parametr U ściany niemal tuż po wymurowaniu. Dzięki temu nie ponosimy dodatkowych kosztów na osuszanie ścian w pierwszych latach po budowie - mówi Mirosław Rzeszutko.
Pieniądze to tylko jeden z kosztów. Wilgoć w ścianach może powodować o wiele poważniejsze konsekwencje niż tylko straty materialne. Już przy zawilgoceniu ścian wynoszących 5% pojawia się zagrożenie tworzenia się i namnażania chorobotwórczych grzybów oraz pleśni. To zaś grozi chorobami układu oddechowego, może powodować uczucie zmęczenia, duszności a nawet działać rakotwórczo.
Jest także aspekt użytkowy. W nowo wybudowanych suchych domach możemy od razu cieszyć się urządzaniem wnętrz i wygodnym, spokojnym życiem, ponieważ ceramiczna konstrukcja murów zapewnia nam bardzo czyste i zdrowe powietrze wolne od alergenów i nieprzyjemnego zapachu pochodzącego od zawilgocenia ścian.
W przypadku budowy domu „mokrymi technologiami” w pierwszych latach, kiedy ściany będą wysychać trzeba stosować się do specjalnych zaleceń producentów - jak choćby niedosuwanie mebli do ścian, aby zapewnić cyrkulację powietrza za meblami. Albo zamawiać kosztowne usługi osuszania domu.
Źródło: Wienertberger, fot. Alain Marc Oberlé