Pierwszy wpis w dzienniku budowy otrzymali kilka miesięcy później. Drugi – prawie dwa lata później, ponieważ budowa stanęła z braku środków. Kiedy poprawiła się ich sytuacja zawodowa, zaciągnęli kredyt na całą inwestycję i tym sposobem wprowadzili się półtora roku później.
Bardzo długo nie mogli znaleźć odpowiedniego projektu. – Nie chodziło o to, że nie wiedzieliśmy, co wybrać, tylko brakowało domów mogących zmieścić się na naszej wąskiej działce – Aneta wylicza, co miało znaleźć się w wymarzonym budynku: garaż na dwa stanowiska, gabinet i cztery sypialnie, ponieważ dom został zaplanowany dla pięciu osób.
Przy załatwianiu potrzebnych zezwoleń okazało się, że dom na szerokość 1 metra będzie wchodził na gleby wymagające specjalnego pozwolenia, co opóźniło nieco rozpoczęcie prac.
Warto trochę pokręcić
|
Dom budowany był systemem gospodarczym, a ekipy zatrudniane głównie z polecenia znajomych i kolejnych wykonawców.
– Pierwszego dnia pojechaliśmy na budowę, jak tylko wstało słońce, bo chcieliśmy widzieć, jak wylewane są fundamenty. Głupio było tak stać obok ekipy, więc wzięliśmy się do kręcenia zbrojenia – opowiada Aneta, która zadbała o to, aby budowa rozpoczęła się w środę, co według przesądów jest najlepszym dniem.
Pod progiem drzwi wejściowych zakopała butelkę z rodzinnym zdjęciem i notatką dla potomnych, a w fundamenty wsypała specjalnie przywiezione z banku błyszczące, nowe jednogroszówki – żeby dom trzymał pieniądze. Dziś twierdzi, że zabieg bardzo pomógł, bo mimo dużego kredytu, nie mają kłopotów finansowych.
Dom postawili z Porothermu i ocieplili styropianem. Do większych „niespodzianek” należało wycofanie się ekipy dekarzy dzień przed układaniem dachu, co spowodowało konieczność zatrudnienia wykonawców „z łapanki”.
Skończyło się licznymi poprawkami i nieszczelnymi obróbkami, które do dzisiaj sprawiają kłopoty przy większych deszczach. Dach pokryty dachówką ceramiczną, z sześcioma oknami i dwoma włazami, kosztował 51 tys. zł.
Pechowy okazał się również elektryk, który wyjechał za granicę po pobraniu znacznej zaliczki. Przedstawiciel producenta wolsztyńskiej firmy „Atlas” opóźnił przeprowadzkę o kilka miesięcy, bo nie dotrzymywał terminów. Z zamówienia się nie wywiązał do dziś. Niezbędne minimum do zamieszkania otrzymali dopiero, kiedy Aneta z kilkoma innymi, oszukanymi klientami zaczęła „strajkować” w siedzibie jego firmy. Do tej pory kuchnia nie ma wykończeń, ani barku.
Za to świetnie sprawdziła się firma z Jaworzna, która wykonała na zamówienie całą stolarkę zdobioną motywem rzeźbionego popiersia kobiety – koszt okien do całego domu wyniósł 30 tys. zł plus 7 proc. podatku VAT.
Kłopotliwa facjatka
Projekt „Widnokrąg” ze studia Altra całkowicie spełnia nasze wyobrażenia o domu – sumuje Krzysztof, który do projektu wprowadził kilka poprawek. Główną zmianą jest zabudowanie tarasu, który był wcięty w bryłę budynku. Dzięki temu powiększyła się przestrzeń salonu i jadalni. Parter stał się bardziej przejrzysty i ustawny. Wymusiło to dodanie tradycyjnego tarasu na całej szerokości budynku.
Dwie bramy garażowe zostały zastąpione jedną, a kotłownię trzeba było nieznacznie powiększyć, aby zmieściły się w niej instalacje potrzebne do ogrzewania nadmuchowego. Anecie nie podobał się słup na środku jednej z sypialni, dlatego wykonawcy przygotowali podciąg i zlikwidowali kłopotliwy element konstrukcji. Za znaczny błąd projektowy właściciele uznali brak okna na klatce schodowej, co poprawili.
Największą zagadką dla wykonawców była facjatka nad garażem. Na rysunkach elewacji kończyła się niżej niż dach, natomiast budowana według projektu wychodziła na tej samej wysokości.
Wyglądało to nieproporcjonalnie. Wykonawcy przycięli krokwie i lekko zmienili kąt połaci, dzięki czemu udało się lekko obniżyć daszek facjatki.
Rurami do "płota"
Od zbiornika szamba do ogrodzenia Krzysztof poprowadził „prywatne przyłącze” w postaci dwóch rur. Dzięki temu samochód przyjeżdżający po odbiór nieczystości nie musi wjeżdżać na posesję – wystarczy podłączyć rury po drugiej stronie ogrodzenia.
+
- Ogrzewanie nadmuchowe, z nadmuchem górnym – nie kurzy się, wygląda estetycznie, równomiernie ogrzewa dom.
- Wciągnięcie tarasu do bryły budynku, przez co została ujednolicona i powiększona przestrzeń parteru.
- Zamiana dwóch bram garażowych na jedną; taniej i wygodniej.
- Poprzez zastosowanie podciągu został zlikwidowany słup na środku jednej z sypialni.
- Wąska działka znacznie ogranicza możliwość wyboru projektu – Aneta i Krzysztof znaleźli zaledwie kilka domów, mieszczących się na placu szerokości 18 metrów.
- Piec gazowy sterowany elektronicznie zwiększył koszty ogrzewania do 2,5 tys. zł za trzy miesiące. Stało się tak, ponieważ zawiodła właśnie elektronika urządzenia.
Tekst i zdjęcia: Anna Olszewska-Krysztofiak, Aneta Demianowicz