Architekci bez odpowiedzialności

Architekci bez odpowiedzialności

Opisuję problem, który od kilku miesięcy nie daje mi spokoju. Budujemy dom, wchodząc właśnie w fazę wykańczania. Projekt gotowy wybraliśmy po wielu przymiarkach i, jak chyba wszyscy, postanowiliśmy wprowadzić w nim swoje zmiany.

Czy drobne, trudno ocenić. Kilka wewnętrznych, ale też parę takich, które wpływają na wygląd budynku, w tym dość rewolucyjne zmiany otworów okiennych - z koncepcji projektanta ostały się zaledwie dwa okna na parterze, a to nie wszystkie przeróbki. Trochę się obawialiśmy o zgodę biura projektowego, ale ku naszemu zdumieniu pozytywna odpowiedź nadeszła bardzo szybko. 

Autorzy zgodzili się na wszystko ciurkiem, i nie byłoby w tym nic dziwnego, bo zmiany były dobrze przez nas przemyślane, także pod kątem zachowania estetyki domu. Zastanowiło mnie tylko jedno zdanie, umieszczone pod listą naszych poprawek: „oraz wszystkie inne zmiany dostosowujące projekt do potrzeb inwestora”. Czyli autor projektu a priori wyraża zgodę i składa swój podpis pod czymś, czego nie widział i raczej nigdy nie zobaczy! Dla mnie ten fakt ma wymowę bardzo niepokojącą, bo zawsze sądziłem, że architektura jest sztuką wysoką, a architekt to zawód zaufania publicznego. Przecież kreuje nasze otoczenie zgodnie z zasadami ładu i porządku, które poznał na uczelni, czyli wdraża pewną misję, bo od niego zależy, w jakich warunkach estetycznych będziemy żyli.

Moralność cegły
Zgoda na dokonanie zmian w projekcie

Bierze też za to, co zrozumiałe, słuszne pieniądze - trudno, żeby zarabiał tyle co kasjerka, skoro decyduje o tak poważnych sprawach. I nagle okazuje się, że na podstawie projektu żółtego dworku mogę sobie postawić różową rotundę, bo do tego w gruncie rzeczy sprowadza się wyrażenie zgody „na wszystkie inne zmiany...”! Dopisek o tym, że mają być architektonicznie uzasadnione, jest tu bez znaczenia, bo kto to sprawdzi i oceni?

Dla mnie to moralność godna cegły, zainkasować swoje 2000 zł, a od całej reszty umyć ręce. Owszem, jeśli nie płacimy za nadzór autorski, nie możemy wymagać od autora wiele zaangażowania. Ale minimum, sprowadzające się do tego, żeby nie podpisywać własną ręką koszmarów i chorych fantazji, to chyba niezbyt wygórowane wymaganie.

Nie podaję nazwy firmy, bo nie ma sensu. Sprawdziłem, takie standardowe formularze stosuje większość biur w naszym kraju. Nic dziwnego, że tyle mamy wokół siebie bałaganu i samowolek budowlanych - przykład idzie z góry.

Bogdan
fot. otwierająca: andibreit / pixabay.com

Komentarze

Gość AV
07-02-2019 11:32
Dziwny artykuł i nie rozumiem pretensji skoro chcieli zmiany, poza tym 2000zł to nie jest duża cena biorąc pod uwagę odpowiedzialność oraz czas wykonania takiego projektu
Gość Stary Praktyk
06-02-2019 13:05
Projektant wyrażając zgodę ustąpił swych roszczeń wynikających z praw autorskich do projektu. Odpowiedzialność w sensie KC i Prawa Budowlanego spoczywa i tak po stronie tej osoby, która ten projekt podpisała do Urzędu, a zwłaszcza plan zagospodarowania terenu.
Gość gość
11-12-2018 23:32
niesamowite do czego ludzie potrafią się przyczepić :) jak ktoś czegoś zabroni to jest żle, jak pozwoli na wszystko to jeszcze gorzej :) niesamowite :)
Wiecej na Forum BudujemyDom.pl
Czytaj tak, jak lubisz
W wersji cyfrowej lub papierowej
Moduł czytaj tak jak lubisz