Dociekliwy Inwestor: - Jak dobiera się moc kotła, bo to chyba podstawowy parametr?
Majster Guru: - To zależy przede wszystkim od tego, jak będzie podgrzewana woda użytkowa.
- Woda?! Myślałem, że moc kotła zależy do powierzchni domu?
- Tak myśli większość ludzi, bo też zasadniczo prawdą jest, że moc kotła trzeba dostosować do strat cieplnych budynku. Jeszcze niedawno liczono je nawet na poziomie 100-130 watów na metr kwadratowy (W/m2). Jednak w przypadku współczesnego domu jednorodzinnego właściwie nie ma czego liczyć!
Szacunkowe zapotrzebowanie na ciepło budynku mieszkalnego zbudowanego zgodnie z obowiązującymi obecnie normami wynosi 40-60 W/m2. Standardowego domu, a nie niskoenergetycznego czy pasywnego, w których wskaźnik ten wynosi od 10 do 40 W/m2! Jak więc by nie liczył, to nawet dla 200-metrowej willi wystarczy kocioł o mocy ok. 10 kW. Zapewniam, że takiego kotła gazowego pan nie kupi - oferta producentów zaczyna się od 14-15 kW wzwyż.
- Dlaczego?
- Otóż jest właściwie regułą, że w domu wyposażonym w ogrzewanie gazowe kocioł służy również do przygotowania ciepłej wody użytkowej. Zadanie to może być przy tym realizowane na dwa sposoby. Pierwszy polega na tym, że kocioł, nazywany nieco myląco jednofunkcyjnym, podgrzewa przy użyciu wody grzewczej (czyli tej krążącej w instalacji c.o.) wodę użytkową zmagazynowaną w 100-200-litrowym zasobniku.
Kiedy dostaje od zamontowanego w nim czujnika temperatury sygnał, że temperatura wody spadła poniżej określonego poziomu (np. 45°C), przestaje ogrzewać mieszkanie, by przez kilka czy kilkanaście minut (albo dłużej, jeśli woda jest akurat pobierana z zasobnika) ogrzewać ją, np. do zadanych 50°C.
Zupełnie inaczej pracuje kocioł dwufunkcyjny, będący w istocie połączeniem kotła grzewczego z przepływowym podgrzewaczem wody, zwanym popularnie "piecykiem kąpielowym" labo "junkersem". Z chwilą otwarcia kranu z ciepłą wodą urządzenie takie przełącza się na jej ogrzewanie, by natychmiast po zamknięciu kurka powrócić do ogrzewania mieszkania.
- To chyba lepsze rozwiązanie, bo nie ma zagrożenia, że zasobnik się wyczerpie.
- Obie metody podgrzewania wody mają swoje wady i zalety. W przypadku kotła jednofunkcyjnego do wad należy przede wszystkim konieczność znalezienia miejsca na zasobnik, co możliwe jest właściwie tylko w wydzielonej kotłowni, oraz to, że w razie ewentualnego znacznego poboru wody z zasobnika - np. po napełnieniu dużej wanny - na gorącą wodę trzeba trochę poczekać.
Otrzymujemy za to możliwość bezproblemowego czerpania ciepłej wody w kilku punktach jednocześnie oraz zastosowania układu cyrkulacji, czyli połączenia punktów poboru ciepłej wody pętlą, w której podgrzana woda krąży nieustannie, a przynajmniej w porach, kiedy najczęściej się z niej korzysta. Dzięki temu ciepła woda pojawia się w kranie niemal natychmiast, co jest nie tylko wygodne, lecz także eliminuje straty wody związane z czekaniem na to, aż z rury spłynie zimna woda i pojawi się ciepła z zasobnika.
Kocioł dwufunkcyjny ma tę niewątpliwą zaletę, że po otwarciu kranu ciepła woda może z niego lecieć dowolnie długo. Jednak wszyscy użytkownicy przepływowych podgrzewaczy wody wiedzą, że mają one ograniczoną chwilową wydajność, a w rezultacie - w razie otwarcia drugiego, a tym bardziej trzeciego punktu poboru - temperatura wody wyraźnie spada. Zmywanie naczyń, gdy inny domownik bierze akurat prysznic, może się więc skończyć rodzinną kłótnią.
Z natury kotła dwufunkcyjnego, który produkuje ciepłą wodę na bieżąco, wynika też brak możliwości zastosowania cyrkulacji, co sprawia, że korzystanie z ciepłej wody jest komfortowe tylko w przypadku punktów poboru położonych nie dalej niż kilka metrów od kotła. Trzeba też wiedzieć, że tzw. wtórne wymienniki ciepła, montowane w kotłach dwufunkcyjnych, są wrażliwe na złą jakość wody (nadmiar wapnia lub żelaza) i w takich warunkach szybko odkładają się w nich osady zmniejszające wydajność urządzenia.
Na pytanie odpowiadał: Adam Jamiołkowski