Bezpieczeństwo w instalacjach i ochrona przeciwporażeniowa

Bezpieczeństwo w instalacjach i ochrona przeciwporażeniowa

Rozmowy Dociekliwego Inwestora z Majstrem Guru. Majster prosto i zrozumiale tłumaczy, a Inwestor zadaje coraz bardziej dociekliwe pytania... Tym razem opowiada o bezpieczeństwie w instalacjach i ochronie przeciwporażeniowej.

Dociekliwy Inwestor:  - Muszę przyznać, że trochę się prądu boję.

Majster Guru: - To może i lepiej, bo najczęściej spotykam się albo z lękiem albo z lekceważeniem. Kiedyś usłyszałem nawet od kogoś, kto samodzielnie przerabiał instalację, nie bardzo się na tym znając: "230 V mnie przecież nie zabije".

- A może zabić?

- Ależ jak najbardziej! Zabić może nawet znacznie niższe napięcie i najwięcej wypadków zdarza się właśnie w domowych instalacjach. Jako ciekawostkę powiem Panu, że na liniach najwyższych napięć - takich jak "na wyjściu" z elektrowni - odsetek wypadków jest bardzo niski. Rzecz jasna nie dlatego, że jest tam bezpieczniej, ale ponieważ pracują tam tylko profesjonaliści i w takich warunkach każdy bardzo się pilnuje.

- Mówią przecież, że "elektryka prąd nie tyka".

- A zna Pan drugą część: "ale jak już tyknie, to elektryk fiknie". W tej sytuacji to świetnie pasuje, bo po takim wypadku "nie ma czego zbierać"... Właśnie po to, aby zapobiegać porażeniom w instalacjach, stosuje się cały szereg zabezpieczeń.

Ale zacznijmy od podstaw. Czy wie Pan, kiedy dochodzi do porażenia?

- No, kiedy dotkniemy jakiegoś urządzenia albo przewodu pod napięciem.

- Prawie dobrze, ale nie do końca. Zapytam tak: widział Pan kiedyś ptaki siedzące sobie na nieizolowanych przewodach linii napowietrznej? Czy działo im się coś złego?

- Oczywiście, że widziałem. Fakt, że nic im nie było. Dlaczego w takim razie?

- Bo nie było przepływu prądu, obwód nie został zamknięty. Gdyby równocześnie dotknąć dwóch przewodów albo przewodu i ziemi, względnie słupa energetycznego, to przez ciało popłynie prąd - zadziała na nie napięcie panujące w sieci. Skutek będzie tragiczny. Tak samo dzieje się z nami, gdy mamy kontakt z jakimś przedmiotem pod napięciem. Może to być pozbawiony izolacji przewód elektryczny, ale też np. metalowa (przewodząca) obudowa uszkodzonego urządzenia. Obwód zamyka się przez nasze ciało - albo pomiędzy przewodem fazowym i neutralnym, albo pomiędzy fazą i ziemią (umowny potencjał zerowy). Skutki porażenia zależą od czasu przepływu prądu oraz tego, jak duży prąd popłynie przez nasze ciało.

Równoczesne dotknięcie znajdującej się pod napięciem obudowy uszkodzonej pralki oraz uziemionego kranu (rurociąg metalowy lub odrębne uziemienie) jest znacznie bardziej niebezpieczne od dotknięcia nieuziemionego kranu na rurociągu z tworzywa sztucznego Równoczesne dotknięcie znajdującej się pod napięciem obudowy uszkodzonej pralki oraz uziemionego kranu (rurociąg metalowy lub odrębne uziemienie) jest znacznie bardziej niebezpieczne od dotknięcia nieuziemionego kranu na rurociągu z tworzywa sztucznego
Równoczesne dotknięcie znajdującej się pod napięciem obudowy uszkodzonej pralki oraz uziemionego kranu (rurociąg metalowy lub odrębne uziemienie) jest znacznie bardziej niebezpieczne od dotknięcia nieuziemionego kranu na rurociągu z tworzywa sztucznego

- A od czego to zależy?

- Przede wszystkim od tego, jak duży opór musi pokonać prąd, aby zamknąć obwód. Dlatego najbardziej niebezpieczne jest porażenie, gdy jedną ręką dotkniemy przewodu/urządzenia pod napięciem (fazowego - L), a drugą neutralnego (N) lub np. uziemionego metalowego elementu, choćby rurociągu. Wówczas działa na nas pełne napięcie fazowe i tylko nasze ciało stawia opór przepływowi prądu.

Mniej groźne jest za to porażenie, gdy ręką dotkniemy przewodu fazowego, lecz prąd musi spłynąć przez nasze ciało do ziemi - przez buty z izolacyjną gumową podeszwą, słabo przewodzącą posadzkę, np. drewniany parkiet, konstrukcję budynku. Tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli - w tym drugim przypadku też jest niebezpiecznie. To raczej różnica pomiędzy "bardzo źle" oraz "źle". Proszę spojrzeć tu na rysunki, pokazujące możliwe przyczyny porażenia i drogi przepływu prądu przez ciało.

jedną ręką dotykamy przewodu fazowego, a drugą uziemionego elementu ręką dotykamy przewodu, a prąd spływa do podłoża podłoże znajduje się pod napięciem ta sama ręka ma kontakt ze źródłem prądu i uziemionym elementem
jedną ręką dotykamy przewodu fazowego, a drugą uziemionego elementu ręką dotykamy przewodu, a prąd spływa do podłoża podłoże znajduje się pod napięciem ta sama ręka ma kontakt ze źródłem prądu i uziemionym elementem
To, na ile niebezpieczne jest porażenie zależy także od drogi prądu przez ciało człowieka. Najgroźniejszy jest pierwszy wariant, ponieważ wtedy prąd przepływa w pobliżu serca

- Ale przecież można temu przeciwdziałać?

- Oczywiście, i robi się to na wiele sposobów. Wspominał Pan, że uszkodził kiedyś przewód, wiercąc otwór w ścianie. Najpewniej prąd pana nie poraził?

- Nie, ale zasilanie wysiadło.

- Tak myślałem. Metalowe wiertło zwarło najpewniej ze sobą przewody fazowy (L) i neutralny (N) lub ochronny (PE). Zadziałało wówczas podstawowe zabezpieczenie przeciwzwarciowe - wyłącznik nadmiarowoprądowy, ewentualnie zwykły bezpiecznik w starej instalacji.

- Tam były tylko dwa przewody.

- A więc zamiast odrębnych przewodów N oraz PE, miał Pan jeden, pełniący obie funkcje - PEN. Cała reszta się zgadza. Prąd Pana nie poraził, bo wiertarka ma obudowę z izolacyjnego materiału. A jeśli miał Pan okazję kiedyś rozbierać wiertarkę, to jest tam jeszcze plastikowa (nieprzewodząca) zębatka pomiędzy silnikiem a wałem z uchwytem wiertła. Mam tu gdzieś nawet schemat budowy takiej wiertarki.

- Czyli cały czas byłem odizolowany od źródła prądu?

- Dokładnie tak! A przy okazji, pokażę Panu ideowy schemat takiej instalacji dwuprzewodowej i gniazda z "bolcem", a mówiąc fachowo - stykiem ochronnym. Styk ochronny łączy się z uziemieniem albo oddzielnym przewodem (PE), albo wspólnym (PEN). Dzięki temu, jeśli na metalowej obudowie, jaką ma np. pralka lub lodówka, pojawi się niebezpieczne napięcie, to takim przewodem o małym oporze zostanie odprowadzone do uziomu i do gruntu. Nam nie będzie grozić porażenie, bo prąd popłynie drogą o mniejszym oporze (metalowym przewodem), a nie przez nasze ciało. Zresztą we współczesnych instalacjach taki upływ prądu wykryje wyłącznik różnicowoprądowy i wyłączy obwód.

A może domyśla się Pan, dlaczego zaczęto stosować odrębne przewody PE, połączone ze stykiem ochronnym, zamiast jednego wspólnego PEN?

Instalacji domowych z przewodem PEN już się nie wykonuje, bo pojedyncze uszkodzenie grozi w nich ciężkim porażeniem Instalacji domowych z przewodem PEN już się nie wykonuje, bo pojedyncze uszkodzenie grozi w nich ciężkim porażeniem Obecnie instalacje wykonuje się z odrębnymi żyłami L, N oraz PE Obecnie instalacje wykonuje się z odrębnymi żyłami L, N oraz PE

- Myślę, że przewód zawsze może się uszkodzić, więc dwa są pewniejsze niż jeden...

- Tak, trzy przewody, to bezpieczniejsze rozwiązanie. Prawdopodobieństwo pojedynczego uszkodzenia jest dość duże, a w zabezpieczeniach elektrycznych zawsze szacuje się ryzyko - nie ma zabezpieczeń absolutnie pewnych, jedynie minimalizujemy niebezpieczeństwo. Proszę jeszcze zauważyć jeden błąd na tym rysunku dwuprzewodowej instalacji. Przewód powinien najpierw łączyć się z zaciskiem PE i dopiero stamtąd powinno wyjść połączenie do zacisku N.

- A jaka to różnica?

- Wbrew pozorom - duża. Proszę sobie wyobrazić, że w sytuacji jak na tym rysunku ten ostatni kawałek przewodu zostanie uszkodzony albo obluzuje się zacisk PE. Czy podłączone do takiego gniazdka urządzenie, np. pralka, będzie działać?

- Moim zdaniem powinna, obwód się przecież zamyka.

- Ma Pan rację, będzie działać, a my nie będziemy w ogóle wiedzieć, że uziemienia - czyli ochrony - już nie ma. Jeśli zaś najpierw wprowadzić przewód do zacisku PE, to pierwszym objawem takiego uszkodzenia będzie to, że sprzęt przestanie działać, ochrona zaś zostanie zachowana.

Na pytania odpowiadał: Adam Jamiołkowski

Materiały do pobrania:
pdf icon Konsultacje z Majstrem Guru cz. 3
Komentarze

Czytaj tak, jak lubisz
W wersji cyfrowej lub papierowej
Moduł czytaj tak jak lubisz