Kiedy w 1996 roku Jola i Jacek kupili działkę pod Warszawą, miała to być jedynie lokata kapitału. Teren obok był wówczas w większości pusty, gdzieniegdzie stały niewykończone domki, albo rozpoczęte budowy. Wyglądało to fatalnie i nie zachęcało do zamieszkania w tej okolicy.
Teraz wiemy, że taki obrazek bardzo dobrze rokuje na przyszłość. Oznacza bowiem, że po kilku latach wszystkie domy na osiedlu będą nowe. Dziś, kiedy chodzimy na wieczorne spacery w pełni to doceniamy, oglądając nową architekturę, zadbane, wykończone budynki – opowiada Jacek.
Kiedy Jola stwierdziła, że ich 61 m2 w bloku to za mało, mąż zaczął kampanię na rzecz budowy własnego domu. Przełom nastąpił w 2000 roku, kiedy zaczęli wybierać projekt. Sama historia poszukiwań nadaje się na oddzielny artykuł. W domu piętrzyły się stosy katalogów, a zdaniem Joli, wszystkie proponowane domy były podobne do siebie – mało funkcjonalne i nieatrakcyjne. Główne założenia określili od razu – typowy, dworkowy, polski dom o powierzchni ok. 160 m2. Dokładnie tyle miał GL 67, tzw. Camelot, ze . Po lekkich zmianach powierzchnia użytkowa zamknęła się w blisko 200 m2.
Wybrałam ten projekt dopiero po obejrzeniu wizualizacji domu na internetowej stronie pracowni. Dla zwyczajnego człowieka, który nie zajmuje się budownictwem ani architekturą, odczytanie planów czy obejrzenie elewacji w katalogu, to zbyt mało, żeby podjąć życiową decyzję. Sami jeździliśmy dodatkowo oglądać jego realizację. Dlatego też zgodziliśmy się na reportaż filmowy o naszym domu.
Uważamy, że jest to coś, co naprawdę może bardzo pomóc osobom, które zastanawiają się nad wyborem danego projektu – Jola opowiada, że przy domu zatrzymują się również przypadkowi przejezdni i zachwycają się. Nic dziwnego – budynek ma w sobie coś wyjątkowego. W końcu legendarny Camelot był pierwszym zamkiem murowanym i miejscem spotkań rycerzy okrągłego stołu.
Ogród i okrągłe miesjce do grilowania. |
Grunt i przyjaciele
Równie dokładnie jak dobór projektu, zostało przeprowadzone planowanie budowy i wybieranie firm wykonawczych. Z racji zawodu – specjalista od prac wykończeniowych – Jacek jeździł po różnych domach i dzięki temu widział, jak sprawdzają się różne ekipy. Główna firma wykonawcza została „prześwietlona”, jak na rzadko której budowie. Właściciele czekali spokojnie na jej przyjazd, aż okazało się, że dzień przed rozpoczęciem prac fachowcy wycofali się nie podając powodu.
Został więc pusty plac i projekt. Kolejni wykonawcy byli poszukiwani „na już”. Na szczęście sprawdzili się. Dom został postawiony z gazobetonu, ze stropami Teriva.
Okrągła jadalnia która urzekła bohaterkę.
Kącik wypoczynkowy na parterze |
Jacek jest najbardziej zadowolony z dachówki betonowej Unibet. Jej jedynym mankamentem było to, że nie mógł jej kupić w Warszawie. W projekcie zostało wprowadzonych niewiele zmian. Głównie dodano drugie stanowisko na samochód, a całą przestrzeń nad garażem zaadaptowano na sypialnię z łazienką i garderobą.
Nieco zmienione zostały wielkości dwóch okien na paterze – powiększono je do rozmiaru tarasowych. Właściciele wybrali stolarkę podglądając okna u innych. Miały być z PVC, ale wyglądać bardzo solidnie. Wymogi spełniła firma „Okno dom” z Lublina. Ale zanim doszło do transakcji, wiele firm przygotowało wyceny na podstawie zestawienia stolarki z projektu. Już na tej podstawie można było poznać nie tylko ogromne różnice cenowe, ale też podejście do obsługi klienta.
Prace instalacyjne i wykończeniowe zrealizował Jacek i zaprzyjaźnieni fachowcy. Dlatego wiadomo, że nie mogły zostać zrobione lepiej. Ceny usług były również wyjątkowo okazyjne. Budowa domu trwała kilkanaście miesięcy. Zakończyli ją w 2004 roku.
W kolorze parzonej akacji
Z czystym sumieniem mogę polecić tynki gipsowe z agregatu. Wcale nie są drogie, a wykonuje się je czysto, precyzyjnie i szybko. Efekt jest perfekcyjny – Jacek pokazuje ściany, a przy okazji liczne elementy zabudowy kartonowo-gipsowej, którą sam wykonał. Na pięknie wykonanych, białych półkach dookoła kominka, w holu, czy na poddaszu, Jola ustawiła swoją kolekcję szkła. Zamiast zatrudniać architekta wnętrz, sama postanowiła wszystko urządzić. Powstał dom ciepły, kolorowy i odważny aranżacyjnie.
Schody prowadzące na poddasze gdzie znajduje się przytulny kącik wypoczynkowy |
Najdłużej wybierane były parkiety, które miały być twarde i ciemne. Drewno egzotyczne zostało szybko wykluczone ze względu na znaczne rozsychanie się w trakcie użytkowania. Po wielu tygodniach, Jola znalazła akację parzoną, która sprawdza się doskonale.
Najzabawniejsze było poszukiwanie płytek ceramicznych do jednej z łazienek. Kolorystykę narzucała mi śliczna płaskorzeźba, którą dostałam kiedyś od przyjaciółki. Biegałam z nią po sklepach i prosiłam, żeby mi coś do niej dobrano. Sprzedawcy patrzyli na mnie z dziwnymi półuśmiechami, ponieważ na płaskorzeźbie jest półnaga kobieta – po pewnym czasie udało się znaleźć wykończenia.
Jola zdecydowała, że w łazienkach płytki zostaną ułożone tylko na podłodze i w najbardziej narażonych na zachlapania miejscach na ścianach. Dlatego większość powierzchni pozostała pusta. Łazienki zyskały przez to lekkość, a ich aranżacja wygląda współcześnie i elegancko. Odważne jest również zamówienie bardzo wysokich, stojących szafek w kuchni – ich blaty znajdują się na wysokości pasa pani domu.
Polecam to wszystkim. Człowiek nie musi się schylać i mniej się męczą ręce – Jola jest bardzo zadowolona z kuchni, oraz swojej wymarzonej, okrągłej jadalni. Pomieszczenie to jest charakterystyczne dla budynku, bo znajduje się w „baszcie”. Okrągła jadalnia, z okrągłym stołem, cała przeszklona, z parapetami będącymi jednocześnie siedziskami – to największa radość właścicieli.
|
Jeżeli pogoda jest ładniejsza, a gości wielu, przenoszą się do ogrodu, gdzie gospodarze przygotowali – również okrągłe – miejsce do grilowania. Jacek zrezygnował ze stropu nad jadalnią, więc sklepieniem są wysokie skosy. Niewielka antresola łączy pomieszczenie z poddaszem, co z jednej strony jest niepraktyczne, z drugiej cieszy mieszkańców, bo słysząc innych domowników, nie czują się osamotnieni.
Najpiękniejsze w naszym domu są okna, które dają wrażenie przestrzeni i dużo światła, jednocześnie łączą wnętrza z ogrodem – Jola przyznaje, że dom łatwiej się wychładza, a rachunki za ogrzewanie są nieco wyższe, ale nie można mieć wszystkiego. Opowiada, jak czasem pieli ogródschowana za białym, drewnianym ogrodzeniem, a obok spacerują ludzie, zatrzymują się i rozmawiają o tym, jaki Camelot jest piękny. Trochę dziwi wszystkich taras od strony północnej, ale Jacek mówi, że to doskonałe rozwiązanie na upalne dni. Obok czekają fundamenty pod ogród zimowy, który ma powstać jeszcze w tym roku.
+
- Ściany łazienek zostały wykończone płytkami, tylko w miejscach gdzie jest to konieczne lub ma walory dekoracyjne. Ułatwia to proste odnowienie pomieszczenia przez malowanie, ogranicza koszty płytek i ich ułożenia, sprawia bardzo przytulne wrażenie.
- Zabudowa kartonowo-gipsowa pozwala zmniejszyć liczbę mebli i nadaje domowi unikalny charakter.
- Wyjątkowo wysokie blaty na kuchennych szafkach – sięgają pasa gospodyni. Ułatwia to prace, ponieważ ręce znajdują się stale w lekko zgiętej pozycji. Dodatkowo, w wysokich szafkach stojących zyskuje się więcej miejsca.
- Taras od strony północnej pozwala wypoczywać tam nawet w upalne dni, bez konieczności dobudowy daszku.
-
- Po rezygnacji ze stropu poddasza powstały wysokie skosy i niewielka antresola. Wygląda to atrakcyjnie, natomiast niekorzystnie wpływa na akustykę – najcichszy dźwięk z kuchni słychać na górze.
- Duże przeszklenia podnoszą rachunki za ogrzewanie.
Aneta Demianowicz