Dom parterowy z użytkowym poddaszem i garażem, ściany z bloczków silikatowych, czterospadowy dach pokryty blachodachówką
|
– Kiedyś ktoś mi powiedział, że czego się nie dorobisz przed czterdziestką, tego później już nie osiągniesz – mówi pan Robert. – I wziąłem to sobie do serca. Marzyło mi się, żeby czterdzieste urodziny spędzić we własnym domu.
To było wielkie rodzinne święto, również dlatego, że dom stanął w Polsce, a nie za zachodnią granicą. A rysowała się taka możliwość, ponieważ pan Robert wyjechał do Niemiec, będąc jeszcze młodym chłopcem.
Tam ukończył szkołę budowlaną, a potem kilkanaście lat prowadził własną firmę, specjalizującą się w wykańczaniu wnętrz na wymagającym niemieckim rynku. Wtedy podjął decyzję o budowie własnego domu. Dążenie to skrystalizowało się jeszcze bardziej, kiedy poznał panią Beatę.
Choć za granicą obojgu wiodło się bardzo dobrze, po ślubie postanowili, że wspólne życie i wymarzony dom będą budować w ojczyźnie. Robert planował założyć w kraju nową firmę, kontynuującą jego niemieckie doświadczenia zawodowe.
Dla „zamożniejszego Kowalskiego”
Mieszkając jeszcze w Niemczech, kupili pod Warszawą działkę o powierzchni 1250 m² (potem sprzedali jej połowę, aby wykończyć dom). Tuż przed ostatecznym powrotem nabyli także małe mieszkanie w Warszawie. Miało zaledwie 46 m², ale pozwalało im i synowi przeczekać rozwinięcie firmy oraz budowę domu.
Poszukiwanie działki
Ze względu na pracę zawodową i szkołę syna, woleli kupić parcelę małą, choć droższą, za to blisko miasta, niż większą i tańszą położoną dalej. Ucieszyli się, gdy po ponad roku poszukiwań znaleźli miejsce przeznaczone pod zabudowę jednorodzinną, położone zaledwie 10 km od miasta. Okolica była cicha, a teren uzbrojony, z dobrą infrastrukturą. Choć wszelkie media znajdowały się w głównej drodze, aż 250 metrów od posesji, zdecydowali się na zakup tej działki.
Właściciele wyznają zasadę – lepiej mieć mały dom i małą działkę niż większe i z braku czasu zaniedbane. Zdecydowali się na silikatowe tynki, by mieć możliwość szybkiego odświeżenia elewacji |
Mimo utrudnień i dodatkowych kosztów przy uzbrojeniu działki w media, woleli zamieszkać w spokojniejszym miejscu. Cisza i powietrze bez spalin były dla nich ważniejsze od pieniędzy. „Ślepa” uliczka, przy której planowali budowę domu, dawała im komfort intymnego mieszkania i bezpieczeństwo – każdy obcy jest tu od razu widoczny.
Wybieranie projektu
Beata i Robert nie zdecydowali się na indywidualny projekt. Zainteresowali się gotowymi projektami, a odpowiedniego dla siebie szukali w czasopismach budowlanych i katalogach. Odwiedzali także targi budowlane i wystawy domów pokazowych. Na jednej w takich wystaw spodobał im się dom pod nazwą „Przytulny”, autorstwa mgr inż. arch. Barbary Kierejewskiej-Zielińskiej.
– Czego chcieć więcej? – wymieniali się odczuciami, zwiedzając na wystawie dom pokazowy. Podobało im się, że na parterze mieściła się otwarta strefa dzienna (kuchnia, jadalnia i salon) oraz zamknięte: sień, łazienka, dwa pokoje i garaż. Na użytkowym poddaszu natomiast – dwie sypialnie i łazienka.
Po dokładniejszym przestudiowaniu projektu i układu działki, za zgodą projektantki budynku, wysunięty do przodu garaż Beata i Robert lekko cofnęli w głąb budynku, rezygnując z pokoju gościnnego, ale pozostawiając zaprojektowany pokój do pracy (który potrzebny był panu Robertowi na biuro).
Kiedy media są daleko
Aż półtora roku zajęło załatwianie niezbędnych spraw administracyjnych oraz dociągnięcie mediów do działki. To ostatnie było szczególnie uciążliwe ze względu na spore oddalenie posesji od głównej ulicy (250 m). – Ale warto było się starać, bo dziś mamy dom uzbrojony w niezbędne nowoczesne media: sieć elektryczną, wodno-kanalizacyjną i gazową – mówią właściciele domu. – Najdłużej musieliśmy czekać na telefon stacjonarny i Internet.Trudności wykazały, jak bardzo opłaca się współdziałać z sąsiadami. Dzięki sąsiedzkiej konsolidacji i współpracy, wszyscy inwestorzy nie tylko wymieniali się doświadczeniami przy załatwianiu formalności, ale również sporo oszczędzili na wydatkach, dzieląc się kosztami przyłączenia do sieci energetycznej i wodno-kanalizacyjnej.
W przeliczeniu na poszczególne rodziny koszty mediów były aż trzy- lub nawet czterokrotnie niższe, niż gdyby ciągnęli je osobno! Jeszcze inaczej rozwiązali problem podłączenia gazu – założyli społeczny komitet, liczący ośmiu sąsiadów. Koszt przyłącza był jeszcze niższy.
Ekipy budowlane
Wybór wykonawcy rodzinnego gniazda nie mógł być przypadkowy. Pan Robert do postawienia stanu surowego budynku wynajął sprawdzoną wcześniej ekipę, sobie pozostawiając oczywiście wszystkie prace wykończeniowe.
Pan Robert samodzielnie organizował i kontrolował prace, jednak dla bezpieczeństwa zatrudnił także inspektora nadzoru budowlanego. Kiedy nadszedł czas prac wykończeniowych, nie spieszył się. Stawiał na przysłowiową niemiecką staranność. Wykorzystując wiedzę, jaką nabył za granicą, zastosował kilka rzadko u nas stosowanych metod. Ocieplając dach, zamontował specjalną folię paroizolacyjną z powłoką aluminiową, gdyż tego rodzaju folia skutecznie odbija uciekające w górę ciepło z powrotem do wnętrza budynku.
Mimo że taka folia jest trochę droższa od typowej, koszty jej zakupu szybko zwracają się dzięki zredukowanym rachunkom za ogrzewanie. Ponadto, ściany poddasza i parteru od strony wnętrz wykończył płytami g-k, które montował na metalowym ruszcie, z tą jednak różnicą, że wzorem Niemców, zamiast jednej, montował dwie warstwy płyt. Ściany wykonane tą metodą są solidniejsze, ciepłe, dźwiękoszczelne i łatwiej na nich powiesić cięższe przedmioty.
Dodaj komentarz