Mądrze nazywa się to strefowym układem pomieszczeń, ale w gruncie rzeczy chodzi o trzymanie się zdroworozsądkowych zasad:
- pomieszczenia, w których wymagamy takiej samej temperatury grupujemy razem, np. łazienki obok siebie lub jedna nad drugą;
- przepływ ciepła pomiędzy sąsiednimi pomieszczeniami jest nieunikniony, dlatego szeregujemy je od najzimniejszego do najcieplejszego. Przykładowo: garaż (ok. 5°C lub nawet nieogrzewany) - pomieszczenia gospodarcze (ok. 15°C) - pokoje mieszkalne (ok. 20°C).
Takie postępowanie ogranicza straty ciepła, a ponadto grupowanie pomieszczeń o zbliżonych funkcjach ułatwia projektowanie w nich instalacji (wodno-kanalizacyjnej, wentylacyjnej).
Niestety w większości projektów domów jednorodzinnych kompletnie się te reguły lekceważy. A to oznacza nie tylko straty energii, ale również wyższe koszty wykonania instalacji.
Czasem znaczne oszczędności energii można osiągnąć wydzielając niektóre pomieszczenia jako strefę cieplną, odizolowaną od reszty budynku. To np. pokoje na poddaszu, przeznaczone dla przyjeżdżających tylko na weekendy dorosłych dzieci lub gości. Strop nad parterem musi być wówczas izolowany cieplnie, a schody na poddasze wydzielone i np. prowadzące wprost z przedsionka.
Gdy z tych pokoi nikt nie korzysta, można w nich obniżyć temperaturę o kilka stopni. Poddasze jest szczególnie dobre do takiego okresowego wykorzystywania, bo połacie dachu to przecież stosunkowo lekka konstrukcja drewniana z ociepleniem z wełny mineralnej. Akumuluje więc znacznie mniej ciepła niż mury, a przez to można tam szybko zmienić temperaturę.
Redakcja BD
fot. otwierająca: ISTOCK