Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem
i garażem; ściany z pustaków ceramicznych Porotherm,
ocieplone styropianem o grubości 15 cm; dach pokryty
dachówką betonową. Powierzchnia działki: 1650 m2 Powierzchnia domu: 120 m2 Powierzchnia garażu: pod dachem domu 20 m2; garaż wolno stojący 45 m2 Roczne koszty utrzymania: 10 227 zł |
Tuż przed gwałtownym skokiem cen nieruchomości w 2004 r. pan Mariusz, wtedy jeszcze nie znający pani Doroty, kupił działkę pod miastem. Kierowała nim tylko chęć dobrego ulokowania oszczędności, bo nie zamierzał budować domu. Świeżo odrolniona nieuzbrojona ziemia kosztowała 80 000 zł i mieściła się w limicie cenowym, który wtedy wyznaczył. W tamtym czasie pan Mariusz mógł za działkę zapłacić do 100 000 zł.
Wybrał tę, a nie inną okolicę, ponieważ podobała mu się rzadka zabudowa oraz przyjazna, bo zaledwie dwudziestokilometrowa odległość do miasta, w którym mieszkał. Brak mediów na posesji nie miał wtedy większego znaczenia, bo do istniejącej wsi dopiero zaczynali napływać tacy ludzie, jak pan Mariusz. Rodziła się uzasadniona nadzieja, że władze gminne zechcą w przyszłości dofinansować rozwój okolicy, chociażby z funduszy unijnych.
Aby nie płacić za puste powierzchnie
Trzy i pół roku później, kiedy pan Mariusz miał już trzyosobową rodzinę, a w drodze było kolejne dziecko, zapadła decyzja o wykorzystaniu zakupionej działki i budowie domu.– Do budowy domu skłoniły nas ceny na rynku nieruchomości – mówi właściciel. – Deweloperskie ceny mieszkań nie były adekwatne do tego, co mieliśmy otrzymać. Nie godziliśmy się z Dorotą na cenę pół miliona złotych za stumetrowe, nie w pełni wykończone mieszkanie, bo tyle warte były działka i dom pod klucz.
Dorota i Mariusz wykorzystali projekt "Idylla" z pracowni "Dobre Domy". Mają nieduży parterowy dom z obszernym rodzinnym pomieszczeniem na poddaszu oraz – tak, jak sobie życzyli – z silnie oddzielonymi strefami dzienną i prywatną. Na dolnej kondygnacji budynku znajdują się wspólne pomieszczenia dzienne czyli salon połączony z jadalnią oraz zamknięta kuchnia, natomiast w części prywatnej oddzielonej holem i korytarzem – trzy sypialnie (rodziców, syna i córki) oraz dwie łazienki. Na poddaszu, wspomniane pomieszczenie rodzinne.
– Do wielkości domu podchodziliśmy bardzo racjonalnie, wykorzystując doświadczenia nabyte w rodzinnych domach – mówi właściciel. – Nauczyliśmy się, że daną powierzchnię trzeba utrzymać i trzeba na niej mieszkać. Nie chcemy za kilkanaście lat, tak jak nasi rodzice i brat, utrzymywać w połowie pustego domu. Jednocześnie bardzo istotną dla nas sprawą była przestrzeń gospodarcza.
Urzędnik urzędnikowi nierówny
Budowa ruszyła w sierpniu 2009 r. Sam proces budowy domu Dorota i Mariusz wspominają dobrze. Gorzej, niestety, zdobywanie pozwoleń i przyłączanie mediów do posesji.
– Spotkaliśmy się z dużym oporem ze strony niektórych urzędników – opowiada pani Dorota. – Przykładowo, urzędniczka odmówiła przyjazdu na naszą działkę w zimie (bo "zbyt zimno") i orzeczenia, czy możemy wyciąć chore drzewa. Władze gminne nie wydały również pozwolenia na zbudowanie studni, co wymusiło na nas ułożenie na własny koszt przyłącza wodociągowego długości 150 m. Bez wody nie mogliśmy rozpocząć budowy! Obecnie, to nasze przyłącze, za które zapłaciliśmy aż 12 000 zł, jest własnością okolicznego zakładu wodociągowego i zostało zakwalifikowane jako wodociąg. Wszyscy sąsiedzi mogą się więc do niego przyłączyć.
Podobny przypadek dotyczy sąsiada mieszkającego za nami, który na własny koszt zbudował dwustumetrową "nitkę" gazociągu. Na szczęście mamy dobre sąsiedzkie stosunki, więc udaje się nam rozsądnie rozliczyć wzajemne, nazwijmy to, przysługi. Nie zmienia to faktu, że budowaniem infrastruktury wsi powinni zajmować się właściciele sieci przesyłowych, a nie indywidualni mieszkańcy!
Przyłączenie budynku do sieci gazowej kosztowało 6000 zł, a do sieci elektrycznej 2000 zł. Nie było większych trudności z przyłączeniem kanalizacji, ponieważ pan Mariusz, bardzo przewidująco, zaraz po nabyciu ziemi dołączył do społecznego komitetu, dążącego do skanalizowania wsi. Składka wyniosła 3000 zł, a sieć kanalizacyjną położono przed zakończeniem budowy domu.
Przyjemne budowanie
– Najlepszą decyzją było nie zatrudnienie do budowy domu generalnego wykonawcy, a prowadzenie jej systemem wielu ekip – opowiada pan Mariusz. – Generalny wykonawca wycenił stan surowy z dachem przykrytym papą, bez instalacji zewnętrznych, na 220 000 zł. My za tę kwotę wykonaliśmy dodatkowo pokrycie dachu, przyłącza, drugi garaż, ogrodzenie. To były najlepiej zaoszczędzone pieniądze w moim życiu!Budowa zakończyła się w marcu 2011 r. Kosztowała 450 000 zł. Ekipy wykonawcze z okolicy, zatrudniane zawsze z polecenia, nie zawiodły. Jak twierdzą właściciele, mimo oczywistych trudów, budowa sprawiała im przyjemność i satysfakcję. Pan Mariusz zdecydował się na poryzowane pustaki ceramiczne Porotherm, dzięki czemu można było uniknąć mostków cieplnych. Po ociepleniu ścian warstwami styropianu o łącznej grubości 15 cm, zastosował tynki silikatowe. Chodziło o to, by elewacje można było w przyszłości umyć. Tynki wewnętrzne wykonano natomiast w tradycyjnej cementowo-wapiennej technologii.
– Nie oszczędzałem na materiałach ocieplających. Robocizna, bez względu na grubość ocieplenia, kosztuje tyle samo. Dlatego na przykład pod dachem zdecydowałem się ułożyć wełnę mineralną o łącznej grubości 30 cm. W salonie i pokojach prywatnych mamy duże wyjścia tarasowe, dlatego zastosowaliśmy "ciepłe" szyby. Warto zwrócić jednak uwagę, z jakiego materiału wykonano przekładki między szybami.