Anna i Jarek celowo szukali
gotowego projektu domu, który był
już wielokrotnie realizowany przez
innych. Chcieli poznać opinie
użytkowników, obejrzeć jego
wizualizacje albo dom w naturze,
sprawdzić wszelkie zastosowane rozwiązania
budowlane i układ wnętrz.
Nie odstraszał ich fakt, że zamieszkają
w domu powielanym, bo ważniejsze
od tego były względy funkcjonalne.
Data publikacji: 2012-06-04
Data aktualizacji: 2012-06-04
Dom murowany, parterowy; ściany
z betonu komórkowego grubości
24 cm ocieplone wełną mineralną
o grubości 14 cm; dach pokryty
blachodachówką
Powierzchnia działki: 1750 m2
Powierzchnia domu: parter 102 m2
oraz antresola 70 m2
Powierzchnia wolno stojącego garażu:
36 m2
Roczne koszty utrzymania: 15 464 zł
Kiedy Anna i Jarek zdecydowali się pozostać w stolicy, bo mieli
tu stałą i lubianą przez siebie pracę, postanowili zbudować dom,
korzystając z kredytu hipotecznego. Dłuższe wynajmowanie
mieszkania w bloku było po prostu nieekonomiczne.
Ładna działka, zgodni sąsiedzi
Szukali działki na południe od Warszawy. Oboje pochodzą
z Dolnego Śląska, więc w ten sposób zapewniali sobie krótszy
dojazd w rodzinne strony. Podobnie myśleli również o codziennej
komunikacji między przyszłym domem a pracą i szkołą dla dzieci.
– Przez pół roku penetrowaliśmy podwarszawskie okolice,
szukając miejsca do osiedlenia się – mówi pan Jarek. – W końcu
kupiliśmy działkę za 48 000 zł (łącznie z opłatami notarialnymi
kosztowała 52 000 zł) i w odległości 24 km od mojego miejsca
pracy. Ówczesny czas przejazdu do miasta zajmował mi zaledwie
20 minut. Żona miała szansę zatrudnić się blisko domu. Do zakupu
działki zachęciła nas przystępna cena, ładne widoki, a co najważniejsze, brak innych domów tuż za siatką. Te zalety w dużym
stopniu równoważyły braki w uzbrojeniu ziemi.
– Kiedy trafiliśmy w to miejsce, bardzo przyjaźnie przywitała
nas pani Lucynka, obecna sąsiadka z początku ulicy – dodaje
pani Ania. – Od razu naświetliła warunki życia w tej okolicy. Jako
niedawna mieszkanka Warszawy, która z mężem przeniosła się
na wieś, była dla nas wiarygodna. Od niej dowiedzieliśmy się, że
mieszkają tu wspaniali ludzie. Wspólnie z nimi organizowała przyłączanie
niezbędnej infrastruktury. Kiedy kupowaliśmy działkę,
miała już wodociąg i właśnie kończono projekt przyłączenia elektryczności
do naszej ulicy. Spodobało nam się, że przyszli sąsiedzi
są energiczni i potrafią się wzajemnie dogadać.
Front domu skierowany jest na zachód. Podniesienie ścianek kolankowych
nie zachwiało bryły budynku. Właścicielom zależało na utrzymaniu parterowego
wyglądu domu. Pod okapem dachu zastosowali opaskę w kolorze blachodachówki,
która optycznie obniża ściany. Wydłużyli okapy i nie zwiększyli kąta dachu
Ganek wykończono płytami z betonu imitującego piaskowiec. Bardzo dobrze się
sprawdzają, ponieważ nie są śliskie. Daszek podpierają drewniane słupy, a ich
rustykalny charakter podkreślają ławeczki. Podjazd i ścieżkę do domu utwardzono
betonową kostką, ale dodano również zieleń, by przed domem było przytulniej
Po podziale kosztów między kilku sąsiadów, Anna i Jarek za przyłącze
wodociągowe do działki zapłacili jedynie 3200 zł. Droższe okazało
się przyłączenie elektryczności – 6000 zł, ponieważ ówczesne
przepisy nakazywały najpierw wybudowanie przez użytkowników
na własny koszt odnogi sieci, a potem zrzeczenie się jej na korzyść zakładu
energetycznego (obecnie te przepisy już nie obowiązują). Część
kosztów, dzięki sympatycznej sąsiadce, udało się później odzyskać!
Dopilnowała, żeby następni budujący się zwrócili koszty przyłączy
tym, którzy je wcześniej ponieśli. Nikt nie zaprotestował.
Z antresolą
Anna i Jarek interesowali się parterowymi budynkami, o powierzchni
do 120 m2 i z prostą bryłą ścian i dachu. Wysokość kredytu
pozwalała tylko na oszczędnościowe rozwiązania, co nie oznacza,
że dom miał być nieefektowny i źle wyposażony. Właśnie z tego
powodu chcieli mieć przetestowany projekt i absolutną pewność, że
wybrany dom będzie dobrze służył małżeństwu z dwojgiem dzieci.
W wyjściowym projekcie budynek miał 102 m2, ale ostatecznie
powierzchnia mieszkalna została powiększona do 172 m2. W trakcie
budowy okazało się, że ojciec pana Jarka, po śmierci żony,
zamieszka razem z rodziną syna. Budynek natychmiast tak przeprojektowano,
by nad parterem zmieściła się użytkowa antresola.
Podniesiono ścianki kolankowe, wzmocniono strop, przerobiono
konstrukcję dachu. Antresola, przeznaczona na małżeńską
sypialnię, zajęła przestrzeń nad trzema pokojami, zamieszkanymi
przez ojca i dwoje dzieci, oraz nad łazienką i oddzielnym w.c.
Nad salonem, zamiast pierwotnego stropu, zastosowano natomiast
dwa solidne podciągi, a przestrzeń do stropodachu pozostawiono
otwartą. Kuchni nie oddzielono ścianą działową, która istniała
w projekcie. Wnętrza dzienne optycznie "rozciągają" także dwa
wyjście tarasowe i duże okna.
Dach pokryty jest grafitową blachodachówką. Właściciele dopasowali
do niej jasny tynk akrylowy. Dziś drewniane okna zamieniliby na
plastikowe, ponieważ drewniane już wymagają odnowienia. Są zadowoleni
z zewnętrznych rolet, które izolują i zacieniają wnętrza dzienne
Taras jest zbyt mały (4 x 4 m) i brakuje nad nim stałego zadaszenia. Ponadto pęka
posadzka wykończona gresem. Właściciele planują skucie betonowej płyty i wykonanie
nowego tarasu. Będzie narożny, biegnący między dwoma wyjściami tarasowymi
z salonu, i wykonany z kostki brukowej. Nad nim powstanie pergola z drewna
Budowa i ogrzewanie domu
Budowa domu, prowadzona systemem gospodarczym, trwała
półtora roku i kosztowała 330 000 zł. Pan Jarek, konsultując się
z kierownikiem budowy, zastosował w budynku solidniejszą izolację
niż wskazywały wytyczne projektu. Zdawał sobie sprawę, że to
korzystnie wpłynie na koszty ogrzewania. Miał się czym martwić,
ponieważ w okolicy nie było, nie ma i jeszcze długo nie będzie sieci
gazu ziemnego. Ławy fundamentowe ocieplono od wewnątrz i na zewnątrz
styropianem grubości 5 cm. Pod podłogami ułożono styropian
o grubości 10 cm (2 × 5 cm między kolejnymi wylewkami).
– Długo rozważaliśmy zastosowanie bloczków Ytong – mówi
właściciel. – Były jednak droższe niż bloczki mniej znanego producenta.
Mury ostatecznie wznieśliśmy z bloczków betonowych o grubości
24 cm i zaizolowaliśmy wełną mineralną o łącznej grubości
14 cm. Pod dachem ułożyliśmy grubszą niż zalecano warstwę wełny
mineralnej (30 cm), między innymi w celu wygłuszenia odgłosu
deszczu bębniącego w blachodachówkę. Głównym powodem była,
oczywiście, lepsza izolacja cieplna. Drewniane okna mają szyby
z niskim współczynnikiem przenikania ciepła U = 1,1. Ponadto,
przy dwóch wyjściach tarasowych zamontowaliśmy zewnętrzne
rolety, które również spełniają funkcję izolującą.
Pan Jarek długo zastanawiał się, jak rozwiązać problem ogrzewania
domu na terenie bez sieci gazowej. Dużo czytał na temat
systemów grzewczych, konsultował ze specjalistami wszelkie
konwencjonalne i niekonwencjonalne źródła ciepła, jeździł na targi
budowlane. Dziś żałuje, że te niekonwencjonalne (pompę ciepła
i kolektory słoneczne) odrzucił jako pierwsze – z powodu wysokiej
ceny i technologii, która dopiero "pukała" do drzwi polskich
domów. Z oporami zdecydował się na gaz płynny.
W miejscowości, gdzie osiedlili się Anna i Jarosław działki nie mogą być mniejsze
niż 1200 m2. Ta ma 1750 m2, więc zmieścił się na niej wolno stojący garaż.
Można też było ukryć zbiornik na gaz płynny. Dodatkowo od strony ogrodu, pod
wysuniętym okapem dachu, właściciele zorganizowali miejsce na drewutnię
Ściana przy kozie grzewczej jest wykonana z cegły. Nawiązuje do niej kolor
ścian w kuchni. Nad salonem, zamiast pierwotnego stropu, zastosowano
dwa solidne podciągi, a przestrzeń do stropodachu pozostawiono otwartą.
Połączone pomieszczenia dzienne są dzięki temu wysokie i przestronne
– Wiedzieliśmy, że skazujemy się na wysokie opłaty za tego rodzaju
gaz, ale elektryczne ogrzewanie jest jeszcze droższe – mówi pan
domu. – Kupiliśmy jednofunkcyjny kocioł kondensacyjny Vaillant
z zasobnikiem 160 l, który współpracuje z grzejnikami na ścianach.
Konieczność zmieszczenia się w ramach kredytu spowodowała,
że nie założyliśmy wodnego ogrzewania podłogowego, chociaż
w salonie mamy podłogi wykończone terakotą. Z powodu wysokiej
ceny, gaz wykorzystujemy głównie do przygotowania c.w.u. Bardzo
rzadko, tylko podczas silnych mrozów, służy do ogrzewania budynku.
Podstawowym źródłem ciepła jest u nas drewno, którym palimy
w żeliwnej kozie. Gazu płynnego i drewna używamy w proporcji
15 : 85 i daje to poważne oszczędności w budżecie domowym. Patrząc
na rachunki za ogrzewanie, mamy poczucie, że mimo wszystko
nie są wysokie. To zasługa solidnej izolacji i palenia w kozie. Ciągłość
obsługi kozy zapewnia ojciec. Dzięki niemu system grzewczy sprawnie
funkcjonuje, a my możemy spokojnie pracować.
Pięcioosobowa rodzina wprowadziła się do niewykończonego
domu. Gotowe były łazienki i kuchnia, ale w pozostałych pomieszczeniach
nie było jeszcze podłóg i pomalowanych ścian.
Anna, Jarek i ojciec wykonali je samodzielnie.