Dom dla 1 plus 2 (właścicielka i dojeżdżające dzieci) Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem i garażem; ściany jednowarstwowe z betonu komórkowego, ocieplone na zewnątrz styropianem; dach pokryty blachodachówką Powierzchnia działki: 1200 m2 Powierzchnia domu: 164 m2 Powierzchnia garażu: 18 m2 Roczne koszty utrzymania domu: około 6000 zł |
Pani Renata przynajmniej z kilku powodów wolała budować swój pierwszy jednorodzinny dom wolno i etapami. Po pierwsze – przystępując do budowy, była jedynym inwestorem i trochę obawiała się, czy podoła dodatkowym obowiązkom. Był to czas, kiedy jeszcze pracowała zawodowo i miała na utrzymaniu dwoje studentów.
Poważnym utrudnieniem była konieczność dojazdów na działkę pod miastem (ponad 20 kilometrów), a jeszcze większym – samodzielne organizowanie budowy. Taki wariant nasza inwestorka musiała obrać po tym, kiedy ani jej samej, ani nawet agencji nieruchomości nie udała się sprzedaż mieszkania w centrum miasta, a właśnie z tego jedynego źródła planowała sfinansować budowę nowego domu dla siebie i dzieci. Zaciąganie długoterminowego nie wchodziło w grę, więc pani Renata obrała prostszą metodę. Mieszkając wygodnie w mieście, postanowiła budować dom z oszczędności i z bieżących dochodów, tak długo jak będzie to konieczne. Do skutku.
W efekcie, rozłożony na etapy proces budowy okazał się dla niej najkorzystniejszy, ponieważ jako laik w dziedzinie budowania potrzebowała czasu na zdobycie potrzebnych informacji (z czasopism branżowych, Internetu), omówienie ich ze specjalistami, no i wreszcie na podjęcie ostatecznej decyzji. Z uśmiechem przyznaje, że wielokrotnie korzystała z porad redakcji czasopism budowlanych, dzwoniąc z pytaniami podczas dyżurów redakcyjnych. Budując swój dom, realizowała znane powiedzenia „po nitce do kłębka” oraz „koniec języka za przewodnika”.
W kilku urlopowych „rzutach”
Pani Renata obliczyła, że rocznie na budujący się dom może przeznaczać ok. 35 000 złotych oraz wykorzystać zwrot podatku dochodowego, korzystając z możliwości odpisów z tytułu ulgi budowlanej.
– Z powodu limitu wydatków wiedziałam, że termin przeprowadzki w dużej mierze będzie zależeć od moich rozsądnych i wyważonych wyborów. Począwszy od dobrego projektu i technologii, przez solidne, ale nie za drogie materiały i urządzenia, na znalezieniu doświadczonych, ale tanich fachowców skończywszy. Starałam się więc nie mieć wygórowanych potrzeb, za to połączyć solidność z ekonomiką budowania. Po prostu postępowałam tak, jakbym budowała jedyny w życiu i docelowy dom. Dziś mam satysfakcję, że podjęłam się budowy i nie bałabym się następnej.
Satysfakcję daje właścicielce również fakt, że przeprowadzka odbyła się już po pięciu latach. To prawda, że niektóre prace wykończeniowe przeprowadzała po zamieszkaniu na wsi, na przykład wykończenie elewacji i ganku, przyłączenie do sieci gazowej i kanalizacyjnej. Jednak dla domowników nie były uciążliwe, ponieważ odbywały już tylko na zewnątrz budynku. Kilka inwestycji jeszcze czeka na realizację, chociażby utwardzenie podjazdu do garażu.
Harmonogram budowy był nieskomplikowany. W pierwszym roku stanęły fundamenty i ściany (na zimę zostały odpowiednio zabezpieczone). W drugim skonstruowano więźbę dachowąi pokryto ją blachodachówką. W trzecim zbudowano taras i ocieplono dach. Kolejne lata upłynęły na pracach wykończeniowych. Co ciekawe, pani Renata tak sterowała pracami, aby odbywały się tylko w czasie… jej urlopu. Samodzielnie organizowała potrzebne materiały budowlane i na bieżąco doglądała fachowców. Okazało się, że można postawić dom w takim trybie, jaki odpowiadał jej, a nie fachowcom.
Nie wszystko jest idealne
Chcąc zmniejszyć wydatki, właścicielka zdecydowała się na mury jednowarstwowe z betonu komórkowego o szerokości 36 cm. Ocieplono je na zewnątrz styropianem (warstwa grubości 10 cm). Pani Renata nie miała żadnych wątpliwości przy wyborze technologii budowy. Murowany dom był dla niej symbolem solidności i trwałości i nadal jest tego zdania.
Dzisiaj zmieniłaby jednak grubość ocieplenia dachu, ponieważ warstwa wełny mineralnej o grubości 15 cm nie zapewniła dostatecznej izolacji cieplnej. Warstwa wełny jest za cienka co najmniej o 5 cm. Na dodatek ocieplenie zostało położone niestarannie, mimo nadzoru właścicielki i inspektora budowy (przy tak ważnych pracach potrzebna jest przede wszystkim zawodowa uczciwość wykonawców). Już pierwsza zima pokazała, że z pęknięć między płytami g-k dmucha zimno.
Na szczęście nie popełniono błędu przy ociepleniu ścian i płyty fundamentowej (15 cm styropianu) ani przy wyborze okien (plastikowe z szybami U = 1,1 W/(m2•K)), więc na parterze jest ciepło jak w przysłowiowym uchu.
Projekt, autorstwa architekta Zbigniewa Piśniaka, wybrany z katalogu domów, znakomicie pasował do wielkości działki i jej położenia względem stron świata. Budynek ma, w ocenie właścicielki, dobrą wielkość i układ pomieszczeń. Nawet kiedy wyprowadziła się córka, wcześniej mieszkająca tutaj z matką. Powierzchnię mieszkalną i gospodarczą pani Renata odnosiła do mieszkania w mieście (o powierzchni 70 m2) i cieszy się, że jej szacunki okazały się trafne. Jest też bardzo zadowolona, że pomieszczenia mieszkalne i garaż znajdują się pod jednym dachem. Komunikacja jest wygodna i nie trzeba było budować osobnego budynku gospodarczego. Ponadto, cały budynek ma zwartą bryłę, co ułatwia jego ogrzanie.
Właścicielce wydawało się dotąd, że zadbała o odpowiednią liczbę pomieszczeń na obu kondygnacjach. Dojeżdżające dzieci mają w jej domu do dyspozycji całe poddasze (osobne pokoje i wspólną łazienkę), a ona sypialnię na półpiętrze nad garażem, więc wszyscy czują się komfortowo. Tymczasem kłopot może się pojawić już wkrótce, kiedy mama pani Renaty będzie wymagała stałej opieki (jest takie prawdopodobieństwo). Na parterze nie ma sypialni, a chodzenie po schodach już jest uciążliwe dla starszej pani. Pani Renata przyznaje, że nie przygotowała domu na wypadek choroby członków rodziny.
– Dzisiaj pomyślałabym o budynku parterowym! – mówi. Jako perfekcyjna gospodyni wiedziała natomiast, co znaczą garderoby, schowki, spiżarnie, dlatego starała się mieć jak największe zaplecze gospodarcze. Zapewnia je garaż na jeden samochód (i sprzęt ogrodowy) oraz pomieszczenie techniczne między nim a kuchnią.
Za największy sukces właścicielka uznaje fakt, że udało się wyposażyć dom w nowoczesne instalacje. A na nieuzbrojonym terenie początki były naprawdę trudne!
– Kiedy kupowałam działkę pod miastem, nie planowałam budowy domu, potrzebowałam tylko dobrze ulokować oszczędności. Nie przeszkadzało mi, że działka ma status rolnej, a wręcz przeciwnie – dzięki temu była bardzo tania. W 1997 roku kosztowała zaledwie 18 000 złotych! Już po trzech latach, po wejściu nowego gminnego planu zagospodarowania przestrzennego, stała się działką budowlaną. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić – budować dom, czy nadal traktować ją jako lokatę na przyszłość. Sąsiedzi, z którymi w jednym czasie kupowaliśmy działki, rozpoczynali budowy domów, mimo że nie było tu dostępu do sieci gazowej i kanalizacyjnej, a elektryczność i wodociąg trzeba było ciągnąć z głównej drogi. Po namyśle zdecydowałam się jednak na budowę. I dobrze się stało, bo po zgazyfikowaniu i skanalizowaniu wsi dom jest tańszy w utrzymaniu niż mieszkanie w mieście! Nie żałuję przeprowadzki. Swoje życie dzielę na „przed” i „po” przeprowadzce.