Nic nie jest tak ważne, jak lokalizacja działki!

Nic nie jest tak ważne, jak lokalizacja działki!

Piszę do was z rozgoryczeniem, bo moją sytuację trudno dziś zmienić. Ale niech mój list pomoże innym uniknąć naszych błędów. Pięć lat temu kupiliśmy z mężem działkę na obrzeżach Warszawy. Pomysł przyszedł nagle i równie szybko przystąpiliśmy do realizacji. Wiele spraw udało się nam przemyśleć: finanse, projekt, dojazdy. Okazało się, że zabrakło wyobraźni dla tej najważniejszej...

Działka, która nas skusiła, wyglądała naprawdę ładnie i miała dobry kształt. Pasował na nią dom, który wybraliśmy. Miała też najważniejszy, jak nam się wtedy zdawało, atut - niewysoką cenę. Jesteśmy średnio zamożni, więc z radością pomyśleliśmy, że dzięki oszczędności lepiej wyposażymy dom.

Najbliższe sąsiedztwo prezentowało się bardzo sympatycznie: dwoje starszych od nas, samotnych ludzi w małym drewnianym domku. Parcele po bokach były wtedy puste, a dalszej okolicy przyglądaliśmy się tylko pobieżnie. Nie wydała nam się szczególnie ciekawa, ale wtedy myśleliśmy, że to nieważne, że stworzymy sobie i naszej czteroletniej córeczce własny kameralny świat za wysokim płotem. Jak bardzo tego teraz żałujemy!

Nie, nie stało się nic strasznego. Nie zbudowano obok fabryki ani wysypiska śmieci. Właściwie wszystko co jest, było tu już te pięć lat temu. Brzydkie domy, jak żywcem wyjęte z katalogu z lat 70., wypiętrzone, z "góralskimi" dachami krytymi blachą bordo i ścianami w dziwnych kolorach: niebieskim, różowym, ohydnym łososiowym albo wściekle żółtym. Problem nie w tym, że rażą naszą wrażliwość, choć język estetyki przemawia do nas mocno - mąż jest grafikiem, a ja fotografuję. Kłopot polega na czymś zupełnie innym: w tych domach mieszkają inni od nas ludzie.

Nie twierdzę, że w czymkolwiek gorsi. Ale po prostu mentalnie zupełnie nam obcy. Są w podobnym do nas wieku, też mają dzieci, ale już problemy - całkiem inne. Prowadzą małe sklepy, zajmują się drobnym handlem, starają się być mili i uczynni (my również), ale przepaść pomiędzy nami jest nie do zasypania. Po trzech latach mieszkania tutaj nie mamy żadnych przyjaciół w okolicy (poza starszymi sąsiadami, ale oni nie mają dzieci), nasza biedna córka bawi się zawsze sama, a my, żeby podtrzymać życie towarzyskie choć w szczątkowej formie, musimy jeździć do miasta, na ukochaną starą Ochotę. Tam żyliśmy w ciasnocie, ale otoczeni przyjaciółmi.

Ktoś może pomyśleć, że z nas odludki, dziwacy albo wyjątkowi zarozumialcy. A nie w tym rzecz. Nie mamy pretensji do nikogo, zwłaszcza do naszych "niekonweniujących" sąsiadów. Są inni, bo są - oglądają serial za serialem, piją piwo przy grillu we własnym gronie, budują nieszczelne szamba, a śmieci wywożą do lasu. Ale naprawdę nie obwiniamy ich o to (no, może poza szambem i śmieciami!), bo przecież tak ich wychowywano. Pochodzą po prostu z zupełnie innego kręgu, niż my. Pretensję, i to wielką, mamy wyłącznie do siebie - o swoją głupotę i krótkowzroczność, która kazała nam wierzyć, że w różowych i łososiowych domach mieszkają ludzie, z którymi znajdziemy wspólny język. A raczej o to, że w ogóle się nad tym nie zastanowiliśmy. A przecież człowiek jest stworzeniem społecznym; większość miłych odczuć, jakich doznaje, ma związek z innymi ludźmi właśnie.

Mamy przyjaciół, którzy obrali inną taktykę: kupili trzy razy droższą działkę w Milanówku, zbudowali skromniejszy dom i choć do pracy w Warszawie jadą dwa razy dłużej, po powrocie są naprawdę u siebie, wśród podobnych zaprzyjaźnionych ludzi, z którymi spotykają się co wieczór, podrzucają sobie nawzajem dzieci, chodzą na wspólne spacery i razem jeżdżą na wakacje. A my, w naszym gustownym domu, niepodobnym do żadnego w okolicy, skręcamy się z zazdrości. 

Nic, powtarzam NIC nie jest tak ważne, jak lokalizacja! A i tu najważniejsi są właśnie ludzie. Jeśli rozglądacie się za działką, nie patrzcie na cenę, bliskość przystanku czy sklepu. Szukajcie jej tam, gdzie stoją domy wam bliskie, takie, w jakich sami chcielibyście zamieszkać, które formą trafiają do waszego serca. To niczego jeszcze nie gwarantuje, ale zwiększa szansę na znalezienie właściwego miejsca. Natomiast domy-koszmarki (oczywiście w waszym subiektywnym odczuciu) gwarantują wam, że z sąsiadami się nie zrozumiecie - język estetyki jest bezlitosny. I zawsze będziecie w swojej okolicy obcy, tak jak my.

Wasi Czytelnicy
fot. otwierająca: StockSnap / pixabay.com

Komentarze

zenek
18-06-2017 21:45
Dnia 16.06.2017 o 22:49, Elfir napisał:   to mi przypomniało dzisiejszą plotkę z wp o Angelinie Jolie. Jaka z niej okropna sąsiadka.  Sąsiedzi byli zdegustowani, że ona się nie socjalizuje z nimi na dzielnicowych imprezach i nie kupuje w lokalnych ...
Elfir
16-06-2017 22:49
to mi przypomniało dzisiejszą plotkę z wp o Angelinie Jolie. Jaka z niej okropna sąsiadka.  Sąsiedzi byli zdegustowani, że ona się nie socjalizuje z nimi na dzielnicowych imprezach i nie kupuje w lokalnych sklepikach.  Jak czytałam listę zarzutów, to miałam zupełnie ...
zenek
15-06-2017 16:55
35 minut temu, Elfir napisał:   jedyny sens szukania działki po architekturze, która nam się podoba, to MPZP.   I mieć nadzieję, że będzie odpowiednio interpretowany 
Wiecej na Forum BudujemyDom.pl
Czytaj tak, jak lubisz
W wersji cyfrowej lub papierowej
Moduł czytaj tak jak lubisz