Dociekliwy Inwestor: - Dzień dobry, znajdzie pan dla mnie chwilę?
Majster Guru: - Ależ proszę! Bardzo miło mi się zawsze z panem rozmawia. Czym mogę służyć?
- Chciałbym spytać o odnawialne źródła energii. Czy uważa pan, że przeciętny inwestor, taki jak ja, powinien decydować się na rozwiązania proekologiczne?
- Cóż za pytanie? Nie spodziewałem się tego po panu, naprawdę... Skąd panu ta ekologia przyszła do głowy?
- Aż wstyd się przyznać... Żona mnie o to męczy! Wszystko zaczęło się od ekologicznej żywności. Spróbowaliśmy raz czy drugi, posmakowało, i jemy ją coraz częściej. Ale żeby nie przepłacać oszustom, zaczęła coraz staranniej sprawdzać, co i gdzie kupuje, czytać jakieś proekologiczne biuletyny i magazyny, aż w końcu stało się - teraz upiera się, że nasz przyszły dom ma być proekologiczny i korzystać z odnawialnych źródeł energii.
- A pan co na to? Przecież kiedy pytał pan o sposoby ogrzewania domu, rozmawialiśmy również o pompach ciepła i wydawał się pan nawet wstępnie zainteresowany taką możliwością. To skąd teraz taki sceptycyzm?
- Oczywiście, pamiętam tę rozmowę i właśnie dlatego zacząłem sprawdzać w Internecie, jak to z tymi pompami ciepła jest. I powiem szczerze, trochę się przestraszyłem. Znalazłem wiele narzekań. Właśnie dlatego się do pana zwracam.
- Dobrze, porzucę więc nieco ironiczny ton, którego pan chyba w moim głosie nie wyczuł, i w pierwszej kolejności odpowiem twierdząco na pańskie pierwsze pytanie. Otóż każdy, nawet niezbyt zamożny inwestor, powinien myśleć o proekologicznych rozwiązaniach dla domu! A tym bardziej - taki dociekliwy inwestor, jak pan, który najpierw starannie obmyśla, co i jak chce osiągnąć, a potem dopiero zamawia projekt i buduje.
Wielu najpierw buduje, a dopiero potem myśli - najczęściej o tym, jak naprawić to, co już zostało - pardon - schrzanione. A później wypisują pełne jadu komentarze, czemu zresztą trudno się dziwić, bo jakoś muszą swą frustrację rozładować. Panu, jak sądzę, to nie grozi. Zdecydowana większość negatywnych opinii o pompach ciepła wynika z niewłaściwego dopasowania ich do budynku i jego otoczenia. Niestety, dopasowanie to wymaga wiedzy i doświadczenia.
- Sam pan przyznaje, że istnieje jakiś element ryzyka, a zatem rodzi się pytanie, czy warto się za to brać?
- Proszę pana, tu nie chodzi o ryzyko, ale o elementarną staranność! Przyszło mi do głowy chyba dobre porównanie. Jak sam pan powiedział, pańska żona kupuje ekologiczną żywność z rozmysłem. Czyli, jak rozumiem, upewnia się, że takie czy inne produkty pochodzą naprawdę z ekologicznego gospodarstwa, a jednocześnie ich cena nie jest wzięta z sufitu.
Z drugiej strony - omija podejrzanie tanie oferty. Pomagają jej w tym opinie innych fanów ekologicznej żywności, którzy w swoich środowiskach polecają wytwórców uczciwych, a demaskują oszustów. Jeśli dochowa pan podobnej staranności w wyborze odnawialnych źródeł energii dla swojego domu, to zaręczam panu, że wszystko będzie w porządku.
Urządzenia takie jak pompy ciepła czy kolektory słoneczne już dawno przestały być nowinką, na którą decydować się mogli jedynie ryzykanci, lubiący eksperymenty i wędrówki po niewydeptanych ścieżkach. Wszystkie one są w nieco bardziej rozwiniętych cywilizacyjnie krajach wykorzystywane powszechnie i traktowane tak, jak klasyczne źródła ciepła.
Czy zdaje pan sobie sprawę, że w Szwecji, a więc kraju jakby trochę zimniejszym od naszego, pompy ciepła ogrzewają ok. 80 procent domów? Po co więc czytać brednie o tym, że pompa ciepła nie nadaje się do naszego klimatu? A jeszcze ciekawsze może być to, że pompy zobaczymy w połowie domów w Norwegii, a to przecież kraj mający pod dostatkiem gazu ziemnego.
- No tak, ale Szwecja i Norwegia to kraje bogate. A my...
- Rozumiem, do czego pan zmierza. To prawda - pompa ciepła jest droższa od kotła, a instalacja solarna kosztuje więcej niż gazowy czy elektryczny podgrzewacz ciepłej wody użytkowej. Jednak tłumaczenie naszego zapóźnienia cywilizacyjnego - bo tak to można nazwać - ograniczonymi możliwościami finansowymi nie wydaje się do końca prawdziwe.
Nawet dość kosztowna inwestycja w gruntową pompę ciepła, za którą zapłacić trzeba i kilkadziesiąt tysięcy złotych, stanowić będzie jedynie ułamek całkowitych kosztów budowy domu. Cóż zatem znaczy zwiększenie raty kredytu hipotecznego o - powiedzmy - dwieście czy trzysta złotych, jeśli jednocześnie wydatki na ogrzewanie będą dwa razy mniejsze niż przy ogrzewaniu gazem ziemnym, a wielokrotnie niższe niż w sytuacji, gdy trzeba korzystać z droższych nośników energii?
Najważniejszą przyczyną smutnego faktu, że na inwestycje w odnawialne źródła energii (OZE) decyduje się znikomy odsetek budujących nowe domy (choć to właśnie w sytuacji, kiedy na nowoczesność można postawić już na etapie projektowania, korzyści mogą być największe), jest niewiedza i szkodliwe mity krążące na ich temat. Sam pan jest tego przykładem. A wie pan dlaczego? Otóż przyszedł pan do mnie i spytał o inwestycje proekologiczne. Tymczasem - ekologiczna strona medalu jest bardzo szlachetną motywacją do inwestowania w OZE, ale nie o to przecież chodzi. Z punktu widzenia budującego dom istotniejsze jest co innego: wykorzystanie OZE może zmniejszyć wydatki na jego ogrzewanie, czy też generalnie - utrzymanie. Koniec, kropka!
Wybierając OZE, powinien kierować się pan swoim dobrze rozumianym interesem, a korzyści ekologiczne to ewentualnie dodatkowa przesłanka. Dla pana inwestycja proekologiczna ma być opłacalna i tyle.
- Czyli wszystko jest kwestią kalkulacji?
- Tak. Inwestycja w OZE, jak każda inna decyzja odnosząca się do budowy domu, powinna być starannie przemyślana zarówno od strony technicznej, jak i ekonomicznej. Pole manewru jest duże, bo możliwości jest bardzo wiele. Może pan przecież zainstalować pompę ciepła, ale też i kocioł na pellety, porównywalny pod względem ceny z kotłem na ekogroszek. W eksploatacji będzie trochę droższy, ale wygodniejszy, a kotłownia - o wiele czyściejsza.
Na pytania odpowiadał: Adam Jamiołkowski