Dorota i Andrzej nie brali pod
uwagę budowy domu. Byli przekonani,
że jednorodzinny dom jest
poza ich zasięgiem, bo na jego
budowę a potem utrzymanie
mogą sobie pozwolić tylko bogaci
ludzie. Dla siebie zaplanowali
kupno niedużego mieszkania
w bloku. A jednak stało się inaczej.
Data publikacji: 2012-02-28
Data aktualizacji: 2012-02-28
Dom murowany, parterowy z użytkowym poddaszem;
ściany z bloczków gazobetonowych ocieplone na
zewnątrz styropianem (12 cm); dach pokryty gontem
bitumicznym
Powierzchnia działki: 1800 m2
Powierzchnia domu: 180 m2
Powierzchnia wolno stojącego garażu: 42 m2
Roczne koszty utrzymania domu: 13 000 zł
Droga do własnego domu zaczęła się niewinnie. Od okazyjnego
kupna bardzo taniej ziemi pod miastem. Świeżo odrolniona działka
o powierzchni 1800 m2 i położona 40 km od Warszawy kosztowała
zaledwie 21 600 zł. Dorota i Andrzej traktowali tę transakcję tylko
jako okresową lokatę oszczędności, które konsekwentnie gromadzili
z zamiarem kupna mieszkania. Co miesiąc odkładali pewne sumy,
ponieważ po ślubie zamieszkali razem z rodzicami pana Andrzeja
i wspólnie ponosili koszty utrzymania. To sprzyjało oszczędnościom.
Zmiana planów
Nadszedł jednak moment, który pozbawił ich złudzeń o szybkim
dorobieniu się własnego kąta. Ceny mieszkań w Warszawie nagle
zaczęły rosnąć, aż osiągnęły pułap nieopłacalności dla przeciętnego
małżeństwa. W tamtym okresie to kupno mieszkania, a nie rozpoczęcie
budowy domu, zaczęło przekraczać granice rozsądku.
Nabyta wcześniej działka, położona blisko jeziora i terenów chronionych,
z dostępem do elektryczności i sieci gazowej oraz perspektywą
budowy wodociągu i kanalizacji dawała, małżeństwu dwie możliwości sprzedaży z zyskiem lub zbudowania na niej domu.
Nasi rówieśnicy i znajomi byli w podobnej sytuacji jak my
– opowiada pan Andrzej. – Wielu decydowało się na budowę.
Słuchaliśmy, jak sobie radzą z budowlańcami i patrzyliśmy, jak rosną
ich domy. Sami jednak nadal nie podjęliśmy wiążącej decyzji,
bo nie wierzyliśmy, że wystarczy nam na to pieniędzy. Nie mieliśmy
też żadnego doświadczenia i wiedzy na temat późniejszych kosztów
utrzymania jednorodzinnego domu pod miastem. Ale zaczęliśmy
czytać czasopisma budowlane i nawet znaleźliśmy projekt niedrogiego
w budowie domu.
Właściciele chcieli, by dom nie był drogi w budowie i pasował do podmiejskiej wsi.
Ma bryłę wystylizowaną na dworek z otwartym gankiem podpartym kolumnami
i dachem pokrytym gontem bitumicznym. Ustawili go w odpowiednie dla siebie
strony świata. Front budynku skierowany jest na wschód
Ważnym parametrem podczas wyboru projektu był duży i zadaszony taras.
Pod dachem mieścił się tylko stół, więc właściciele powiększyli nieosłoniętą
płytę jeszcze o kilka metrów, by mogli wygodniej wypoczywać. Cieszą się,
że taras skierowany jest na zachód, bo nie jest na nim gorąco
Zaprzyjaźnione małżeństwo, które również zainwestowało
w ziemię po sąsiedzku, zaproponowało Dorocie i Andrzejowi, że
załatwiając dla siebie formalności związane z budową, przy okazji
załatwi je również dla nich. I po kilku miesiącach obie rodziny
trzymały w rękach pozwolenie na budowę! Przyjacielska przysługa
ostatecznie zdecydowała.
Dom za 200 000 zł
Wiedząc, że budowa musi być niezwykle oszczędna, Dorota
i Andrzej wybrali projekt domu, który można było zrealizować
w dwóch etapach. Najpierw postanowili przystosować do
mieszkania parter (110 m2), a dopiero po pojawieniu się dzieci
– poddasze (70 m2).
Po konsultacji z architektami budynku, Piotrem Godlewskim
i Krzysztofem Lelkiem, mury wznieśli nie z pustaków ceramicznych,
lecz z bloczków gazobetonowych. Bloczki z gazobetonu
o grubości 24 cm były tańsze od ceramicznych, a jednocześnie
miały dobre parametry izolacyjne, na które trzeba było zważać,
budując dom na otwartym terenie. Wymagał tego budynek smagany
przez mroźne wiatry i wystawiony na słońce.
Mury ocieplono
na zewnątrz styropianem, ale zamiast 8 cm, zastosowano 12 cm.
Pod podłogą ułożono 2 warstwy styropianu o grubości 5 cm,
natomiast w stropie nad parterem zalano jedną taką warstwę.
Pod połacią dachu umocowano wełnę mineralną. W trakcie budowy
domu zastosowano tylko warstwę o grubości 15 cm, jednak
podczas wykańczania poddasza dołożono kolejne 5 cm.
Z tego kroku właściciele są bardzo zadowoleni, ponieważ
wcześniej na poddaszu izolacja nie była w pełni wystarczająca.
W budynku wystylizowanym na wiejski dworek zamontowano
drewniane okna z podziałami i szybami typu termofloat
i U = 1,1 W/(m2•K).
Dorota i Andrzej nie chcieli „wciągnąć” garażu pod dach domu. Ich zdaniem
bryła budynku stałaby się wtedy zbyt monumentalna. Są bardzo zadowoleni
z wolno stojącego garażu. Dobudują w nim jeszcze tylko antresolę, ponieważ
przybywa im sprzętu sportowego i ogrodowego
Dorota i Andrzej z córeczką Niną. Myśleli, że będą mieszkać w bloku,
bo budowa i utrzymanie jednorodzinnego budynku jest zbyt drogie.
– Dom to zupełnie co innego niż mieszkanie na 45 m2 w bloku na Tarchominie.
Dobrze się stało, że go zbudowaliśmy. Trochę uciążliwe są tylko dojazdy
Właściciele, zapoznawszy się z zaletami pompy ciepła, bardzo
chcieli ją zastosować. Było to wskazane, między innymi z uwagi
na dużą odległość działki od sieci gazowej (150 m). Zastosowali
jednak ogrzewanie gazem ziemnym, ponieważ podzielili z sąsiadami
koszty tego przyłącza. Za radą znajomych, prowadzących
firmę budowlaną, którzy zalecili im kupno tylko energooszczędnych
urządzeń grzewczych, zastosowali gazowy kocioł Buderus
- 9000 zł oraz żeliwny wkład kominkowy wyłożony szamotem
firmy Spartherm – 7000 zł. Razem z przyłączem instalacja c.o.,
bez kominka, kosztowała 15 000 zł. Pompa ciepła z instalacją
byłaby kilkakrotnie droższa. To zaważyło na decyzji.
Zanim powstał wodociąg (przyłącze kosztowało 1100 zł),
trzeba było wybudować własną studnię z pompą: 2500 zł.
Budowa przydomowej oczyszczalni ścieków za 6500 zł była
jednym z lepszych posunięć właścicieli. Szybko się zamortyzowała
i pozwala na tanie oraz bezobsługowe przerabianie
ścieków.
Mimo zastosowania solidnej izolacji i wysokiej jakości urządzeń,
budowa budynku i wykończenie parteru zamknęły się
w kwocie 200 000 zł. Na wzniesienie stanu surowego (zamkniętego)
małżeństwu wystarczyły środki z oszczędności.
Na wykończenie zaciągnęło kredyt. Kwota kredytu nie była wielka
(80 000 zł), więc do dzisiejszego dnia udało się ją już całkowicie
spłacić. Rozciągnięcie budowy w czasie (trwała 3 lata), pozwoliło
na gromadzenie oszczędności i zmniejszenie kwoty pożyczki.
W tym przypadku długi proces budowy okazał się pomocny.
Jest i poddasze!
Dwa lata temu wykończono poddasze. Razem z materiałami
i robocizną kosztowało to 100 000 zł. W stosunku do poprzednich
etapów budowy Dorota i Andrzej od razu zwrócili uwagę na
wzrost kosztów robocizny i materiałów budowlanych. Mimo to
zdecydowali się na zbudowanie niektórych ścian z cegły z pobliskiej
cegielni (specjalnie szukali nierównej i nienajładniejszej).
Strefa dzienna zwrócona jest na południe i zachód. Dzięki temu do wnętrz
na parterze dociera sporo słońca. Właścicielom brakuje jednak kontaktu
z ogrodem. Zamierzają zastąpić małe okno większym lub przeszklić narożnik
budynku i wybudować przy nim taras zwrócony na południe
Po wykończeniu poddasza drewnianymi belkami oraz ceglaną ścianą powstało
tam miejsce do oglądania telewizji. Niedługo zostanie tu zamontowana żeliwna
koza. Obok znajduje się strefa prywatna właścicieli – duża łazienka i sypialnia
z garderobą. Sypialnie dziewczynek oraz gabinet znajdują się na parterze
Zrezygnowali z budowania stropu nad poddaszem, a co za tym
idzie ze strychu w szczycie dachu (zastępuje go garaż). Wnętrzom
na poddaszu, w których nie podniesiono ścianek kolankowych,
dało to więcej przestrzeni. Za radą zaprzyjaźnionego architekta
nie zasłonili drewnianego belkowania pod stropodachem. Dzięki
temu wnętrza zyskały dodatkową dekorację.
Dorota i Andrzej niemal całe poddasze przeznaczyli dla własnych
potrzeb. Oprócz rodzinnego pomieszczenia telewizyjnego
zbudowali tu małżeńską sypialnię, garderobę, pralnię i łazienkę.
Córkom oddali dwa pokoje na parterze. Kiedy dziewczynki odejdą
z domu, nie wykluczają przeprowadzenia się na parter.
Podliczając koszty budowy i wykończenia całego domu, nie
żałują decyzji o budowie.
– Za tę kwotę moglibyśmy kupić najwyżej czterdziestopięciometrowe
mieszkanie na peryferyjnym osiedlu w Warszawie – mówi
pani Dorota. – Dla czterech osób to mało, więc nawet trudno
porównywać nasz obecny komfort mieszkania z tym, co mielibyśmy
w bloku. Dzielnie więc znosimy dojazdy.
Właścicieli pozytywnie zaskoczyły również koszty utrzymania
budynku, które przez pierwsze lata nie przekraczały 8000 zł.
Obecnie, po powiększeniu powierzchni mieszkalnej oraz wzroście
cen gazu i elektryczności, są nieco wyższe, ale nadal porównywalne
z utrzymaniem małego miejskiego mieszkania.