Firma nigdzie się nie musi reklamować, więc tych kosztów nie liczymy. Klienci dowiadują się o niej z gwiazd w piękne, bezchmurne noce. Żeby dwadzieścia instalacji w miesiącu wykonać.
Acha - zrobienie instalacji w jeden dzień (8h pracy pracownika, zgodnie z przepisami) przez dwóch ludzi, licząc w tym dojazd - łał, chciałbym mieć takich. Jednego nazwałbym Speedy Gonzales, drugiego Struś Pędziwiatr. Choćby przekucia: jak zrobić w jeden dzień przez dwóch ludzi 8 czy 12 dziur w , często żelbetowych? 3000 PLN/osobę, w tym ubezpieczenie i ZUS.
Super! Na pewno znajdziemy wykwalifikowanych monterów z doświadczeniem chętnych do zasuwania przez miesiąc non-stop na budowach (i żywiących się na własny koszt), najlepiej śpiących w śpiworach na betonie lub styropianie za niecałe 2 tys na rękę. Bo w tej cenie żaden pracownik nie wykupi sobie hotelu, nawet za 50 PLN/noc.
Towar pojawi się u klienta za pomocą teleportacji, więc koszty leasingu samochodów dostawczych bądź ich zakupu i amortyzacji nie istnieją.
Pracownicy wykują dziurę w ścianie pięścią, jak Obeliks ze znanego komiksu, narzędzia są im niepotrzebne, ich zakup i amortyzacja nie istnieje.
ZUS pracowników - na pewno tez nie istnieje, oj, niektórzy kontrolerzy aż zacierają rączki z radości!
Firma nie musi płacić ubezpieczenia, bo przecież nie ma żadnych problemów na budowach, nikt nigdy dziury w podłogówce "przypadkiem" nie zrobił czy nie skaleczył się podczas pracy...
Samochód i telefon 1000 PLN. Pod warunkiem, że to tylko klienci dzwonią do firmy a nie odwrotnie. I że wszystkie instalacje są w promieniu nie dalszym niż 10km. I że szef ma samochód, który otrzymał w prezencie od wujka, bo kosztów kredytu czy leasingu w tym nie ma. W sumie można to "olać", ale jak samochód będzie miał swoje skromne dwadzieścia lat, to nowego raczej się nie kupi. Nie będzie za co...
Projektant robi nam projekty instalacji za darmo. I komputer z oprogramowaniem za kilkanaście tysięcy dostał w prezencie od babci.
Pomiarów instalacji nie wykonujemy, przecież sam atestowany anemometr to od 2000 do 20.000 PLN. I ani go nie kupujemy ani nie amortyzujemy.
Oczywiście firma nie musi mieć "zapasu" na wypadek jakiejś reklamacji u klienta. Bo klient wszystko naprawi sobie sam i na własny koszt, nawet jak pęknie przysłowiowa rura.
Acha - i najważniejsze. Lokal firmowy jest gratis, bo mieści się w aktówce szefa, jaka wozi on ze sobą po budowach. Nie ma faksu, internetu, księgowości i kilku innych całkowicie zbędnych gadżetów. Po co w ogóle jakieś faktury wystawiać? Jeszcze ktoś każe podatek dochodowy zapłacić...
Fajnie - jak trzeba będzie szybciutko firmę zlikwidować, wywalamy lokal, czyli aktówkę na śmietnik i wywalamy kartę telefoniczną. Rewelacja. założenie nowej firmy w tym układzie to jakieś 15 PLN. 9 PLN kosztuje aktówka od Chińczyków na targu, 6 PLN karta do telefonu. Naprawdę tanio!
Zastanówmy się. Żyjemy w kraju cywilizowanym, gdzie obowiązują jakieś prawa, obowiązek posiadania ubezpieczenia OC czy chęć godnego życia i zabezpieczenia sobie przyszłości. Albo robimy tzw. "dżunglę" i żyjemy dniem dzisiejszym po cichu licząc, że nikt nas nie podkabluje, ani że żaden z pracowników ani nie odwali bubla, ani nie zrobi sobie kuku na budowie. Niestety z mego doświadczenia wiem, że w naszym kochanym kraju bardziej ceniony jest pan "Czesiu Złota Rączka" znający się na wszystkim i klecący często byle co bez ładu i składu niż firma, która może dać nam gwarancję i coś swoją wiedzą reprezentuje. Niestety często o wiele droższa niż pan Czesiu, który o ZUSie często nawet nie słyszał.
Najczęściej kierujemy się najniższą ceną, a dopiero po fakcie stwierdzamy, że kupiliśmy bubla i nasza ręka znajduje się bardzo głęboko w nocniku. A potem jest nam nawet głupio przyznać się, że ktoś w tak oczywisty sposób zrobił z nas jelenia. Przez duże JE.
Maciej Kosowski
Właściciel firmy AMSEL zajmującej się problematyką wentylacji z odzyskiem ciepła oraz wykorzystania ciepła odpadowego w ogrzewaniu budynków.
Zamieszczona wypowiedź pochodzi z