To, w jaki sposób dom będzie zasilany w wodę, wiadomo na ogół już przed rozpoczęciem budowy, a nawet przed planowanym zakupem działki. Dostęp do mediów jest bowiem jedną z najważniejszych kwestii, wpływających nie tylko na wygodę jego użytkowania, ale również na cenę gruntu.
Jeżeli w pobliżu naszego terenu przebiega sieć wodociągowa, w zasadzie nie powinniśmy być zmuszeni do uzdatniania wody. Jest ona stale poddawana badaniom i musi nadawać się do picia. Niestety, trzeba za nią płacić. Czasem może nam jednak przeszkadzać zbyt duża twardość wody wodociągowej, czy np. zapach chloru.
Jeśli jesteśmy zmuszeni wybudować własną studnię i z niej czerpać wodę do celów spożywczych, konieczne będzie jej uzdatnianie, a co za tym idzie – montaż odpowiednich urządzeń oraz ich systematyczne serwisowanie. Taką wodę wprawdzie będziemy mieć za darmo, ale koszty oczyszczania jej należy doliczyć do comiesięcznych rachunków, zaś budowę studni, wyposażenie jej w pompy i założenie stacji uzdatniania trzeba potraktować jako niezbędny element domowych instalacji.
PO PIERWSZE – ANALIZA SKŁADU WODY
Czynnikiem decydującym o sposobie uzdatniania wody jest jej skład, dlatego przed doborem urządzeń nieodzowne jest wykonanie przynajmniej podstawowej analizy fizykochemicznej. Takie badanie można zlecić np. w laboratorium w Sanepidzie. W zależności od województwa, kompletne badanie fizykochemiczne (mętność, barwa, zapach, odczyn, żelazo ogólne, mangan, amoniak/jon amonowy, azotany, przewodność i twardość) i mikrobiologiczne (np. bakterie grupy Coli, enterokoki kałowe) kosztuje 350–500 zł. Samo badanie bakteriologiczne to 150–200 zł.
Joanna Dąbrowska
fot. UST-M