Planując pierwszy dom, Kasia i Marcin początkowo chcieli postąpić w sposób typowy, czyli sami organizować jego budowę. Lecz szybko z tego zamiaru zrezygnowali. Dlaczego? Bo do ich świadomości doszedł fakt, że szukanie działki, następnie przeprowadzanie wielu formalności budowlanych w urzędach i w końcu samej budowy, na wiele miesięcy (a nawet lat) wyrwie ich z życia rodzinnego. Mając nastoletnie dzieci, chcieli poświęcać im jak najwięcej uwagi i cieszyć się z tego, że cała czteroosobowa rodzina mieszka jeszcze razem. W 2012 r. stanęło na tym, że spróbują kupić gotowe „cztery kąty”.
WYGODNY DLA RODZINY I DO PROWADZENIA FIRMY
Poszukiwania trwały półtora roku. W tym czasie Kasia i Marcin ubiegali się o kredyt bankowy i przeszukiwali Internet, interesując się tylko ofertami w cenie do miliona złotych. Taki pułap cenowy był pierwszym sitem. Kolejne kryteria również w znaczący sposób selekcjonowały domy wystawione na sprzedaż – koniecznie potrzebowali na parterze obszernego gabinetu, bo planowali prowadzić swoją firmę na miejscu, a ze względu na dorastające dzieci obojga płci budynek musiał mieć trzy sypialnie. Bardzo liczyła się dogodna lokalizacja.
– Choć wybrany dom kosztował o 180 000 zł więcej, niż przewidywał limit, który wyznaczyliśmy, warto było go nieco zwiększyć – opowiada Kasia. – Trafiliśmy bowiem na perełkę. Po obejrzeniu jej rzeczoznawca od razu stwierdził, że na taki dom każdy bank bez problemu udzieli kredytu hipotetycznego. Do mnie przemówiła lokalizacja. Budynek znajduje się w okolicy, z której oboje pochodzimy, 50 m od przystanku podmiejskiego autobusu, z którego dzieci mogą pojechać do szkół w mieście. Działka natomiast przylega do wyasfaltowanej gminnej drogi. Nie chciałam mieszkać przy prywatnej, gdyż różnie z nimi bywa. Przyciągnął mnie sam wygląd domu. Na tradycyjnej bryle od razu rzucają się w oczy solidne materiały, między innymi ceramiczna karpiówka w czarnym kolorze, reprezentacyjne przeszklone drzwi wejściowe, szeroka segmentowa brama w garażu. Wewnątrz nie jest inaczej!
Lilianna Jampolska