Optymalne rozmieszczenie punktów świetlnych i kontaktów nie jest proste, szczególnie, że powinniśmy zrobić to już na etapie układania instalacji elektrycznej, czyli przed ułożeniem tynków. Najlepiej jeśli urządzenie wnętrz zaprojektujemy z architektem, który precyzyjnie określi, gdzie jakie meble będą stały, i będziemy się tego planu trzymać. Niestety, nie każdy inwestor korzysta z takich usług i większość samodzielnie aranżuje wystrój wnętrz. Choć na etapie stanu surowego myślenie o ustawieniu mebli i oświetleniu wydaje się zbyt wczesne, to jednak to właściwy moment na takie ustalenia.
Jeżeli nie mamy wsparcia architekta wnętrz, najlepiej posłuchać rad doświadczonego elektryka – z praktyki wie on, ile i gdzie punktów i kontaktów przewidzieć. Warto kierować się zasadą, że lepiej wykonać ich więcej, niż mniej, bo w każdym domu sprzętów zasilanych elektrycznie ciągle przybywa.
Najwięcej uwagi należy poświecić dokładnemu rozplanowaniu punktów oświetleniowych – lamp sufitowych i kinkietów. Późniejsza zmiana ich lokalizacji wymagać będzie bowiem rozkucia tynku i ułożenia przewodów zasilających. Nie możemy również zapomnieć o łącznikach do ich zapalania, jeśli będą montowane na ścianie, a nie bezpośrednio przy lampie. Przy czym problem źle usytuowanego łącznika czy jego braku można rozwiązać, osadzając później łączniki bezprzewodowe. Wtedy odbiornik sygnału umieszcza się w oprawie, a nadajnik z własnym zasilaniem przykleja na ścianie. Niestety, koszty takiego sterowania będą sporo wyższe, niż tradycyjnego łącznika przewodowego, a i trudno będzie dobrać go pod względem wzornictwa do pozostałego osprzętu.
Joanna Dąbrowska
fot. Spotline